Flare Flare
489
BLOG

Polityka "na Pande" Donalda Tuska

Flare Flare Polityka Obserwuj notkę 4

Kryzys światowy oraz jego europejska mutacja w postaci kryzysu w strefie euro stała się katalizatorem dla o wiele wcześniejszego i silniejszego procesu przewartościowań w polityce europejskiej. Proces ten rozpoczął się 3 października 1990 w momencie zjednoczenia Niemiec.

W 1994 roku Henry Kissingerw swojej książce Dyplomacja pisał: „(…) Unia Europejska musi dostosować się do nowej rzeczywistości związanej ze zjednoczeniem Niemiec, które w pewien sposób zagraża niepisanej umowie będącej jądrem integracji europejskiej. Owo porozumienie polegało na tym, że Republika Federalna akceptuje polityczne przywództwo Francji we Wspólnocie Europejskiej, a w zamian zyskuje silny głos w kwestiach gospodarczych. Tak, więc o więzach Republiki Federalnej z Zachodem stanowiło amerykańskie przywództwo w kwestiach strategicznych w NATO i francuskie - w zakresie spraw politycznych w Unii” .

Umowa, którą Kissinger nazwał „jądrem integracji europejskiej” bezsprzecznie odeszła do lamusa. Wpłynęło na to wiele czynników: 1. NATO od przynajmniej wybuchu wojny w Iraku znajduje się w permanentnym kryzysie a co za tym idzie coraz mocniej kwestionowane jest amerykańskie przywództwo. 2. Francja odczuwająca skutki kryzysu gospodarczego dużo mocniej niż Niemcy coraz rzadziej jest zdolna do grania roli lidera politycznego Wspólnoty Europejskiej. Ostatnia decyzja S&P jedynie usankcjonowała nierównowagę miedzy Niemcami a Francją

O wyczerpaniu się wspomnianej formuły świetnie zdają sobie sprawę europejscy politycy. W lutym tego roku Romano Prodibyły przewodniczący Komisji Europejskiej odnosząc się do wspomnianej niepisanej reguły stwierdził: „teraz to Merkel podejmuje decyzję a Sarkozy na konferencjach prasowych odpowiada za tłumaczenie jej decyzji”.

Do podobnych wniosków doszedł Antoni Dudek: „Nie ulega, bowiem dla mnie wątpliwości, że po ostatnim szczycie Merkel-Sarkozy Francja musiała ostatecznie zrezygnować z roli równoprawnego uczestnika rządzącego duumwiratu i przyjęła rolę głównego pomocnika Berlina w tworzeniu nowej architektury naszego kontynentu”.

Kanclerz Niemiec Angela Merkelteż zdaje sobie z tego sprawę, Pani Kanclerz podsumowując ostatni szczyt brukselski stwierdziła: „Postaramy się wykorzystać kryzys w strefie euro, jako szansę na nowy początek”.

Niemcy u sterów Europy (zachęcane przez europejskich polityków) narzucają swój obraz tego skąd się wziął kryzys i jak należy z nim walczyć (pisał o tym m.in. The New York Times). W związku z tym możemy mówić o germanizacji europejskiej polityki monetarnej i fiskalnej. Przeciwnicy rozwiązań zaproponowanych przez panią Kanclerz kwitowani są stwierdzeniem: „rozwiązania, które zadziałały w niemieckiej gospodarce są tak samo dobre dla każdej innej gospodarki”.  Czy tak jest naprawdę? Przyszłość pokaże. Jak w tej sytuacji stara odnaleźć się Polska?

Polityka „na Pandę”

Polska polityka zagraniczna na obecnym etapie przypomina tzw. sposób na pandę  -  podchodzi nieznajomy do przechodnia i mówi Panda...:)

Najpierw Radosław Sikorski w wystąpieniu "Polska i przyszłość Europy" na forum Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej stwierdził: „Jeżeli włączycie nas w proces podejmowania decyzji, możecie liczyć na wsparcie Polski”.  Jednak Niemcy jak i Francja jak się zdaje nie za bardzo liczą się z polskim wsparciem albo jego brakiem (o czym świadczy choćby projekt paktu fiskalnego). Polityka na „pandę” w pełnej krasie.

Odrzucony przez Niemcy i Francję premier Tusk zdaje się szybko zaczął się wycofywać z takiej polityki, a może jedynie zmienił adresata swojej polityki? "Jednym z kluczowych narzędzi, i tego powinny dotyczyć zmiany w traktacie, powinna być bardzo mocna rola Komisji Europejskiej i innych instytucji europejskich, także w procesie zarządzania gospodarczego i dyscyplinowania finansowego państw członkowskich strefy euro". W skrócie premier Tusk w krótkim przedziale czasowym przeorientował polską politykę zagraniczną. Federalizacja przestała być paradygmatem polskiej polityki na rzecz wzmocnienia roli Komisji Europejskiej. O tym, że od samego początku były to jedynie mrzonki niech świadczy fakt, że w projekcie tzw. unii fiskalnej na posiedzeniach grupy państw euro nie będzie nie tylko krajów, które nie mają euro, ale także szefa Komisji Europejskiej.

Technokrata technokracie nierówny


I taki impas trwałby do dziś gdyby nie pewien technokrata. Niestety nie jest to premier Tusk, który przez wiele lat kreował się siebie jak i swoją partie, jako grupę specjalistów skupionych na sprawnym zarzadzaniu państwem nieskażonych żadną ideologią.

Wszystko wskazuje na to, że nowy premier Włoch technokrata Mario Monti zna się nie tylko na „cyferkach”, ale także na realiach prowadzenia skutecznej polityki w ramach Unii Europejskiej. A realia te są niezwykle proste wygrywa ten, kto ma „liczniejsze wojska”. Premier Włoch jak wszystko na to wskazuje przynajmniej jak podają to media przystąpił do budowy osi Warszawa-Rzym-Londyn, jako przeciwwagę dla osi Paryż-Berlin.

Najbliższy szczyt UE może okazać się prawdziwą bitwą. Na razie obie strony zdają się zbierać szyki. Na tej płaszczyźnie niezwykle aktywnie działają nie tylko Włochy, ale także Niemcy. Kanclerz Merkel w ramach przygotowań do szczytu UE będzie gospodarzem roboczej kolacji, w rządowej rezydencji w Mesebergu. Udział w kolacji zadeklarowali premierzy Szwecji, Portugalii i Austrii - Fredrik Reinfeld, Pedro Passosa Coelho i Werner Faymann.

O sile Polski w budowanej przez Włochy „osi” będzie świadczyć to, po której stronie opowiedzą się kraję Europy Środkowo-Wschodniej, w której Polska chce uchodzić za „lokalne mocarstwo”. Polska stoi przed wyborem: zostać ważnym graczem na arenie UE albo lokalną Pandą.

PS.

Studencka wersja sposobu "na Pandę";)


PS.
Jak podają media mowy projekt umowy fiskalnej zakłada, że w szczytach euro będą uczestniczyć przynajmniej raz w roku kraje spoza strefy euro, ale pod warunkiem, że ratyfikują nową umowę, a także zadeklarują intencję, że przynajmniej częściowo wdrożą zapisane w niej zasady fiskalne.


Jeśli to prawda to można powiedzieć, że świadomość powstania konkurencyjnej „osi” bardziej przemawia do świadomości duety Merkozy niż polityka „na pandę”. Po drugie wspomniany zapis może służyć rozbiciu „osi” z udziałem Polski. Mam na myśli, wspomniane zapisy nadal nie są do zaakceptowania dla Wielkiej Brytanii za to mogą się wydawać „rozsądne” dla Warszawy i Rzymu.
 

Flare
O mnie Flare

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka