Ze smutkiem czytam ostatnio artykuły na salonie, ponieważ często zawierają mnóstwo antysemickich uprzedzeń, uproszczeń w reakcji na "Strach", który straszy plakatami na mieście. Nie czytałam jej i nie przeczytam, bo uważam generalnie działanie pana Grossa za pełne egocentryzmu i nieprzemyślane.
Kto tak naprawdę na tej książce zyskuje? Nie bardzo wierzę w istnienie spisku, który ma na celu wmówienie winy Polakom, bo, co choćby widać z reakcji na salonie - nie dadzą sobie łatwo winy wmówić. Zamiast kajania się za niepopełnione zbrodnie - można się spodziewać raczej agresji i niechęci, wobec oskarżyciela, a wraz z nim całego narodu, do którego się zalicza. Zatem na pewno nie zyskują na tym Żydzi. Nawet kontrowersyjna kwestia restytucji mienia byłaby przecież raczej trudniejsza do przeprowadzenia przy wzroście niechęci. W interesie inwestorów izraelskich nie leży też zmiana klimatu, z prawdziwej europejskiej enklawy, gdzie na skutek praktycznej nieobecności mniejszości muzułmańskiej można spać spokojnie w kraj, gdzie każdy pała chęcią pokazania Żydom gdzie ich miejsce.
O tym, że coś takiego może być skutkiem, świadczy drobny incydent jaki spotkał znajomego rabina z NY, na którego ktoś dziś nakrzyczał na dworcu wspominając właśnie coś o jego znajomym, Janie Grossie... Lekko wystraszonemu wyjaśniłam kto to jest ów Gross i dlaczego ten pan myślał, że rabin go dobrze zna. Zgodził się ze mną bez wahania, że nie jest dobrą metodą skłaniania kogoś do przemyśleń odsądzając go od czci i wiary.
Myślę też, że podnosząc z kurzów stare stereotypy i uprzedzenia, książka ta wyrządza krzywdę Polakom. Nie tylko dlatego, że zawiera przekręconą wersję historii, ale dlatego, że może uniemożliwić spokojne zastanowienie się nad tym, co się stało. Że z pewnością oddali zamiast zbliżyć. Że duchowo zuboży zamiast wzbogacić - antysemityzm bowiem, nie bardziej szkodzi Żydom niż samym Polakom. Tracą przezeń nie tyle "opinię", ale możliwość posłuchania na przykład tego, co ma do powiedzenia ów rabin.