Bronisław Komorowski jest kandydatem mało wyrazistym. Wyrazistości, mają mu dodać deklaracje coraz to kolejnych bardziej od niego charakterystycznych postaci. Zastanawiające są tylko ich rodowody, a raczej fakt, że wzajemnie się one nie wykluczają.
Dość kuriozalny wydaje się być, że tę samą osobę popiera zarówno Lech Wałęsa, jak i Wojciech Jaruzelski. Czyż zwolenników tego pierwszego, nie powinno odstraszać figurujące obok nazwisko generała i odwrotnie? Przecież były prezydent, to dla tak wielu symbol walki o Polskę wolną od komunizmu; zaś ten drugi jest bohaterem, możnaby wręcz przyjąć patronem, polskiej lewicy, na dodatek tej część z owego komunizmu wyrosłej. Fan Wałęsy winien zastanowić się, czy jego idol nadal przestrzega zasady "nie ma wolności bez solidarności", skoro w pewnym sensie solidaryzuje się z tym, który w opinii wielu ową wolność nam zabrał, na przykład wprowadzając stan wojenny.
Czy to, że Bronisława Komorowskiego popiera zarówno Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski znaczy, że wybory w roku 2005, wcale nie stawiały na szali z jednej strony działacza solidarnościowego, a z drugiej - byłego członka PZPR? Czy naprawdę mieli oni tak bardzo podobne poglądy, że mogą dziś popierać tę samą kandydaturę na najważniejsze stanowisko w państwie?
Ja - nie będąca zwolenniczką żadnego z panów wymienionych w tekście, skłonna jestem raczej odpowiedzieć - Bronisław Komorowski, jest tak mało wyrazisty, że spełnienie swoich marzeń może w nim upatrywać każdy, zarówno dawny działacz Solidarności, jak i prorosyjski generał. Problemem jednak byłoby to, gdyby sam wybrany, skupił się jedynie na swoich własnych marzeniach albo co gorsza - prywatnych marzeniach wcześniej wymienionych figur.
