Nie udało się zmienić okrągłostołowych zasad konstrukcji Trzeciej RP w roku 1992, nie powiodły się plany budowy Czwartej w 2005, całość trzyma się świetnie niczym moskiewskie Mauzoleum Lenina. Niby co jakiś czas słychać opinie, że pora truchło pogrzebać, a jednak zbyt wiele na nim postawiono, by toto pozwolić ruszyć.
PRL – Bis skończył 20 lat, a Polacy dalej mają wybierać pomiędzy Tuskiem -53%, a Kwaśniewską - 47%. Wczorajszy sondaż właśnie im uzmysłowił, nad czym powinni się zastanawiać i gdzie mają szukać naprawdę poważnych kandydatów, by nie zmarnować swych cennych głosów.
Wygrana PiS w 2005r., jak widać nie pasowała mularzom wolnej – inaczej. Zmasowany atak, jaki szedł od wewnątrz i z zewnątrz, niekorzystne warunki współpracy koalicyjnej, a przede wszystkim nagromadzone na Wiejskiej ludzkie ułomności spowodowały upadek koncepcji budowy Czwartej Rzeczypospolitej.
Stanowi to wielką symboliczną i ideologiczną stratę. Zmarnowano jedno z najlepszych haseł, a wielu ludziom zdecydowanie nie spodobał się obskurny plac politycznej inwestycji.
Czy mogło być lepiej? Trudno wymądrzać się po fakcie, do tego recenzując działania realnie zaangażowanych, a w rezultacie – przegranych.
Strategia długiego zamknięcia organizacji, a później nagłego otwarcia w sytuacji otrzymania możliwości przejęcia władzy okazała się nietrafiona i zgubna. Ale czy można było zastosować inną? Nie ferujmy wyroków bez dostatecznej wiedzy.
Pamiętamy ciepłe w kolorach bilbordy wyborcze Lecha Kaczyńskiego.
Za biurkiem, przy zapalonej lampie, albo te wspólne z rodziną…
Co z tych obrazów zostało? Czy wszystko można zrzucić na trudne warunki działania, na wredne otoczenie, na nieprzyjazne media?
Faktem jest, że kraj w którym nauczycielom wkłada się śmietniki na głowy, a z urzędującego prezydenta „robi sobie jaja” bezkarny poseł na Sejm, nie sprzyja budowie autorytetów.
Z drugiej strony może lepiej by było, gdyby w tych warunkach zarówno Pan Prezydent, jak również jego współpracownicy bardziej jednak przyznawali się do konserwatywnych zasad.
W przypadku ratyfikowania Traktatu Lizbońskiego Lech Kaczyński będzie ostatnim prezydentem Trzeciej Rzeczypospolitej i straci legitymację do sprawowania władzy.
Oby tak się nie stało, oby przeszedł do historii, jako ten, który się nie ugiął i nie zdradził.
Współczesna polityka coraz mniej przystaje do konwencji legend rycerskich, a często nawet zarzuca pospolitszą i bardziej współczesną fakturę westernu.
W rozgrywce Dobra ze Złem nie uczestniczy już po jasnej stronie - ani mąż o czystym sercu, oraz niezłomnych kodeksowych zasadach - ani nawet zdeterminowany w zaprowadzeniu prawa i sprawiedliwości uczciwy szeryf.
Na pytanie w jakiej grze wszyscy uczestniczymy, kto ustala jej zasady i rozdaje karty, a przede wszystkim gdzie w tym szemranym układzie znajduje się prawdziwe Dobro, Polacy będą sobie kiedyś musieli odpowiedzieć sami.
A później wyciągnąć te właściwe wnioski.
Właśnie wtedy, kiedy do tego dojrzeją - skończy się III Rzeczpospolita i wróci ta, którą niegdyś nazywano Najjaśniejszą.
Na dzień dzisiejszy mamy natomiast ewentualność kolejnej zmiany formuły zarządzania polskimi masami. Podobnie jak sowiecki PRL przepoczwarzył się niegdyś w III RP, by w niej bisować do dziś - tak ta, którą znamy, ostatecznie przejdzie w fazę unijną.
W przypadku podpisania przez Prezydenta Rzeczypospolitej, a następnie wejścia w życie zapisów Traktatu Lizbońskiego też skończy się byt pn. Trzecia Rzeczpospolita.
Nawet jeśli zachowamy nazwę, będzie to koniec wielu obecnych w niej iluzji i rzeczywistej nadziei.
Przejdzie do historii razem ze wszystkimi poświęceniami, ułomnościami, zdradami i całą naszą polską pospolitą głupotą.
Tylko czy o taki koniec III Rzeczypospolitej nam wszystkim w ostatnich latach chodziło?
I co będzie po niej? Szybkie wybijanie się na niepodległość, czy marazm zniewolonego znów z własnej winy, wielkiego niegdyś narodu?
Kraków, 22 czerwca 2009r. Jan Szczepankiewicz