Nie jestem fachowcem do spraw lotniczych (NJFOSL) i zapewne nie jest to element standardowej procedury, ale używająć zdrowego rozsądku możemy sobie wyobrazić taką oto scenkę.
Jestem kontrolerem lotów na lotnisku w Smoleńsku.
Za mojego dyżuru o katastrofę ociera się IŁ. NJFOSL, ale nie jest to chyba sytuacja codzienna. Po tym wydarzeniu na moim karku pojawiło się przynajmniej kilka kropel potu, puściłem pewnie wiąchą mięcha, albo się przeżegnałem, albo też i jedno i drugie.
NJFOSL, choćby po to, żeby mieć czysty tyłek starałbym się dowiedzieć od załogi IŁa cóż im się wydarzyło, aby o źródle niebezpieczeństwa ostrzegać inne samoloty, tym bardziej, że za godzinę ma na moim dyżurze lądować samolot z jakimiś zagraniczniakami. Nawet nie mogąc wydębić od załogi IŁa konkretów, dla spokoju tyłka i sumienia ostrzegłbym załogę lądującego samolotu, aby wzmogła uwagę: uważajcie, jakieś dziwne warunki panują i godzinę temu omal mi się na lotnisku IŁ nie rozwalił.
NJFOSL, ale choćby myśląc o własnym tyłku, tak właśnie bym na miejscu kontrolera postąpił.
