Stało się, PiS przedstawił pierwszą część swojego "raportu" dotyczącego sprawy katastrofy smoleńskiej. No i się zaczęło.
W całym świecie, gdy komuś w tragicznych okolicznościach ginie ktoś bliski, od razu prowadzi się dochodzenie, które ma na celu wyjaśnić okoliczności oraz potencjalne sprawstwo. Ale nie u nas, nie w PiS.
Od razu wielkie oburzenie, jakim prawem Jarosław Kaczyński drąży temat. Przecież dopiero zaczęły się wakacje i postępowy naród chce żyć w krainie postępu, jakim mami go rząd. A tak, Macierewicz, jako polski Lenin, jest niewiarygodny, Kaczyński na prochach kwalifikuje się bez żadnych wątpliwości do szpitala psychiatrycznego, ile jeszcze Smoleńska i okolicznych „smętów”...
Jarosław Kaczyński powinien podać się do dymisji (ciekawe z jakiej funkcji), bo ogólnie nie ma żadnego prawa domagać się wyjaśnienia sprawy smoleńskiej, bo jątrzy i dzieli ludzi. A jako jednocześnie szef największej realnej partii opozycyjnej oraz członek rodzin ofiar przecież „idzie po trupach” by „prowadzić kampanię wyborczą”.
Czasami czuję, że mi ręce opadają, bo już nawet nie mam siły komentować i spierać się w tej sprawie. Niestety ciężko jest ostatnio przebić się przez grubą warstwę (no właśnie czego?) do rozumu większości odbiorców…
A telewizyjnych ścinek z mainstreamowych telewizji nie komentuję…
