Elektron Swobodny Elektron Swobodny
796
BLOG

Jesteśmy w czarnej

Elektron Swobodny Elektron Swobodny Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

Nie da się ukryć, że po 10 kwietnia 2017 roku polskie społeczeństwo definitywnie (jak w „Milionerach”) znalazło się w czarnej d. Nie mam już najmniejszych złudzeń, że kiedykolwiek obie strony sporu wokół katastrofy smoleńskiej porozumieją się i temat przestanie być elementem gry politycznej. Komisja Berczyńskiego ewidentnie brnie w kierunku udowodnienia chorych hipotez wygenerowanych przez Macierewicza i spółkę. A to, o czym zapewnia szef tej komisji, że badania są prowadzone rzetelnie i bez żadnych założeń jest tylko obrzydliwą hipokryzją. Wygląda na to, że obie strony tak mocno okopały się na swoich pozycjach, że nie ma żadnej, najmniejszej nawet szansy, aby doszło choćby do jakiegoś minimalnego uzgodnienia stanowisk. Najgorsze jest to, że wszystkie te chore urojenia Jarosława i Antoniego są cynicznie propagowane na „głupi naród” (cytując klasyka). Polacy zostali podzieleni przez Kaczyńskiego na My i oni, a prawda musi być taka, i tylko taka, jak myślimy My. Każdy, kto myśli inaczej jest przedstawicielem tych gorszych, już kiedyś padały takie określenia jak „drugi sort”. To co robi ten człowiek jest postępowaniem tak obrzydliwym, tak cynicznym, tak przesiąkniętym nienawiścią i chęcią zemsty na wyimaginowanym wrogu, tak dzielącym społeczeństwo, że trudno odnosić się do jego wypowiedzi i czynów bez używania brzydkich słów. A najbardziej obrzydliwe jest to, że o te wszystkie wymienione wyżej cechy oskarża swoich przeciwników - wrogów, bo każdy kto myśli inaczej niż on jest jego wrogiem.

Ale Kaczyński, to Kaczyński, wszyscy go znamy od lat, natomiast to, co pokazał wczoraj prezydent RP przeszło moje najśmielsze przewidywania. Gadał jak ksiądz na ambonie. Nawet stosował podobną intonację głosu. Widać, że po zeszłorocznej przemowie dostał niezły opierdnicz od naczelnika, i w tym roku postanowił wzmocnić nieco akcenty. I przegiął totalnie. Jak prezydent, który jawi się prezydentem narodu, może o tym narodzie mówić, że jest podzielony na tych, którzy mogą i powinni czcić pamięć zmarłych w katastrofie i tych, którzy nie mają do tego prawa, bo taka była konkluzja jego wypowiedzi. Jak można wypowiadać takie słowa?! Jak może to mówić prezydent państwa? A później, po wielu jeszcze innych słowach, które nie powinny były paść z jego ust, cynicznie i potulnie jednak prosić o pojednanie i oddawanie czci ofiarom tej tragedii. Panie Duda, pan już nie jest prezydentem, bo nie może nim być ktoś, kto tak traktuje własny naród.

Zastanawiam się nad przyszłością Polski. Przyjdzie nam przez wiele jeszcze lat żyć w wewnętrznym konflikcie. Nie chciałbym, aby powtórzyły się lata 50., kiedy to syn na ojca donosił i brat na brata. Wszystko jednak idzie w tym kierunku, a podobno na błędach się człowiek uczy. I wszystko przez dwóch obłąkanych ludzi. 

Jestem dobrym człowiekiem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka