Piotr-Slowinski-elGuapo Piotr-Slowinski-elGuapo
541
BLOG

Co to są poglądy

Piotr-Slowinski-elGuapo Piotr-Slowinski-elGuapo Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Zdarzyło mi się znów nieopatrznie wejść w blazgusję z Quasim. Pośród mnóstwa rozmaitości, jak zwykle poruszanych, pojawiła się także kwestia poglądów.

Ponieważ jestem nieuk i zerudyta (=zero erudycji), więc musiałem świat pojęć mojego intelektu w dużej mierze wykuwać sam. Konfrontując go z (jak mi się wydaje) powszechnie panującymi ich odpowiednikami, zdarza mi się natrafiać w związku z tym na rozbieżności. Podobnie rzecz ma się (jak mi się wydaje) z kwestią poglądów.

Przyjmijmy może jako pierwsze przybliżenie (co samo w sobie już jest bardziej z mojego własnego świata wyobrażeń, ale nie mnóżmy), iż poglądy to pewien skończony zbiór zdań dotyczących rzeczywistości. Otóż główna różnica pomiędzy moim subiektywnym postrzeganiem tzw. poglądów, a tym ich przeciętnym postrzeganiem (jakie ono wydaje mi się jest) polega na pewnej 'statyczności' ich powszechnie funkcjonującego obrazu.

 

Ponieważ
a) od początku akcentuję, iż moje ich postrzeaganie jest inne,
b) powszechnie panujący sposób postrzegania określam jako 'statyczny',
więc jak się łatwo domyśleć mój subiektywny sposób określiłbym jako bardziej 'dynamiczny'.

Tu na marginesie, co samo w sobie znów jest pewną zasadą z mojego subiektywnego świata, ja zwykle postrzegam rzeczy jako punkty na pewnym kontinuum. Oczywiście nie wszystkie, ale odnośnie obiektów świata rzeczywstego, praktycznie zawsze mamy do czynienia z pewnym kontinuum/przestrzenią fazową stanów jakie może przyjąć obiekt i tylko z naszego języka wynika jakieś arbiralne wskazania pewnych punktów na owym kontinuum jako etykietkujących np. 'gruby', 'chudy', 'normalny', 'przeraźliwie chudy' etc.

No, ale wróćmy do poglądów i zapowiedzianej konfrontacji 'statyczności' z 'dynamicznością'. Otóż (co znów jest pewnym przybliżeniem terminu poglądy) wydaje mi się, iż funkcjonują one powszechnie jak niepodzielne, całkowicie stwardniałe bryły, podczas gdy ja postrzegam je bardziej jako pewną identyfikowalną bryłę, ale o rozmaitym stanie twardości w rozmaitych punktach. Określoną od miejsc trwadych, aż do zupełnie ulotnych na obrzeżach. Twardość w przytoczonym opisie oddaje nie tylko stopień nienaruszalności danego obszaru poglądów. To mylące. Bardziej oddaje ona coś, co zwykliśmy dzielić jako 'środki' i 'cele', których zlanie się w jeden termin 'poglądy' z jednej strony wprowadza zamieszanie, a z drugiej stanowi teren do żonglerek dla ludzi o złej intelektualnie woli.

Czym konkretnie się przejawia to, co określiłem jako bryłę poglądów jednolicie i całkowicie sztywną. Najbardziej chyba widocznym efektem takiego postrzegania jest błędne (niewłaściwie przeniesione z terenu matematyki) przekonanie, iż wyłom uczyniony w dowolnie małym fragmencie poglądów skutkować jakoby musi odrzuceniem całej bryły. No to tak zwyczajnie nie działa. Poglądy to coś znacznie szerszego, niż odpowiednik twierdzenia matematycznego. Podważenie fragmentu poglądów X1 nie skutkuje koniecznością odrzucenia niezwiązanych z nim logicznie fragmentów X2, ..., Xn. Co więcej także - nie musi tu bynajmniej panować dychotomia, czyli sytuacja w której podważenie fragmentu X1 musi skutkować przyjęciem przeciwstawnego do nich całkowicie fragmentu ~X1. Z racji specyfiki samego języka - nieprecyzyjności go, jak i istnienia w świecie rzeczywistym swoistego trzeciego stanu logicznego, poza true i false, a mianowicie - 'nie wiem', często w odpowiedzi na podważenie fragmentu X1  wystarczy zareagować osłabieniem go do fragmentu X1'.

Obie te sytuacje stanowią pole (ale także i swoisty papierek lakmusowy wykrywający uciekających się doń) dla rozmaitych wygadanych, wyszczekanych, cwanych retorów, czy jak tam jeszcze się ich nazwie. Sięganie po sztuczki z tego obszaru - sugerowanie fałszywych symetrii (jak podważę twój pogląd X musisz przyjąć nie tylko mój pogląd ~X, ale i resztę moich poglądów Y, które nijak się z X nie łączą), czy choćby tylko przemilczenie wskazania interolkutorowi wyjścia z pułapki wyżej opisanej, nawet jeśli sam się w nią wplątał, demaskuje natychmiast tych, którzy po nie sięgają, jako ludzi o intelektualnie złej woli. Ludzi stawiających 'moje na wierzchu' ponad Prawdę i uświęcone dążenie do niej.

Ponieważ wina ubywa w zastraszającym tempie więc choć dotknąć meritum się postaram. Otóż powyższe sztuczki to wbrew pozorom nie główna domena, a peryferia (acz przez niektórych ochoczo odwiedzane). Nawet ludzi o dobrej intelektualnie woli (nie chowaj się po kątach kashmir!), wydają się zdradzać pewną statyczność w postrzeganiu poglądów. Statyczność ta tym razem jest trochę subtelniejsza, a mianowicie polega właśnie na ignorowaniu niezwykle ważniego rozróżnienia pomiędzy tym, co w danych poglądach spełnia funkcję 'celu', a co 'środka' do jakiegoś 'celu prowadzącego. W przypadku wywołanego do tablicy kahsmira, miałem okazję posmakować tego przy okazji odbytej na privie dyskusji dotyczącej PiSu (choć nie tylko). Nie roszcząc sobie oczywiście praw do wyczerpania mnóstwa niuansów i wątków dyskusji ową jedną z osi nieporozumienia była właśnie taka 'statyczna' - w wykonaniu kashmira, zaś 'dynamiczna' - zawarta w moim podejściu (w końcu do tej dynamicznej udało mi się dobrnąć - ufffff!!!!) ocena tożsamości PiSu.

Zarzucany przez libertarian Toyahom, czy PiSowi filosocjalizm, przemyca implicite przekonanie, iż socjalistyczne rozwiązania są dla PiSu elementem tożsamościowym, są tym, co trzeba by okreslić kategorią 'cel', podczas gdy przy utrzymywania (imho im należnej) rangi 'środka' ich znaczenie, a tym samym możliwość znalezienia płaszczyny porozumienia z wolnościowcami, wygląda zupełnie inaczej.

Zawsze prędzej wspólny język znajdzie ortodoksyjny katol z wolnościowcem, aniżeli lewak, bo to jest istota w innego wszechświata. To dla lewaka wolność właśnie ma rangę środka - zawsze. Jego znaczenie może być tymczasowo eskalowane, co może mylnie sprawiać wrażenie, iż jest to 'cel', a nie (w dalszym ciągu) 'środek', co zapewne myli wolnościowców, ale w kategoriach 'celów', w kategoriach fundamentalnych to w aparacie pojęciowym katoli Wolność istnieje (choć owszem chyba często jest gdzieś tam w kąt przepędzana na rzecz doraźniejszej mniejszej woności), zaś w aparacie lewaków jest ona zawsze instrumentem.

Wino się jeszcze nie skończył, ale ja już zdecydowanie powinienem pisanie przynajamniej zawiesić, więc do zo.

 

Piotr Słowiński
05.04.2010

Długoletni durny kuc po powrocie na ziemię.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości