Erneste Erneste
41
BLOG

Opowieść o pewnej partii (z zagadką na koniec)

Erneste Erneste Polityka Obserwuj notkę 3

Dawno, dawno temu w pięknym kraju nad Wisłą działała sobie pewna partia powszechnie uchodząca za liberalną i inteligencką. Partia ta miała za sobą wielkie wyborcze sukcesy i choć w ostatnim czasie przeżywała lekki kryzys, to jednak wciąż dysponowała potężną polityczną i medialną siłą, wciąż miała wiele do powiedzenia w kraju. Aby zaradzić pierwszym objawom kryzysu, pierwszym sygnałom zniechęcenia społeczeństwa do partii, jej włodarze postanowili urządzić wielkie medialne show. W świetle kamer, w błysku fleszy, z pompą i zadęciem ogłoszono zatem wielkie, przełomowe, wewnętrzne wybory w partii - wybory te miały wyłonić nowego przywódcę ale przede wszystkim miały zwrócić uwagę mediów i społeczeństwa, pokazać jak demokratyczna, nowoczesna i przejrzysta jest partia i jak pasjonujące rzeczy w niej dzieją.

Tak naprawdę przywódca został wybrany znacznie wcześniej; był nim stary, sprawdzony członek ścisłego kierownictwa partii - człowiek stateczny i lojalny wobec swojego środowiska. Na potrzeby wyborów dokooptowano jednak drugiego kandydata - był nim ambitny, nieco czupurny reprezentant "frakcji młodych". Tak oto partia wszem i wobec okazała, jak bardzo leży jej na sercu pluralizm myśli i poglądów, jak pięknie i na równych prawach rozkwita w jej ramach dialog międzypokoleniowy.

Oczywiście nie wszystko było tak piękne - reprezentant młodych, choć pouczony, by nie traktował tych wyborów aż tak poważnie, by wyluzował, by nie robił sobie zbytnich nadziei i cieszył się już choćby tym, że wolno mu było w ogóle do wyborów stanąć, w pewnej chwili poczuł jednak zew krwi. Jako, że był to człowiek odważny, skłonny do ryzyka i chętny do rywalizacji, dał się ponieść emocjom i w ostatniej fazie przedwyborczej kampanii, wzniesiony głosami entuzjazmu swoich popleczników, uwierzył, że - niezależnie od tego, kto "liczy głosy" - on tych głosów może mieć więcej.

Ogłoszono nareszcie wyniki wyborów. Klęska "młodego" była całkowita. "Stary", z dobrotliwym uśmiechem na ustach wspaniałomyślnie podziękował swemu konkurentowi za uczciwą walkę a potem już tylko triumfował w gronie swych stronników.

Dla "młodego" dotkliwa porażka była bolesnym otrzeźwieniem. Dotarło wreszcie do niego, że był tylko pionkiem w grze, figurantem, który miał służyć dla podniesienia prestiżu partii. Publicznie upokorzony, wzgardzony i wyśmiany, poprzysiągł zemstę. Wiedział, że ulgę jego zranionej dumie dać może jedynie ostateczne zwycięstwo nad tym zramolałym, przeżartym cynizmem towarzystwem wzajemnej adoracji, które w świetle jupiterów zadało mu tak dotkliwą hańbę. Zebrał swoich najwierniejszych druhów i rozpoczął spisek...

Zgadnijcie, o jakiej partii to opowieść?

Erneste
O mnie Erneste

Wierzę, że nie istnieje coś takiego jak kłamstwo idealne; nawet w najmisterniej utkanych manipulacjach czai się prawda, która aż się prosi, by ją odkodować:).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka