Fakt - Opinie Fakt - Opinie
582
BLOG

Konrad Schuller FAZ: „Niemcy nie powinni zapominać o wypędzeniac

Fakt - Opinie Fakt - Opinie Polityka Obserwuj notkę 35

Polska martwi się, że Niemcy na nowo definiują swoją historię. Że z katów mają się stać ofiarami. Dowodem na to ma być plan utworzenia w Niemczech centrum pamięci niemieckich wypędzonych.
 

Wystarczy jednak przejść się po Berlinie, by przekonać się, że teoria totalnej rewizji historii nie ma absolutnie żadnego sensu. Każdy, kto minie Bramę Brandenburską i dojdzie do Bundestagu, nie znajdzie w zasięgu wzroku pomnika ku czci Bismarcka ani tym bardziej Hitlera, tylko potężny i pełen powagi monument Holokaustu. Jeszcze żaden naród na świecie na świecie nie zdobył się na to, żeby centralny pomnik swojej stolicy poświęcić nie własnym „bohaterom”, tylko ofiarom własnych zbrodni. Powszechna przemiana katów w ofiary wyglądałaby przecież zupełnie inaczej.
Mimo to niepokój wielu Polaków nie jest bezpodstawny. Przy wszystkich niemieckich deklaracjach o odpowiedzialności za wojnę i za Holokaust w stosunku do sąsiadów ze wschodu Niemcy wykazują bowiem ogromne braki. Nie chodzi jednak o to, że w Niemczech świadomie rozpowszechnia się kłamstwa. Głównym problemem jest raczej niewiedza. Mało kto dziś w Niemczech wie, jak wyglądała wojna w Polsce. Krótka kampania wojenna, a potem spokój – takie jest powszechne, fałszywe przekonanie. O pacyfikacji polskich wsi, o zagładzie polskich intelektualistów, o prawie sześciu miliona zabitych (włączając w to Żydów) słyszało w Niemczech co najwyżej paru specjalistów. A Powstanie Warszawskie sami niemieccy prezydenci mylą z powstaniem w getcie.
Wobec tej ignorancji i mimo wszystkich deklaracji ze strony Niemców o ich wspólnej odpowiedzialności, strach Polaków przed Centrum Wypędzonych w Berlinie jest zrozumiały. Ten strach wynika z obawy, że dla niemieckiej opinii publicznej, która zapomniała o nazistowskim terrorze wobec Polaków, wypędzenie Niemców, które przyszło potem, mogłoby wydawać się zbrodnią bez historycznego wstępu, czymś, co można by złożyć wyłącznie na karb tych, którzy wypędzali. Sprawcy i ofiary rzeczywiście zamieniliby się wtedy rolami.
Czy powinniśmy więc zrezygnować z Centrum Wypędzonych? Nic bardziej błędnego. Fakt, że pamięć o wypędzeniu w zestawieniu z ogólną ignorancją w sprawie niemieckich zbrodni przeciw Polsce daje skrzywiony obraz, nie oznacza, że powinniśmy stawiać mur milczenia. To i tak nie mogłoby się udać. Pamięć o utraconym Heimacie, o mordach i gwałtach podczas ucieczki (które zresztą najczęściej nie były popełniane przez Polaków) jest wciąż żywa w milionach niemieckich rodzin. Polacy sami wystarczająco dobrze wiedzą, że pamięci narodu nie da się po prostu wymazać. Tak jak pamięć o Powstaniu Warszawskim nie zanikła w ich kraju nawet w czasach komunizmu, tak i my w Niemczech nie możemy po prostu usunąć jednym dekretem pamięci o zbiorowej katastrofie wypędzenia.
Dlatego mamy dwie możliwości. Możemy zrezygnować z publicznego prezentowania wypędzeń, a społeczną pamięć o tym wydarzeniu z jej całą emocjonalną energią pozostawić samą sobie. Dopuścilibyśmy w ten sposób do tego, że obecna kombinacja niewiedzy i traumy dalej będzie wrzeć w niemieckich rodzinach. Niemieccy neonaziści tylko na to czekają, żeby nawarzyć trującej zupy z nienawiści i resentymentu.
Możemy jednak tę pamięć, która przecież istnieje, przejąć i umieścić w prawdziwym historycznym kontekście, którego ona tak pilnie potrzebuje. Możemy przypominać Niemcom, że mordercze wypędzenie kobiet i dzieci było wprawdzie zbrodnią, ale łańcuch przyczyn, który do tego doprowadził, nie zaczął się dopiero w 1945, lecz już w 1939 roku wraz z niemieckim atakiem na Westerplatte albo w 1933 roku wraz z przejęciem władzy przez Hitlera. Możemy tłumaczyć, że to najpierw my sami ponosimy odpowiedzialność za to, że Breslau nazywa się dzisiaj Wrocławiem i że podczas wypędzenia miliony ludzi straciły życie. Możemy przypominać o tym, że nasi dziadkowie, zanim przegrali wojnę, sami wygnali setki tysięcy niewinnych ludzi, a przede wszystkim o tym, że to nie Polacy podjęli w 1945 roku decyzję o czystkach etnicznych, tylko Alianci na czele ze Stalinem.
Centrum Wypędzonych w środku Berlina, które przedstawiałoby wypędzenia bez tego historycznego kontekstu, w rzeczywistości doprowadziłoby do fałszowania historii. Jednak wystawa, o której zdecydował niemiecki rząd, nie tylko nie ma na celu rozpowszechnianie takich fałszerstw, lecz chce położyć im kres. Wystawa ma pokazać, że praprzyczyną zbrodni wypędzenia była sama nazistowska dyktatura. A w tym nie ma żadnego niebezpieczeństwa. To jest konieczność i szansa – także dla Polski.

Konrad Schuller, korespondent Frankfurter Allgemeine Zeitung

O stosunkach polsko-niemieckich na łamach opinii Faktu pisali:

Lukasz Warzecha publicysta „Faktu”, „Dość hipokryzji i banałów!”

Paweł Lisicki redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”: „Polska-Niemcy wyzwania suwerenności”

Thomas Schmid, redaktor naczelny „Die Welt”: „Naszym problemem jest przeszłość”

Adam Krzemiński „Polityka”: „Od stosunków Polski i Niemiec zależy przyszłość Europy”

 

 

2 i 3 strona gazety. Zespół Opinii: Anita Sobczak (szef), Sonia Termion, Jakub Biernat, Marcin Herman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka