„Poseł PO twierdzi, że po wydarzeniach boi się o życie i zdrowie swojej rodziny. – „Wynająłem dodatkową ochronę swojego domu, ale mimo to wyjeżdżam dzisiaj z rodziną z Lublina. Taka decyzja była niezbędna, bo inaczej zapewne polałaby się krew. Atmosfera, którą stworzył Jarosław Kaczyński jest atmosferą strachu”– oświadczył Palikot..."(Rzeczpospolita, 11.06.2010).
W zamierzeniu autorskim spin-doktorów z PO miało to zabrzmieć niczym powrót do tragedii i atmosfery strachu. Zamiast tego wyszedł kolejny kabaret i atmosfera śmiechu. Biedny pan Janusz przekracza kolejną granicę absurdu i tym razem kreuję się na sierotkę Marysię polityki polskiej. Ofiarę anonimowego siepacza od Kaczyńskich, który - uwaga, uwaga!!! -rzuciłw niego butelką! Tylko patrzeć jak grupa intelektualistów ze Zbigniewem Hołdysem na czele wysmaży jakiś list w obronie Biłgorajczyka, który - jadąc Sławomirem Nowakiem - reprezentuje "jasną stronę mocy".
Platforma używając Palikota i jego nieudolnych konfabulacji po raz kolejny sięgnęła po argumenty pokroju gumowego penisa i świńskiego ryja. Nie wiem kim jest pan, który rzekomo czymś rzucał w lubelskiego posła PO. Zastanawia mnie jednak, że tak ochoczo dał się sfotografować z wyciągniętym środkowym palcem i na następny dzień potulnie pojawił się w biurze poselskim skandalisty z Biłgoraja. Gruba nitka jaką jest szyta ta idiotyczna hucpa podpowiada, że już jutro lub na początku przyszłego tygodnia może dojść do „sensacyjnego” pokajania się krzywdziciela pana Janusza, który oczywiście okaże się sympatykiem Jarosława Kaczyńskiego.
Czy ktoś jeszcze da się na to nabrać?
Pozdrawiam
