The Republic of Poets The Republic of Poets
61
BLOG

JACEK GULLA /NYC/: Więcej to za mało

The Republic of Poets The Republic of Poets Kultura Obserwuj notkę 0
 
 

 

 PREPARE PREPARE

O samurai benevolent I Am Death and my sword scythe
Myriad a neck and limb knows through and through
Death loses this time to a samurai blade – next
The samurai loses to a strangle-hold – how happened

One fog on fog does know – Evil the mascara within


VERDICT ON HER PRACTICE

To start with – enter MD office enter
Lawyer’s first thing to search for – and to find
Is the diploma - nice frames on the wall
Not with Miss Dia Abler’s though

The coordinator clinical at the Black
Widow Shelter – of her Edu her office-room&desk
Spell blank blank blank – blanks attached
To her over-size eye-wear pierce-drills

Art&Entertainment Category Forbidden on the Internet
By Administration reads
Insult abuse injury in terms humaine – shut in face
The last window of ours on life past and on thought reflecting

Her assist a one Back-Me-Up hand picky
The way grave-diggers play fingertips over scull&bone
Inquires of Seven Distraught Dwarfs Ancient
What are the sex secrets they nurse under beards gone silver

I retort – Sex I cry – Sex is a trade USA inventory
The rest global goes hearty old dear Eros – read Marcuse
Sex – I cry again – Sex goes drugs-prostitution-slavery goes Profit
Holly’ movies guilty

Fucken’ advertising adverse Camel
Via Casablanca trash senti
Kiss is only a kiss fucken
Camel-mouth Bogart and Ingrid

Ingrid the poor Beauty perfect and perfectly out
With the in-crowd Holly’
Out precisely for being – but perfecttisima divine
Vide Europa ’51 by hubby Rosellini - her love in love as Art

Eerie pale aside - plain short Miss Dia is for duty here – Death
To be served – or to be served – mere accent here to tip
The scales of Good or Evil
And mine – stiff upper lip - unfortunate happens first sight

To tip for the latter – a psychologist or a psychiatrist
Asking is Verboten – the coordinator recoils at German linkage
Like mirror to her own fineries artsy – innocent of vice inherent
With existence are only kids – our future sensitive and precious

And thus she prefers to remain – a kid – in my opinion
Still in trauma past sex abuse back in unsuspecting teens
Now out to get each man above
Before crime next gets committed at all – for it must get so

Such is her body lingo dictum – it must get so – and I a pro am
All but prepared although innocent of the intent adds she
Detestable to the last effort at maskance professional
Thieves perceive chances at loot exclusive of the NYC hypnotic

Miss Dia Abler snatches trapped every tenant under roof
Under eyelid trappings intense shrill – a kiddo
In search among us Black Widows for a goody grandma - that’s all
We assume forgive and on we head for elevator

Read the Drunkard by Hans Fallada my last year’s advice
How fortunate I – Fallada’s manuscripts Verboten dug up
From Hitler’s mad-house mattress years into Peace On Earth
Post WW II Cold War – and mine – see Miss coordinator

My essence aged glorious luminescent kind rarest
This and every morn past to the next streams out at liberty
Out of the Black Widow Shelter - streams and reads on global
Read anywhere you occupy chair miss Dia Abler

The motto equation unmentionable underroof here reads
I Am Therefore I Think
I Am Therefore I Think I Am Mad – Therefore I Am Mad
And Miss Dia Abler is keen to prove it legal

Spare the Library monstrum
Innocent a pawn in her strategies clinical – spare females
Innocent of the trespass that brings age pained to breath
Under roofs here last sigh of capitalist fable

As I say – nowhere to be seen – her diploma
Look Dia Abler up through Google and NYPD files
She is there as absent – a child – see – lost for her identity
Among us – us the good the bad the so-so Widows Black

Doors lock&chain imagine you miss Dia nr 308 or 409 or 712
At voodoo ceremonials steamy – who do you think
A Widow of tradition needles through and again
A burning needle to start with – who’s getting’ the sharps

Victim Or Oppressor – I Shall Not Ask Again – Hey Hey


WIĘCEJ - MILI PAŃSTWO – WIECEJ TO JEDNAK ZA MAŁO

Czego jak czego ale jednego tłumaczyć Państwu moi mili Państwo
Nie muszę – Karlowe Vary mogą się śnić ile wlezie
Tym którzy nie mieli szczęścia – jak zwykle ktoś jak ja
Was korespondent z Igrzysk nieodzowny niezbędnym siebie

Znajdzie choć raz - w życiu naszej biało-czerwonej wspólnoty
Jak mówię – komu jak komu ale sobie tłumaczyć nie trzeba
Nic tak Asów naszych jednego z drugim a i po społu do walki
Nie ponosi jak właśnie nieuchronność klęski – klęska nie musi

Być koniecznie nasza – O nie – zdarzyło się nie raz i nie dwa
As widząc jak przeciwnik traci punkty swe mizerne
Wymazuje z własnych
Duch wyrozumiałej kompetycji w Narodzie nie daje się łatwo

O nie - albo po prostu przepisuje przegrywającemu w konto
Punktów kilka
Z własnego rekordu – rekord jak zawsze nasze nastarczył by
I na trzy rekordy – jeśli dzielić sprawiedliwie – w tym sęk

Kto Karlowych Varów nie miał szczęścia na własne oczy
Puści TV i jutro – kamery kable obiektywy Zeiss Minolta
Reflektory Armii i Lotnictwa
Proszę Państwa Państwo mili - towarzyszy

Moim myślom
Wszystko co w naszym sporcie warte jest dzisiaj łez
Piku-piku piku-pik
O serduszko O piku piku piku

Pik - tak nad Amfiteatrum pikują odrzutowce kiedy akurat
Po raz kolejny świat cały zamiera z podziwu – a oto i Mazurek
Na migi niewidomym global z podium Komisji
Proszę Państwa - pytanie - po co istnieje człowiek - od dziś - od

Dziś uznaje się za odpowiedziane – kto zgadnie – wiadomo – As
Jemu medale na nic – sama dziura za duża
Dziura co się nad nami kołysze w sieci iskrzących sygnałów
Żeby się z nią obnosić po ryneczku skromnego pochodzenia

Państwo tego nie widzą – a ja robię co można – na migi
Wszystkiego wytłumaczyć niestety nie sposób
Taka np Sztafeta Akrobatów - albo Był Jest I Będzie Ring Nasz
Nasz - Albo Ringu Nie Będzie Wcale

Mówiąc zwięźle – samo już pobicie rekordu
Było tak wybitne
Że rekordzista mało co
A nie trafiłby pod chirurga - w karetce

Bito już na oślep - nie żeby od razu do nieprzytomności
Nie żeby rzec – nie do poznania – przesada – ale zawsze
Bić rekordzistę to dyscyplina wciąż marginesowa - ot - hobby
Ale zawsze – no cóż - na szczycie zostajesz się Asie sam

Palec pozostawiony w pośpiechu w siedmiomilowym bucie
Ma lepiej – buta z bajki nikt nie tknie
Choćby był jak ten medal nad nami cały z dmuchanego złota
Na przekręt but za wielki – przepaść już raczej albo paszcza

Solo – bezzębna już – z jęzorem że hey na wierzchu – paszcza
Wawelskiego naszego Smoka co to Asy był płodził mili Państwo
Z każdą cnotką tuż przed ostatnią ich ucztą – każda uczta
Smocza ostatnia kończy się niestety następną – Asów u nas

Stąd też i bez liku – widzieć proszę Państwa – dobrze że my radio
Bo łzy – łzy radości szczerej to skarb łatwy do zaprzepaszczenia
Nie chcę straszyć nikogo – rekordy bije się na Igrzyskach
Ten z dnia – już po nocy - nawet i siedem osiem razy – aż padnie

Padać mądrze – to sztuka – a tak żeby się dźwignąć
Do następnego pobicia nie potrafi nawet arcy-mistrz Kraju Rad
Ostatni wciąż jeszcze z czerwoną gwiazdą na podkoszulku
Podkoszulek opadnie już bez asysty – któż żyje dla aplauzów

Wszystkich to nas czeka – mili Państwo – więcej to niestety
Za mało – oto przykład – niech wspomnę taki jeden rekord
Co to się za nic ale to za nic nie chciał dać się pobić – mało
Wyśmiewał się drwił i kpił z zamachów na autentyczną wielkość

I kto go dziś rekord ten nasz najcenniejszy niestety pamięta
Jak zwykle tylko ja – i dobrze – pamięć ciąży marusarzom od kołyski
Jak kamień młyński - nie żeby od razu u szyi – ale po co
Po co się jaja pocą - jak to się słyszy w przeboju

Skoczek oj
Skoczek byle ostrożny to tyle co dwa skoczki
I trzy – mili Państwo
I Cztery

I Pięciu – Ostrożność – niby nic a proszę - uchodzi
Odciąć Odgryźć Oderżnąć – Sam Na Sam - W Skok Nigdy Bez Scyzoryka
I Hop Że Nam - Hopla Hopla Hop – Hop Hop O Hop – Hop Hop
Leci Się Dalej Leci Leci Leci Że Hey I Ho Ho – I Ho Ho - i dalej

że echo nie wraca
nie echo nie wraca na próżno
jeśli w ogóle się trudzi
hey hey


co więcej

samuraiada w domu na podworcu ulicy i na ekranie dumna z odkrycia
wchodzi biedny ronin do chaty samurajskiego zbuntowanego generała
mówi - zabiję cię bo nie chcesz popełnić harakiri
a czym mnie będziesz zabijał - mój miecz mówi ronin drewniany

generał się się śmieje - kolejna śmierć mu się tłoczy pod ostrze
ronin dodaje - ale zabije cię tym prawdziwym - tym krótkim
zaczyna się pojedynek
kamera wycofuje się na zewnątrz domku i tam już do końca pozostaje

płyną najpowolniejsze minuty na świecie a echo łowi odgłosy cięć pchnięć i ciosów
istna apokalipsa ale - jak mówi - z zewnątrz nie widoczna
w końcu na światło dnia wywleka się właśnie - jak rzekł - ubogi ronin
i króciutki swój miecz ociera z krwi

umysł nie śpi
jak to możliwe - czekaj czekaj czekaj - aż ja ujrzałem pod cranium - tę walkę
jak w promieniach Roentgena
i wiem już

Nie Żeby Od Razu Na Złamanie Karku - Ale Zawsze

ja też
musiałem być kiedyś samurajem
raz tym - raz tym
i w tym całą właśnie samurajską sztuczkę - ciekawe to że hey...



 

© 2015 Jacek Gulla
Autorski wybór wierszy amerykańskiego poety polskiego pochodzenia zamieszkałego w Nowym Jorku na III edycję Festiwalu *Th’Republic of Poets. Blogosfera Polska 2015*.
Tzw. „Wiersze sportowe”. Kategoria „Antologia Poetów publikujących w Poetry&Paratheatre”.
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

blog techniczny, komunikaty, informacja 2015, 2014, 2013 Festiwalu Poezji i Form Sieciujących *Th'Republic of Poets* Blogosfera Polska Polska Zona Językowa Polish Zone.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura