Ks. Isakowicz-Zaleski: „Nie można Radia Maryja traktować jako agendy Kościoła, bo jest to własność Zgromadzenia Zakonnego Redemptorystów. Biskupi w Polsce nie mają najmniejszego wpływu na tę rozgłośnię”.
Aha. I zakon nic sobie nie robi z Episkopatu, Watykanu, bo w Kościele panuje demokracja? O la la… Jakie to piękne i sentymentalne.
Ks. Isakowicz-Zaleski znany jest z dociekliwości. Wie o agentach i grzesznikach. Ciekawe, że nie drąży tematu zależności SB od PZPR, np. poprzez upublicznienie pełnej listy członków PZPR, takiej proskrypcji à la lista Macierewicza albo Wildsteina. Niemożliwe? Nikt nie ma na to wpływu? A może zbyt dużo ludzików było zmoczonych w tę ateistyczną organizację, wrogą Kościołowi? I byłby narodowy wstyd albo, co gorsza, międzynarodowy? Np. tak M. Wolski, członek PZPR, wielki jak korek od butelki, albo jakiś inny poeta lub filozofek? Oczywiście można było być w PZPR i zarazem być katolikiem. Po 1989 r. było łatwiej w takiej sytuacji ustawić się w życiu. Drobne i większe cwaniaczki mają się dziś dobrze, a nawet lepiej. A że tandetna to postawa? A co to kogo obchodzi? Przecież jest ks. Isakowicz-Zaleski, który zna prawdę, a jego rozum nie jest względny, lecz bezwzględny. Czy to z prawa, czy to z lewa, widomo, że „ Naród swój poniża nie tylko tyran, kat, ale i trzcina, co się chwieje przez szereg długich lat”. Takich trzcin było przez ponad pół wieku w Polsce kilka milionów. Dziś zasiadają w pierwszych ławkach w kościołach, parlamentach, itd. Nawet byli „opozycją internowaną”, która wódkę piła na grobach Polaków rozstrzeliwanych przez Niemców podczas II wojny. Mają poparcie - przynajmniej pozornie - zakonów, partii politycznych i głupoty lub niewiedzy wyborców. Czują się wolni, równi i solidarni, czyli braterscy (choć już dawno wiadomo, że wolność nie znosi równości, a wobec równości solidarność, znana jako braterstwo jest anachronizmem). Smacznego!
