Lord Firkraag Lord Firkraag
61
BLOG

Tango milonguero

Lord Firkraag Lord Firkraag Rozmaitości Obserwuj notkę 1

Tango milonguero to jedna z domian tanga argentyńskiego, charakteryzująca się krótkimi układami tańczonymi w szybkim tempie, w bliskim kontakcie, delikatnym prowadzeniem i markowaniem ruchów. Ów bliski kontakt powoduje, że w tej odmianie tanga mamy do czynienia z ograniczonym repertuarem figur.

Dzisiejszy mecz Albicelestes z Koreańczykami mieszkajacymi pod południowymi stokami Gór Diamentowych był właśnie pokazem milonguero. Argentyńczycy w pierwszej połowie spotkania wykuwali swoją przewagę stosując w gruncie rzeczy ograniczony zestaw figur. Pełne fantazji szarże swoich "małych magików" kończące się stałym fragmentem gry, zatrzymywane przez Koreańczyków albo faulem, albo wybiciem piłki poza boisko. Potem następowała wrzutka ze stojącej piłki, którą można było wybić, pozwolić aby El Pipita zrobił z nią to, co  umie robić chyba najlepiej ze wszystkich Argentyńczyków, ewentualnie wbić ją samemu do własnej bramki (głównie po to aby Higuain nie powtórzył casusu Salenki i nie zapewnił sobie korony króla strzelców po jednym meczu). Trudno było w grze Argentyńczyków dopatrywać się chociażby tego, co zachwycało na mundialu w Niemczech - koronkowych akcji, w czasie których najpierw kompletnie ogłupiano drużynę broniącą się, by w końcu zadać jej decydujący cios. Przykładem niech będzie bramka strzelona przez Estebana Cambiasso na 2-0 w meczu z Serbią i Czarnogórą. Po przechwycie w środku pola Albicelestes wymienili 25(!!!) podań, z których 5 ostatnie to czysta poezja (Riquelme-Saviola-Cambiasso-Crespo-Cambiasso)

 (można to zobaczyć choćby tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=6R_iYLca2gc ). 

Równie finezyjną akcję przeprowadzili w tym samym meczu w 52 minucie, Riquelme do Sorina; ten odgrywa piętą do Riquelme, który precyzyjną główką przerzuca piłkę do Savioli. Niestety w tym momencie został odgwizdany spalony, ale akcja tak czy siak zapadła w pamięć.

W meczu z Koreą takich czarów nie było  - może dlatego że drużyna Maradony to jednak zespół wybitnych solistów, nie podporządkowanych, jak Argentyna Pekermana z 2006 roku, taktyce. Wydaje się że pomysłem Diego na grę Gauchos jest: jak najprędzej przerzucić piłkę do przodu, a tam już nasi magicy coś wyczarują. Jeśli nawet czary nie do końca się udadzą, mamy na szpicy Fajeczkę - gościa, którego piłka szuka w polu karnym jak mało kogo. Pomysł dość prosty, ale póki co skuteczny. Obawiam się jednak, że kiedy przyjdzie w fazie pucharowej grać z bardziej zaawansowanymi taktyczznie drużynami, może okazać się nie wystarczający. Nawet w meczu z Koreą dało się bowiem zauważyć, że Argentyna nie ma klasycznej "10" , tak charakterystycznej dla tej reprezentacji. Nie ma nikogo, kto mógłby się równać z Riquelme, Redondo, że o "boskim Diego" nie wspomnę. A jak taki piłkarz Argentynie jest potrzebny pokazało ostatnie 15 minut - kiedy na boisku pojawił się Pan Zięć, czyli "Kun " Aguero - piłkarz najbliższy w charakterystyce argentyńskim mediapuntas. Właśnie zawodnik Atletico sprawił na chwilę, że zamiast jazzowych solówek mieliśmy wielką orkiestrę symfoniczną, która zagrała z całą mocą w 80 minucie. Wypada mieć nadzieję, że da to Maradonie do myślenia i już w meczu z Grecją zamiast katować nas zawodnikiem, który czarować mógł 10 lat temu (JS Veron) na rozegraniu zagra właśnie "Kun". Tym bardziej, że Grecy w każdej chwili mogą sobie przypomnieć jak należy się skutecznie bronić i obrzydzać życie artystom, bo że to potrafią to wszyscy wiemy od 6 lat.

Innym problemem Maradony jest sypiąca się obrona - kontuzja Samuela może poważnie zdekonstruować i tak co najwyżej taką sobie defensywę albicelestes. Na co stać Demichelisa widzieliśmy w dzisiejszym meczu - to taki argentyński Mariusz Jop. W odwodzie są zawodnicy tacy jak Ariel Garce czy Nicolas Otamendi - których nazwiska znane są tak naprawdę tylko zaprzysięgłym fanom klasycznego CM'a 3 (i jego kolejnych mutacji) lub FM'a. Ponadto Dieguito uparł się aby z Jonasa Gutierreza  zrobić skrzyżowanie Javiera Zanettiego z Juanem Pablo Sorinem - obawiam się, że w tym przypadku bóg się myli - Jonas nie ma takich umiejętności defensywnych by czynić zeń wingbacka.

Zresztą niepotrzebnie sie wymądrzam. Każdy srednio rozgarnięty kibic argentyńskiego futbolu wie, że Maradona nie dlatego jest selekcjonerem Albicelestes, że jest wybitnym startegiem, a dlatego że jest talizmanem - jego obecność ma pomagać drużynie sama przez się. To w końcu on jest tym, który uczynił Argentynę wielką 24 lata temu; on wreszcie 8 lat później zapoczątkował pasmo mudnialowych upokorzeń. Teraz ma użyć swojej boskiej mocy, by przywrócić Argentynie blask. Wystarczy jeśli kilka razy ręka, która ukarała Anglików za Malwiny, dokona czegoś takiego jak dzisiaj - wprowadzając korektę w grę zespołu sprawi że żywiołowe, acz przewidywalne tango milonguero zamieni się w finezyjne i wysmakowane tango de salon.

PS. ale nie powołania Cambiasso i tak mu nie daruję :)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości