wariant wariant
50
BLOG

Ustawodawstwo po kieliszku

wariant wariant Polityka Obserwuj notkę 2

 

No i znowu mamy popis poselskiej bezmyślności, poselskiego dobrzechciejstwa i jednocześnie poselskiego przypodobywania się wyborcom.

 A temat jest naprawdę poważny i brzemienny w skutki. Śmiertelne. Co roku kilkaset osób zostaje zabitych przez pijanych kierowców. Ile politycznej popularności można ugrać na próbach radykalnego rozwiązania tego problemu. I to kusi. Kusi polityków różnych opcji.

 Mamy więc kolejna próbę rozwiązania problemu. Oczywiście rozwiązania radykalnego. Rzecz można by, rewolucyjnego. I jak z każdą rewolucją, dobre chęci obrócą się przeciw społeczeństwu.

 Jak to pięknie brzmi: pijanym recydywistom odbierać prawo jazdy do końca życia. Radziłbym jednak panom posłom a szczególnie paniom posłankom wrzucić na luz. Troszeczkę wyhamować w ich rewolucyjnych zapędach. Chwilę się zastanowić.

Bo jakie będą skutki dożywotniego odebrania prawa jazdy człowiekowi żyjącemu w społeczeństwie, w którym każdy ma samochód, w którym coraz dalej dojeżdża się do pracy, w którym niedługo (może za 20 lat, ale życie trwa dłużej) nie będzie być może komunikacji publicznej, w którym bez samochodu prawie nic nie da się załatwić, choćby zawieść dzieci na lekcje, na wczasy, do sklepu.

Ano skutki będą takie, szanowni panie i panowie posłowie i posłanki, że ci ludzie będą jeździć bez praw jazdy. Bo inaczej nie będą mogli. Bo pozostanie im się co najwyżej powiesić.

 Bierzcie przykład z krajów, w których jeździ się i dłużej i powszechniej. Mój kuzyn w USA wjechał po pijanemu w policyjny radiowóz. Oczywiście zabrano mu prawo jazdy i miał sprawę w sądzie. Zapłacił za naprawę samochody swojego i policyjnego, zapłacił grzywnę, zapłacił adwokata. Wyrok brzmiał.: zatrzymanie prawa jazdy na dwa lata. Do pracy 15 mil musiał jeździć ze znajomym. Sąd nakazał mu uczestnictwo dwa razy w tygodniu w spotkaniach AA. Opinia z tych spotkań miała być decydująca w następnych decyzjach sądu. Niczego bardziej nie pilnował niż uczestnictwa w nich. Po roku kolejna rozprawa. Znowu adwokat. Decyzja sądu: może jeździć do pracy po określonej trasie, w określonych godzinach, rano dwie i po południu dwie. I znowu spotkania AA dwa razy w tygodniu. Po roku kolejne spotkanie w sądzie. Było wreszcie dobrze. Koszt ogólny sprawy ok. 15 tys. dolarów.

 Czy u nas nie można podobnie?

Dlaczego zamiast zabierać prawa jazdy nie można zabierać samochodów, żeby taki klient nie miał czym jeździć, obok oczywiście innych rzuconych na niego dolegliwości? Dlaczego znowu usiłuje się uchwalić prawo, które nie będzie przestrzegane?

 Wyhamujcie, proszę! Rewolucje zawsze kończyły się klęską. Klęską społeczeństwa.

 

wariant
O mnie wariant

Zasadniczy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka