lech ewaryst lech ewaryst
160
BLOG

Bunt w jaskini

lech ewaryst lech ewaryst Rozmaitości Obserwuj notkę 1

 

Gdyby jaskiniowcy wiedzieli, że są jaskiniowcami, 
to by się wstydzili

 

 Zbuntowała się młodzież czasu kamiennego:
"Mamy już po uszy stylu łupanego!
Zamiast w borze siedzieć i orzechy chrupać,
musimy kamienie łupać.
I łupać i łupać.
Toż kamienie są po to, żeby nimi rzucać".
 
Długo trwały niesnaski, zatargi i zwady,
aż nareszcie doszło do narady 
kamiennej gromady.

Starszy od kamieni wstał. 
Zapiąwszy swą niedźwiedzią odzież
krzyknął z oburzeniem: "Ta dzisiejsza młodzież!".
Nie czekał na oklaski, usiadł koło słupa
i  - nadal oburzony  - wielki kamień łupał.

Siedział z boku Błotniak.
Niemiłe mu waśnie,
więc  żwawo wykrzyknął :
 " Tak trzeba, no właśnie!"

Głazol się obruszył. 
Z kamiennym obliczem rzekl: 
" Ja tu sobie swawoli nie życzę.
Bo na każdej zmianie, rzecz to oczywista,
zawsze  ktoś coś traci, kto inny korzysta.
Przy czym dodać muszę, choć słów na to szkoda:
młodzież jest szczerbata i  do tego młoda".

 W ostrych słowach  protestował 
młody junak Twarda Głowa: 
" Od tego jest młodzież, żeby się buntować!".
 
" Najważniejsza jest zmiana!" - zakrzyknął  Kurzawa.
- Zmieniać, zmieniać, zmieniać!
Taż to prosta sprawa.
A po każdej zmianie wszystko będzie lepsze.
Zanim spieprzę".

Szczękacz zjadł zęby w walkach z mamutami. 
Teraz  wyseplenił: " Nie zgadzam sie z wami.
Ja pomysły wase seldecnie chlomolę,
ja zmieniać nie będę, ja opluwać wolę .
A kto mi podskocy, dam mu najpielw w kloce, 
potem piaskiem w ocy".

Baba się podniosła. Piękna, krzepka, rosła.
Półwąs swój otarła, w  rękę  jajko wzięła.
" W jajku szukaj prawdy " - z dumą wykrzyknęła.
- Chociażbyś gotował i latami smażył,
na miękko kamienia nigdy nie  uwarzysz.
Bo  jajka to młodość  i w nich  przyszłość leży, 
nowości uroda i szczęście młodzieży".

 Zamilkła w  podziwie  zwaśniona gromada:
"  Baba pięknie gada".
"  Ależ  Baba bredzi! " - Okrut się rozzłościł. -
 Ja mam łupać jajkiem?  Kamieniem  nie prościej?".

Do późnego wieczora trwają ostre waśnie.
Słońce już  się żegna, cień ostatni gaśnie. 
W dali nad jeziorem pterodaktyl skrzeczy,
czas zakończyć swary, pora przejść do rzeczy.
 
Starzec siwiuteńki, na kosturze wsparty,
( miał on już na karku krzyżyk prawie czwarty ), 
siedział dotąd w rogu i uważnie słuchał,  
dźwignął się z posłania, kosturem zastukal:
" Wystarczy gadania!
Piękne  czasy mamy, przychylne nam nieba , 
przy tylu kamieniach zmian nam nie potrzeba.
Takoż i powiadam, co zrobić należy: 
Babie zabrać jajko, baty dać młodzieży!
Lepszego żywota w życiu nie zaznamy.
No, a  teraz dziatwo, pieśń naszą śpiewamy!".

Z pokorą lud przyjął słuszne starca słowa.
Gdy tylko zamilkła najprzedniejsza głowa,
kiedy juz wiatr zgody przegnał chmury sine,
sięgnął po kamienie, podjął łupaninę.
 
W takt łupanych kamieni chór kamiennej wiary  
porwał  w świat z jaskini ludu hymn prastary: 

 " Kamień na kamieniu, na kamieniu kamień,
a na tym kamieniu jeszcze jeden kamień.
Tam, gdzie my łupiemy, zawsze pozostanie  
kamień na kamieniu, na kamieniu kamień ".

Chór jak wicher niewstrzymanym dechem 
poniósł w puszczę muzykę i podwoił echem.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości