estimado estimado
1656
BLOG

AGNIESZKA HOLLAND I ZWROT JEJ SYMPATII POLITYCZNYCH

estimado estimado Kultura Obserwuj notkę 44

Bardzo niegłupi człowiek o 'salonowym' nicku @Zbyniek, z którego zdaniem się liczę i mimo wszelkich różnic w dobrych 90% muszę się zgodzić,  umieścił wczoraj u RRK taki oto komentarz:


"Nie tak dawno Pani Agnieszka Holland stwierdziła że nie będzie głosować na oszustów z PO bo nie zagłosowali za związkami partnerskimi jej córka poszła dalej zapowiedziała całkowity wyjazd z kraju.
Profesor Stefan Niesiołowski jak przystało na niego odpowiedział Holland że dla niej ważniejsza jest córunia ktora jest lesbijką niż Polska
 
Tak się składa Zbyńku, że 'Niesioła' też cenię i liczę się z jego zdaniem, ale tu jednak nie całkiem się z Wami zgadzam.
 
Pisałem ostatnio parę razy, że (1) jestem na 100% za związkami partnerskimi (nie "małżeństwami gejowskimi!"), ale (2) mam inne priorytety i wg mnie dla przyspieszenia tej sprawy o 5-10, góra 15 lat nie należy podejmować wielkiego ryzyka politycznego, które może zakończyć sie bardzo nieprzyjemnie, i to również w zakresie spraw o wiele ważniejszych i pilniejszych. Żeby było zabawnie, zgadzają się ze mną w 100% moi znajomi geje. 
 
Ale teraz i tutaj chcę mówić nie o tej sprawie, lecz o reakcji Twojej i 'Niesioła' na wypowiedź Agnieszki Holland, będącą z kolei reakcją na chwilowe fiasko sprawy związków partnerskich. 
 
Wypowiedzi Pani Holland i jej córki czytałem. Tak wyszło, że nie zgadzam się z nią, ale też z Waszą oceną jej samej na podstawie tych enuncjacji.
 
Jak się rzekło, mam tylko paru znajomych czy kolegów kochających w inną stronę (być może jest ich więcej, tylko ja o tym nie wiem, bo nie zdecydowali się na 'coming out'). Być może moja wrażliwość byłaby nieco inna, gdyby dotyczyło to mojego własnego dziecka. 
 
Dlatego - tak myślę - nie mam moralnego prawa ją osądzać, tzn. mam go dokładnie tyle samo, ile go mają spóźnieni bohaterowie, którzy nie załapali się na internowanie lub obróbkę przez SB, bo urodzili się w latach 80. albo z różnych innych powodów, w stosunku do tych, którzy się na to narazili i tego doświadczyli.
 
Co prawda akurat oni, ci spóźnieni bohaterowie, wyrokują w najlepsze, kto bohater, kto tchórz i co wytrzymałaby 13-letnia dziewczynka, ba - śledzą wyniki badań IPN z takim nastawieniem, jakby dziś, po 30 latach, śledzili transmisję z meczu "Bezpieka kontra Extrema", i to z całych sił kibicując ubekom, "trzymając za nich kciuki", bo przecież reagują spazmem rozkoszy na każdą wiadomość o sukcesie ubeka - prawdziwym złamaniu kogoś lub tylko doprowadzeniu go do podpisania lojalki. Zupełnie jak na gola strzelonego przez bezpiecznika opozycjoniście, i to jakby nie wtedy, a dopiero dzisiaj, zza grobu, po końcowym gwizdku tamtego nieprzesadnie czysto granego meczu. 
 
Wracamy do tematu. Na mój gust (ale nie osąd!), wypowiedzi i zapowiedzi obu Pań H. są cokolwiek zbyt emocjonalne. 
 
To trochę tak, jakbym podejmował decyzję o emigracji, bo mi strażnik miejski niesłusznie "but hiszpański" na koło założył albo przegrałbym jakąś sprawę przed sądem I instancji. Albo wychodził z meczu piłkarskiego po pierwszym wycofaniu piłki do bramkarza, żeby móc się bezpiecznie przegrupować na boisku. Owszem, wolno, ale czy koniecznie akurat z takiego powodu?
 
Osobiście miałem raz w życiu sposobność zamienić z Agnieszką Holland parę słów i o dziwo, tamta rozmowa też dotyczyła decyzji - kraj czy emigracja. Stan wojenny zastał prawie całą rodzinę na Zachodzie - mnie w Niemczech, na zwykłych saksach, na czarno, brata w innym miejscu Niemiec, ś.p. Mamę (wtedy tzw. 'młodą emerytkę') w Paryżu, z podobnych powodów, ale wśród wieloletnich znajomych (Mama urodziła się i wychowała we Francji). 
 
Krótko, bo nie o tym chcę mówić, byliśmy wtedy odcięci od miarodajnych informacji z kraju, cokolwiek zdezorientowani i wystraszeni (przy całym horrorze stanu wojennego - wiadomości z kraju docierały mocno nadmuchane przez zagranicznych reporterów, nie trzymały 'proporcyjum', a zadzwonić nie było można).  
 
Postanowiliśmy z bratem pojechać na Święta do Mamy do Paryża. Tam wraz z tłumem Polaków i Francuzów mogłem sobie pokrzyczeć m.in. pod polską i ruską ambasadą.  Dziwnym zbiegiem okoliczności skrzyżowały mi się tam ścieżki z (żyjącym) Jackiem Kaczmarskim, po raz ostatni za jego życia. Mieliśmy w samochodzie świeżo zamontowane zachodnie radio, z zakresem UKF jeszcze nieprzestrojonym na komunę, pokręciłem gałką i usłyszałem piosenkę Jacka, a potem jego komentarze po francusku i znowu piosenkę w jakimś lokalnym "Radio Montmartre", które w tamtych dniach oddało swoje studio Polakom, jako "Radio Solidarite". W jakiejś knajpie szybciutko ustaliłem numer telefonu i zadzwoniłem, Jacek się odezwał, ale miał tylko parę sekund, więc podał mi inny numer, pod który miałem zadzwonić później wieczorem.
 
Zadzwoniłem, odebrała pani, po krótkiej próbie porozumienia się po francusku przeszliśmy na polski. Przedstawiłem się ja, przedstawiła się i rozmówczyni. Była to właśnie Agnieszka Holland. Owszem, Jacek korzystał z jej gościny, ale jeszcze nie wrócił z miasta. 
Jestem na 110% pewien, że moje nazwisko nie mogło jej nic mówić, mimo to zapytała mnie o moją sytuację i plany, po czym zaczęła żarliwie przekonywać mnie, żeby do tego cholernego reżimu w żadnym przypadku nie wracać, bo to najgorsze, co można zrobić. 
Rozmawialiśmy uprzejmie, nawet wyraźnie życzliwie, oczywiście przez tę chwilę po imieniu, ale szczerze mówiąc, przez to jej przekonywanie nie czułem się komfortowo. Po dłuższej chwili delikatnie "wyślizgnąłem się z jej objęć". 
Kiedy zadzwoniłem ponownie, już do tego nie wracaliśmy, po prostu podała słuchawkę Jackowi. 
 
Przyznasz Zbyńku, że mam jakieś prawo mówić o podobieństwie tych dwóch mocno impulsywnych reakcji, mimo że obie sytuacje wyraźnie różniły się i gatunkiem, i ciężarem. 
 
Ale Pani Agnieszka jest artystką, ma prawo do emocji; zwłaszcza tam, gdzie chodzi o pryncypia, w które wierzy, a na dokładkę o krzywdę spotykającą kogoś bardzo bliskiego. Raczej nie chcaiłbym żyć w świecie wyrachowanych i cynicznych artystów... Być może z podobnych powodów związki artystów np. w Hollywood rozpadają się łatwiej niż w innych sferach i miejscach. Być może gdyby te i inne emocje były mniej intensywne, to Agnieszka Holland nie byłaby wielką artystką i nie dała nam wielu filmów, w tym paru wybitnych
 
Dlatego proponuję, żeby akurat jej i innych artystów nie sądzić wg poglądów, a miarą ich wielkości artystycznej
 
P.S. Z powodu odmiennych poglądów politycznych nie skreślę jako artystów dużego formatu ani Pani Agnieszki , ani ś.p. Przemka Gintrowskiego, choć moim zdaniem mocno odjechał w drugą stronę, i nie przestanę też słuchać piosenek z "Raju" (Herbert, Kaczmarski) w wykonaniu Ewy Dałkowskiej, choć ona ślepo wierzy w braci Kaczyńskich i te klimaty. 
 
Rymkiewicza skreślę, już dawno skreśliłem, bo nienawistny starzec chce niszczyć i rozlewać nie swoją krew. 
estimado
O mnie estimado

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura