Wczoraj wysłuchałem z zainteresowaniem porannego wywiadu w Radiu Gdańsk (dostępny na stronie radiogdansk.pl) z Abp Sławojem L. Głódziem, metropolitą gdańskim. Prowadząca próbowała wydobyć z hierarchy wypowiedź dotyczącą obecnej awantury ze związkami partnerskimi i kandydaturą Grodzkiej na wicemarszałka sejmu. Abp oczywiście krytycznie podszedł do całego problemu. Stwierdził wręcz, że ma nudności jak o tym słyszy. Oznajmił przy tym, iż całe zło z tym związane przyszło do nas z Zachodu. I tu zebrało mu się na wspomnienia o Ciciolinie i włoskim parlamencie, którą to awanturę obserwował przed laty będąc w Rzymie. Afera z gwiazdą porno jest zdaniem abp porównywalna z aferą z transeksualistą w Polsce. No ale "Ciciolina to była elegancka dziewczyna", stwierdził rozmarzony arcybiskub. W domyśle oczywiście - nie to co Grodzka.
No cóż, może mam różne oczekiwania, co do damskiej elegancji i rozmijam się we wzorcach estetycznych z arcybiskupem Kościoła Katolickiego w Polsce. Jak mówią jednak o gustach się nie dyskutuje i skoro abp. Głódziowi podobają się włoskie gwiazdy porno, trzeba to uszanować zgodnie z powagą urzędu, który piastuje. Wydawało się, że Kościół dostrzega w człowieku głównie wnętrze, duszę, dobro, czy zło. Okazuje się, błąd. Liczy się fizyczność i estetyczne doznania najwyższych hierarchów. W tym względzie rekordzistki pornoshow mogą liczyć na wyjątkową łaskawość.