Erneste Erneste
77
BLOG

Jak rozmawiałem z Tuskiem o kurczakach

Erneste Erneste Polityka Obserwuj notkę 7

Platforma Obywatelska triumfuje. Odnalazła panią Ewę, z którą przed pamiętną debatą rozmawiał obecny premier Donald Tusk. To znaczy, właściwie to nie on rozmawiał, bo choć to człowiek wrażliwy na dolę i niedolę pospólstwa, to do rozmawiania ma przecież swoich ludzi. A więc ci ludzie, a właściwie jeden człowiek: Krzysztof Gregorek, znany obecnie raczej jako Krzysztof G., przypomniał sobie, że w ciężkich przedministerialnych czasach piastował stanowisko dyrektora szpitala w Skarżysku-Kamiennej i pod sobą miał między innymi pielęgniarki, które zarabiały wówczas śmieszne pieniądze. Dalej już poszło jak z płatka, Gregorek skontaktował się ze swoim następcą na dyrektorskim stołku, ten przygotował odpowiednie pisemko, pisemko przekazane zostało - prawdopodobnie przez naczelną pielęgniarkę - do pani Ewy, a ta je podpisała, bo i czemuż miałaby nie podpisać.

I koniec, tak zakończyła się rozmowa Donalda Tuska z panią Ewą. Nie ma się o co czepiać, panie Sekielski.

Ze swej strony, uprzedzając nieuzasadnione zarzuty i oskarżenia pragnę oświadczyć, iż ja również rozmawiałem przed pamiętną debatą z panem Tuskiem. Nasza rozmowa dotyczyła cen kurczaków. A było to tak: pewnego ranka poczułem ogromną ochotę na pieczonego kurczaka, poszedłem więc do osiedlowego sklepu w celu dokonania zakupu. Niestety przy kasie okazało się, że brakuje mi kilku złotych (poza kurczakiem kupowałem wtedy jeszcze jabłka, ziemniaki i chyba gaz ziemny ale co do tego ostatniego nie jestem pewny). Na szczęście w sklepie był również kolega Józek z bloku naprzeciwko, który pożyczył mi brakującą kwotę. Przyznaję, trochę było mi wstyd, więc zacząłem marudzić, że wszystko przez to, że ceny tych - podstawowych przecież - produktów ciągle rosną i człowiek nigdy nie wie, ile kasy ma wziąć na zakupy. Jakże wielkie było moje zdumienie, gdy kilka dni później, siedząc wygodnie przed telewizorem zobaczyłem i usłyszałem Donalda Tuska powtarzającego toczka w toczkę moje słowa. I uwierzcie, dopiero wtedy doszło do mnie, że przecież kolega Józek zna się z jednym byłym radnym - też z naszego osiedla, a ten radny z kolei zna jednego byłego senatora, a tenże senator zna z kolei pewnego posła, któremu zdarza się dość często przebywać w okolicy ucha prezesa Platformy.

No cóż, pozostaje mi teraz powtórzyć za panią Ewą: jestem, żyję w realu; telewizja wplątała mnie w niekomfortową sytuację - jako, że w sklepie mówiłem wówczas głośno, to i sprawa stała się głośna. Ilekroć wyjdę na spacer, podchodzą do mnie różni ludzie z petycjami, prośbami i skargami; do osiedlowego sklepu chadza teraz wyłącznie moja żona ale i jej nie dają spokoju ("dobrodziejko nasza, pomiłuj, masło takie drogie"). Z drugiej strony zdarzają się i plusy tej sytuacji; ostatnio zgłosił się do mnie na przykład jakiś facet z Urzędu Miasta i zapewnił, że gdybym chciał kiedyś wysyłać jakieś CV, to on chętnie je przejrzy i poprawi.

Tak czy inaczej, z panem premierem niewątpliwie rozmawiałem. A w najbliższą niedzielę planuję z nim, to znaczy mówiąc precyzyjniej: z kolegą Józkiem, zagrać w piłkę! I nic panu do tego, panie Sekielski!

Erneste
O mnie Erneste

Wierzę, że nie istnieje coś takiego jak kłamstwo idealne; nawet w najmisterniej utkanych manipulacjach czai się prawda, która aż się prosi, by ją odkodować:).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka