frantick frantick
1819
BLOG

Ukraina, czyli Lachy idą na Moskala.

frantick frantick Polityka Obserwuj notkę 59

Obserwując rozwój wydarzeń związanych protestem na Ukrainie nie mogę wyjść z podziwu dla niedojrzałości polskich polityków. Entuzjazm z jakim podążają na euro majdam wygląda jak próba rekompensowania sobie braku oklasków we własnym kraju. Jednocześnie, każdy, a szczególnie już poseł (aktualnie z) PiS Ryszard Czarnecki, kto spędził chociaż 10 minut pośród protestujących w Kijowie uważa się za specjalistę od spraw Ukrainy. Tymczasem nic w tej konkretnej sprawie nie jest oczywiste.

Ukraina to duży kraj, który przez kilkadziesiąt lat był częścią wielkiego organizmu gospodarczego jakim był ZSRR. Jej gospodarka była nakierunkowana na produkcję dla i eksport do Rosji przez dziesięciolecia i nie zmieniło tego odzyskanie niepodległości. Obecnie Ukraina, jest państwem na granicy bankructwa.  Uzależnienie jej gospodarki od eksportu do Rosji oraz od importu tanich paliw sprawia, że próba wyjścia z tego uścisku mogłaby być na ukraińskiego państwa gospodarczo zabójcza.

Jednocześnie trzeba pamiętać, że społeczeństwo ukraińskie jest wybitnie podzielone. Ten podział wcale nie przebiega tak prosto jak chce to widzieć cześć polskich komentatorów. To, że wschód Ukrainy ma zupełnie inne doświadczenia historyczne niż zachód to jedno. Na to nakłada się silna władza oligarchów oraz podziały w ramach samej opozycji wobec prezydenta Janukowycza. W tym układzie, pojawiający się co jakiś czas sugestie, że Ukraina jest na podobnej drodze, jak Polska to raczej niezwykle naiwna teoria.

Smutną prawdą jest niestety to, że z perspektywy Paryża, Madrytu, czy Londynu Ukraina jest na tyle odległym, że wręcz nieistotnym krajem. Ponadto doświadczenia Brukseli z dwukrotnie mniejszą Bułgarią na trwałe ostudziła entuzjazm euro decydentów do poszerzania UE o kolejne kraje byłego ZSRR. Tym samym można podejrzewać, ze w europejskich stolicach z ulgę przyjęto niepodpisanie umowy stowarzyszeniowej przez prezydenta Janukowycza.

Częstym błędem i to zarówno pojawiającym się w ramach informacji w Polsce jak i przekazów do Ukraińców jest mówienie o czy to przystąpienie zamiast stowarzyszeniu Ukrainy z UE czy też mówienie o rychłym przystąpieniu do Unii. Brutalna prawda jest taka, że UE nie stać na rozszerzenie swych granic o Ukrainę w perspektywie najbliższych 10 lat. Co więcej sama Ukraina nie jest w stanie przystosować się do osławionych już europejskich wymogów. Co więcej z gospodarczego punktu widzenia, przyłączenie Ukrainy do Unii w perspektywie najbliższych 10-15 lat byłoby dla Polski ogromną stratą. Zwłaszcza dla polskich rolników.

Na końcu zaś, trzeba pamiętać, że majda 2013 roku nie jest tym samym majdanem który wyniósł pomarańczową rewolucje na szczyty władzy. Obecny protest to nie jest tylko, walka społeczeństwa ukraińskiego o drogę do Europy dla swojego kraju. Jest to również protest przeciwko legalnie wybranej władzy wykorzystany przez opozycję do zwykłej walki o władzę.

Patrząc teraz na Ukrainę mając w głowie wszystkie te niuanse, z ogromną przykrością patrzę na kolejnych polskich ale nie tylko polityków, którzy wykorzystują prawdziwe emocje Ukraińców do realizowania często małych własnych interesów politycznych we własnym kraju. Rozumiem, że wizyty polityków z zachodu są dla protestujących Ukraińców niezwykle ważne. Trzeba pamiętać, że i Polska ma interes geopolityczny w tym, żeby Ukraina była ściślej związana z Brukselą niż z Moskwą. Przy tym wszystkim, należy zachować zimną głowę i kierować kalkulacjami, a nie romantyczną wizją, że oto Kozacy z pomocą Lachów biją Moskali więc „kto żyw na koń”.

frantick
O mnie frantick

Lewym okiem na prawo, prawym na lewo

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka