Piotr-Slowinski-elGuapo Piotr-Slowinski-elGuapo
38
BLOG

Co kto widzi

Piotr-Slowinski-elGuapo Piotr-Slowinski-elGuapo Polityka Obserwuj notkę 5

Istnieje stare powiedzenie o szklance do połowy pełnej, bądź do połowy pustej. Uzupełnione w późniejszym czasie o szklankę o połowę za dużą.
Ta sama szklanka, ten sam stopień zapełnienia, a jakież odmienne spostrzeżenia...

Pozwoliła sobie lewacka brać dziś wysyłać prawaków do Somalii. Za sprawą artukułu o piratach, dźgajac wrażych prawaków, że że to niby w Somalii panuje upragniony przez nich wolny rynek, brak regulacji, wolność jednym słowem na całego, więc powinni tam na wyścigi gnać. Oczywiście w domyśle lewakom przyświeca myśl, iż patologia piractwa ma być wynikiem braku regulującego państwa, której to patologii zapobiega istnienie i regulowanie miłościwie nam panujące państwa opiekuńczego, no bo przecież do zaprzeczenia potrzeba dwóch biegunów, zaś skoro jednym z nich jest chaos, to przeciwnym być musi regulacja.

Istnieje tania sztuczka erystyczna polegajaca na odrzuceniu pozycji przeciwnika poprzez pokazanie jej w skrajnej postaci, której interlokutor bynajmniej nie sugerował. Można ją stosować w przypadku wyrażania opinii ilościowych np. na zdanie jedzenie jest zdrowe można zarezonować tak??? - a obżarstwo też? Takąż sztuczkę od dłuższego czasu stosuje Quasi wobec postulatu państwa minimum. Sama nazwa powinna go zreflektować, iż ilość państa w państwie minimum nie wynosi zero. Samo pojęcie sugeruje, iż mowa o państwie, które czegoś ma minimum. Minimum regulacji oczywiscie, minimum przymusu.

Zakresem kompetencji państwa, co do którego istnieje chyba najszerzej podzielana zgoda w społeczeństwie, jest utrzymywanie porządku i obrona przed zagrożeniami zewnętrznymi. Na państwie minimum ciąży ten obowiązek również ergo wszelkie imputowanie zwolennikom państwa minium, iż są oni jakimiś anarchiofilami są zwyczajnie nietrafne. Państwo minimum to mi.in takie państwo, które przy jak najmniej licznym aparacie przymusu potrafi utrzymywać na swoim terenie porządek i jest zdolne do obrony przed wrogami zewnętrznymi. Oczywiście demagog Quasi odmawia przyjęcia takich prostych wytłumaczeń do wiadomosci, tylko woli roić histeryczne wizje prawaków jako oszołomów zachłyśniętych manią deregulacji - takich maniakalnych rozkręcaczy szyn, po których porusza się pociąg zwany państwem. Nie - nie o to chodzi, a o maksymalne odchudzenie pociągu, nie zagrażające jednak jego podstawowej funkcjonalności. Państwo nie musi się zajmować dofinansowywaniem IVF, czy fundowaniem darmowych antykonceptorów, nie musi ustalać jednego wspólnego na cały kraj zestawu lektur, nie musi dofinansowywać produkcji filmowej itp itd. Osobnym zagadnieniem jest: gdzie znajduje się owo minimum w którym państwo wystarczające dobrze radzi sobie z zapewnieniem porządku przy możliwie minimalnym własnym aparacie i jak je znaleźć, ale aby do takich dywagacji dojść trzeba elementarnej intelektualnej przywoitości, której wyraźnie Quasiemu brakuje, skoro woli on bawić się w tandetne i widoczne na pierwszy rzut oka manipulacyjki szyte nićmi o grubości lin cumowniczych.

Powyższe dywagacje to tylko przypomnienie elementarza, poświęcić im wpis to grzech i obraza dla czytelników (a ile was? - raz!). Wróćmy do naszych nieszczęsnych Somalijskich piratów i do wniosków do jakich skłaniają ich wyczyny naszych lewackich kolegów, aby analogia ze szklanką wody była pełna. Wnioskiem, do którego skłania lewaków przykład Somalijskich piratow jest oczywiście uzasadnienie omnipotencji państwa, bo jak nie to patrzcie: terror, horror, marmelada, chaos i piractwo! OK - przyjmijmy na chwilę punkt widzenia lewaków i cieszmy się, iż państwo opiekuńcze czuwa nad nami. Czy rzeczywiście? Czy skutecznie? Obudźmy na chwilę nos psa gończego, czy też dziennikarza śledczego w sobie i spójrzmy na sprawę piratów Somalijskich nie z perspektywy jednodniowego niusa, a bardziej długofalowej bo do tego także zachęca nas w/w artykuł. Otóż, co może być zaskakujące, okazuje się, że piraci nie przylecieli z kosmosu wczoraj, nie wyleźli również z podziemnych baz, w których kryli się i rozwijali przez dziesięciolecia. Żyli sobie w najlepsze, rozkwitali, krzepli, wzrastali, nabierali sił i środków i nadawali swojej pirackiej działalności coraz większego rozmachu i to przez całe dziesięciolecia. A gdzież w tym czasie były nasze opiekuńcze państwa? Gdzie ich GPSy, satelity, komputery, agencje monitorujące międzynarodowe zagrożenia i likwidujące je? Spały? A może były zajęte weryfikacją kadr pod względem prawidłowego profilu płciowego i rasowego? Cokolwiek by robiły, to nie robiły tego do czego je powołanao i pod jakim to pretekstem państwo wymusza od nas ciężką kasę. Nasze kochane, czujne państwa opiekuńcze przeoczyły fakt, iż za rogiem wyrasta im oprych zdolny reześmiać się im w twarz. Zauważyły go dopiero, jak im widok zaczął przesłaniać i w zęby przywalił!

No to ja się pytam  - gdzie tu niby leży domniemywana, ba! - przyjmowana za pewnik bez potrzeby dowodu! przez lewaków zaleta, iż nasze państwa bezpieczeństwo zapewniają, bo jak widać są w sprawach bezpieczeństwa międzynarodowego tak nieudolne, że pozwoliły byle bandzie obdartych desperatów wyrosnąć na siłę zdolną rzucać im obelgi prosto w twarz, z którą musimy się liczyć, a może już i bać! Swoją drogą przykład piratów także dowodzi siły prywatnej inicjatywy, znaczenia i wartości woli i determinacji, bo gdyby owym piraceniem zajęło się państwo, koncesjonowało licencje na korsarstwo, kontrolowało kodeks pracy pirata, przywileje związkowe i emerytalne, wysługę lat etc, to nie mielibyśmy się przecież czego obecnie obawiać.

Z mojego punktu widzenia państwo mogłoby z równą skutecznością nie posiadać ani jednego satelity, komputera, agenta, czy GPSa, a skutek zapobiegania zagrożniu byłby taki sam, jak obecnie, a prewencja to przecież middle name lewactwa. Równie dobrze moglibyśmy nie wydać na zabezpieczenia przed takimi przypadkami złotówki/euro/dolara, bo piraci pokazali ile ona są warte i jak skuteczne. Moi lewaccy towarzysze wybaczą więc, ale z przypadku piratów wyciągam całkowicie odmienny wniosek: instytucje państwowe są nieudolne, skuteczność ich działania jest równa braku działania, więc nie widzę powodów do radości, iż tak nieudolne państwo dba o moje bezpieczeństwo. Nie dostrzegam żadnych zalet wynikających z bycia chronionym przez nieudolnych obrońców w stosunku do bycia niebronionym w ogóle.

A to zaledwie początek, bo skoro nasze demo-tfu-kratyczne państwa wykazują się taką skutecznością inaczej na płaszczyźnie międzynarodowej, to czemu niby większą miałyby wykazywać wobec spraw wewnętrznych?

-- 
21.11.2008
NeG

Długoletni durny kuc po powrocie na ziemię.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka