Erneste Erneste
47
BLOG

Wybiórcze non possumus

Erneste Erneste Kultura Obserwuj notkę 1

"Gazeta Wyborcza", 01.11.2009

Kibolski zapiewajło po śmierci współwłaściciela Jana Wejcherta Legii Warszawa ryczał: "Jeszcze jeden, jeszcze jeden". - Już więcej na stadion nie wejdzie - zapewniają władze warszawskiego klubu. Kilka godzin przed meczem Legii z Ruchem zmarł 59-letni Jan Wejchert. Inny współwłaściciel klubu Mariusz Walter ma 72 lata. - Jeszcze jeden - zaintonował kibolski zapiewajło, gdy tylko rozpoczęło się spotkanie. Sto kilkadziesiąt gardeł podchwyciło. Reszta wygwizdała krzyczących, ale ci nie przestali śpiewać. Gdy służby porządkowe zaczęły ściągać zapiewajłę z płotu, kibole obrzucili ich krzesełkami i kubkami. Ochrona użyła gazu pieprzowego. Wtedy cały stadion ryczał już solidarnie "ITI spierd...". Gol dla Legii odwrócił ich uwagę tylko na chwilę.
 

Michał Pol, dziennikarz "Gazety Wyborczej"

Wprawdzie piłkarze Legii zagrali z czarnymi opaskami na rękach, ale zastanawiałem się czemu meczu z Ruchem nie poprzedziła minuta ciszy ku czci zmarłego tak niespodziewanie, po ciężkiej i krótkiej chorobie współwłaściciela klubu, Jana Wejcherta. Przecież to nie do pomyślenia chyba na wszystkich stadionach świata. Ale nie u nas. Po meczu okazało się, że minuty ciszy nie było na prośbę rodziny. Która niestety doskonale wiedziała co robi. Część kibiców zachowała się bowiem nawet nie skandalicznie, ale haniebnie. Powiedzieć, że nie potrafili się zachować w obliczu śmierci to nie powiedzieć nic. Skandując na początku spotkania „Jeszcze jeden! Jeszcze jeden!" przekroczyli wszelkie granice przyzwoitości… (...) Konflikt konfliktem, czym innym brak dopingu, obraźliwe hasła, inne akcje jak ta plakatowa, szkalująca działaczy, ale tej granicy, którą przekroczono w sobotę na Łazienkowskiej przekroczyć nie było wolno. Non possumus…

Komentarze pod artykułem "Wypadek znanej posłanki PiS. Ma złamaną rękę" na gazeta.pl, 06.11.2009

- "Chciała sie Koko upodobnić do swojego kaczego idola. Ciekawe czy ta głupia paniusia miała zapięte pasy.",

- "Czy jechała sama czy z proboszczem? Ręka mogła zaplątać sie w fałdy sutanny...",

- ""szkoda że nie kręgosłup:((((",

- "Czego się nie robi dla bycia w mediach .... Pewnie ma nadzieję, że ten desperacki krok skruszy Kim Jar Kacza."

Problemy z kibolami mają władze wielu polskich klubów, problem ze swoimi kibolami ma również "Gazeta Wyborcza". Nie wiem czy na chamstwo swoich internetowych kiboli zareagują dziennikarze "Gazety Wyborczej", nie wiem czy swoje "non possumus" wygłosi Michał Pol - zapewne nie, bo to przecież nie pierwszy taki przypadek (wystarczy przypomnieć sobie, co czytelnicy gazeta.pl pisali na forum pod artykułem o cięzkiej chorobie matki Jarosława i Lecha Kaczyńskich).  Znacznie wygodniej jest piętnować innych, wykrzykiwać buńczucznie "non possumus", szukać źdźbła w cudzym oku zamiast belki w swoim. Znacznie ciężej jest spojrzeć na własne podwórko - na pełną nienawiści, pogardy i jadu zgraję baranów, na tych "młodych, wykształconych, z wielkich miast", wychowanych na artykułach Michnika, Żakowskiego czy Pacewicza.

Czy szefostwo "Wyborczej" naprawdę nie widzi, że kibole mediów Agory są znacznie bardziej chamscy, agresywni i bezmyślni od tych z Łazienkowskiej? Śmiem twierdzić, że widzi - nie bez kozery na stronie gazeta.pl pod większością artykułów dotyczących śmierci czy choroby znanej osoby publicznej (np. wypadek i śmierć Bronisława Geremka) blokowana jest możliwość dodawania komentarzy. A jednak, gdy tylko nadarza się okazja dokopać przeciwnikowi politycznemu (taką okazją może być choćby nawet wypadek osoby nielubianej przez dziennikarzy "Agory") forum pod odpowiednim artykułem zostaje otwarte, sfora zostaje "wypuszczona na wolność", strumień chamstwa zaczyna płynąć swobodnie.

Opisany w "Wyborczej" niesławny "zapiewajło" ma ponoć zakaz wejścia na stadion na Łazienkowskiej. Jeśli faktycznie jego głównym życiowym celem jest szerzenie chamstwa, łamanie "granic, których nie wolno przekroczyć" nie musi wcale starać się o powrót do "gniazda", wystarczy jeśli zaloguje się na gazeta.pl.  Musi się tylko trochę się bardziej podszkolić; "jeszcze jeden" to zbyt łagodny i zbyt wyszukany komentarz jak na "agorowe" standardy.

Erneste
O mnie Erneste

Wierzę, że nie istnieje coś takiego jak kłamstwo idealne; nawet w najmisterniej utkanych manipulacjach czai się prawda, która aż się prosi, by ją odkodować:).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura