Anders Breivik morderca, który z zimną krwią dokonał mordu z politycznego zaślepienia rości sobie pretensje o niegodnne traktowanie w miejscu osadzenia.
Kim jest?
Terrorystą, który 22 lipca 2011 roku dokonał zamachu na siedzibę premiera Norwegii, gdzie zginęło 8 osób, a następnie ubrany w mundur policyjny udał się na wyspę Utoya i tam z broni automatycznej dokonał masakry na 69 uczestnikach obozu młodzieżowego.
Sam proces budził wściekłość na całym świecie. Idealnie ubrany zwyrodnialec przyjął role gwiazdy. Prowokował i drwił. Niczego nie żałował. Uśmiechnięty przykładał zaciśniętą dłoń do klatki piersiowej, po czym wyprostowaną ręką wznosił gest.
Na to wszystko patrzyły rodziny pomordowanych. Od mordercy oddzielała ich specjalna szyba.
Breivik dostał wyrok 21 lat więzienia, bez możliwości wcześniejszego zwolnienia, ale z możliwością przedłużania kary.
Chwilowa ulga w odizolowaniu tej bezczelnej twarzy była krótka. Breivik bawi się nadal bólem i rozpaczą. Jest mu mało jak każdemu mordercy, którego upaja krew. Wprawdzie nie dostał broni, ale wie jak strzelać bez kul.
Teraz pisze skargi na nieludzkie traktowanie w miejscu osadzenia. Żali sie na liczne przeszukania osobiste, że musi się kilka razy rozbierać, nie ma też kontaktu z ludźmi, a do pisania dostał długopis, który sprawia mu ból. Jak pisze boi się, że dostanie od tego artretyzmu. Inni więżniowie nie wykazują wobec niego emaptii, a strażnicy pilnują go nawet przy goleniu. W liście porusza łamanie krajowych i międzynarodowych przepisów wobec niego.
Pismo jest na kilka stron. Napisane zostało przy pomocy okrutnego długopisu...
Po co to robi?
Ano po to, by bolało. On upaja się cierpieniem i wie, że tak długo będą go nienawidzić jak długo się nie da wybaczyć.
Szkoda tylko, że nie został sądzony zgodnie z kodeksem Hammurabiego, bo w tym przypadku ucierpiałoby jedynie jedno szatańskie istnienie.
