fraxinus fraxinus
329
BLOG

Komu w Polsce źle ?

fraxinus fraxinus Polityka Obserwuj notkę 1

 

Usłyszałem dziś w jednej ze stacji TV znamienne słowa politologa bądź socjologa, mniejsza o profesję i mniejsza o stację, bo nie w tym rzecz. Wydźwięk był mniej więcej taki : przecież nawet ślepy by zauważył, że w Polsce żyje się bez porównania lepiej niż 20 lat temu, po co wiec organizować osobne manifestacje 11 listopada ?
Mniejsza też o profesjonalizm owego, wypowiadającego się [coś-tam]loga, bo niechcący właśnie wskazał na sedno sprawy. Od trzech dni zapewne telewizje pokazują te same obrazki a [coś-tam]logowie wysilają gadające głowy aby spłodzić nową kombinację tych samych słów, bez dociekania ich sensu. Zapewne, bo pewności zupełnej nie mam, wnioskuje tak tylko po tym, że widać to samo co w piątek jeszcze dziś, kto mógłby w kółko oglądać te same obrazki i słuchać tego samego bełkotu przez trzy dni ?
Tymczasem jest ewidentne, że są w Polsce ludzie, którym jest źle. Dlatego przecież organizują odrębne manifestacje, nie oczekując niczego dobrego od obchodów oficjalnych, uprzedzając słowa Prezydenta do świętowania razem. Inna sprawa, że słowa zaproszenia, wypowiedziane już w trakcie oficjalnych obchodów państwowych, wobec znajomości faktu rejestracji dwóch odrębnych manifestacji w samej stolicy zabrzmiały cynicznie i fałszywie. Jeśli chodziło o obchody w roku 2012, można było spokojnie zaproszenie wystosować za tydzień. Swoją drogą, ciekawe jak wyglądałoby takowe wspólne świętowanie, z kordonami policji rozdzielającymi wspólnie świętujących, grupami uzbrojonymi w "pokojowe" rekwizyty, skupiskami młodzieży zasłaniającej twarze, zomowskimi ciężarówkami z armatkami wodnymi dokoła ... Ale zostawmy wizje Prezydenta na chwilę na boku.
 
Spróbujmy popatrzeć, dlaczego jest tylu ludzi, którym w dzisiejszej Polsce jest źle. Oraz grupa tych, którym jest w zasadzie dobrze, ale jednak źle z powodu istnienia tych pierwszych. Tak wielkie mają pragnienie szczęśliwości wszechobecnej w naszym kraju (chciałoby się powiedzieć : szczęśliwości wszechpolskiej, ale wiem, że na takie określenie nie zgodzą się), że chcą uświadomić niezadowolonych poprzez eliminację, zaczynając od zablokowania manifestacji. Zmuszeni przyznać, że czyniąc to przyczyniają się jedynie do radykalizacji i większej widoczności owych niezadowolonych, moglibyśmy uznać, że to frustraci pragnący zaistnieć za wszelką cenę, cudzym kosztem. Zatem jednak też ludzie, którym jest w Polsce źle, choć przebrani w kolory szczęśliwej tęczy. Mamy przeto dwie liczne grupy niezadowolonych, pierwsza niezadowolona autentycznie wydaje się zdecydowanie większa liczebnie, druga, niezadowolona wtórnie (choć, czy na pewno ?), mniejsza bo odwołująca się do posiłków z zagranicy. Uwidaczniają się tego samego dnia i gdzieś w głębi widzą w sobie nawzajem przyczynę tego, co im w dzisiejszej Polsce doskwiera (jako, że w sytuacjach ekstremalnych wykazują zdolność do agresji wobec siebie). Ale, czy można te dwie przeciwne sobie grupy potraktować wspólnie ? Zatrzymując analizę na tym poziomie - zapewne tak. I taki mniej więcej obraz analityczny prezentują media. Argumentujący, zarówno przedstawiciele tych grup jak i dziennikarze czy komentujący eksperci, sięgają po cokolwiek głębiej wyłącznie w poszukiwaniu taniej, silnie emocjonalnej dyskredytacji przeciwnika.
Manifestowane złe samopoczucie grup zasługuje jednak na to, aby potraktować je poważniej. To jest abecadło społeczeństwa obywatelskiego. Gdy ludzie angażują się, poświęcając swój czas i wypoczynek, narażając wręcz zdrowie własne i bliskich poprzez udział w manifestacji, ich racje wymagają uczciwej analizy, merytorycznej dyskusji, przekucia na działania instytucji reprezentacyjnych. Na tym opiera się przecież demokracja.
 
Domagam się aby ludzie, którzy mają tytuły historyków i socjologów ruszyli tyłki ale nie po to by grać gadające głowy w podkładzie zmontowanych urywków filmowych z piątkowego popołudnia w studiach telewizyjnych ale aby odpowiedzieli mi, jakie są przyczyny tych niezadowoleń. Zarówno tych pierwszych jak też tych drugich.  Stacjom komercjalnym nie będę udzielał lekcji, ale od telewizji publicznej mam prawo domagać się, aby skoro nie stać jej było na pełną relację przebiegu manifestacji, zaprzestała prezentacji cząstkowych zlepków i skoncentrowała się na dotarciu do owych analiz merytorycznych, które zapewne powstaną, gdy tylko specjaliści przestaną biegać po studiach tv i zabiorą się do pracy, za która otrzymują (często publiczne) pieniądze.
Ja sam, jako myślący (lub co najmniej starający się myśleć w tym hałasie bełkotu) obywatel, jakiś subiektywny pogląd na ten temat mam. Punktem wyjścia są środowiska polityczne bez reprezentacji w Sejmie, czy też w postaci partii politycznych. Coś sprawia, że nie odbierają tego jako normalny objaw życia demokratycznego a raczej jako dyskryminację. To coś, to najczęściej brak dostępu dla głoszonych przez nich racji do szerokiej dyskusji, do dominujących mediów. Konia z rzędem temu, kto znajdzie poważne opracowanie tego tematu na gruncie socjologii czy politologii. Dziś bardzo trudno odróżnić politologa od polityka. Rozumiem ludzi potrzebujących wyrazić swoje uczucia patriotyczne odrębnie. W naturalny sposób dołączają do nich niezadowoleni z innych powodów. Widzę i znam ludzi autentycznie źle czujących się i ciągle marzących o tym aby móc czuć się w Polsce jak we własnym państwie. Rozumiem też, na swój wyrywkowy wgląd w społeczeństwo, powody ich niezadowolenia, w tej liczbie najczęściej bezwzględność w brukaniu autentycznych uczuć patriotycznych, gdy nie wywodzą się z tej samej opcji politycznej. Brutalność poniżeń politycznych przeciwników, promocja chamstwa i kłamstwa. Z powodu biedy ale tej moralnej, w życiu społecznym. Nie chodzi wcale o brak chleba czy masła. Nie twierdzę, że w Polsce nie ma biedy. Tę też dostrzegam ale nie mieszajmy spraw, bo są i bez tego wystarczająco skomplikowane. Znam i rozumiem ludzi pozbawionych zaufania do sprawiedliwości sądów, do uczciwości urzędników państwowych, ludzi zmęczonych stosami słowa drukowanego i innych przekazów medialnych, wmawiających im, że czarne jest białe. Mniej znam, chociażby ze względu na wiek i kręgi zainteresowań, ludzi młodych i tutaj, bardziej niż gdzie indziej brakuje mi głosu ekspertów i przyczynku publicystów. Czy ktoś może widział gdzieś program czy film dokumentalny przybliżający problemy z jakich wywodzi się agresja kibiców sportowych ? Analizujących mechanizmy społeczne tych grup i przyczyny rodzinne czy w edukacji ? Jak, poza płytkimi uogólnieniami, nie widziałem takowych. A przecież agresja nie bierze się znikąd.
Już w piątek słyszałem o zaostrzeniach, restrykcjach, skuteczności represyjnej. To dobrze, ale chciałbym usłyszeć też o czymś, co miałoby znamiona próby dotarcia do przyczyn, poszukiwania sposobu uleczenia, nie zaś samych metod likwidacji zewnętrznych symptomów, które mają wszelkie szanse aby chorobę nasilić.
W przedstawianiu tzw. anty-manifestantów (czyli manifestantów jak najbardziej aktywnych w oporze przeciwko manifestującym coś innego) brakuje mi z kolei poważnej analizy n/t adekwatności (jej braku) odwoływania się do terminologii zapożyczonej z innych gruntów dla opisu rzeczywistości polskiej, specyficznej. O źródłach inspiracji dla tego typu działań, bazujących na negacji i zwalczaniu innych poglądów w zastępstwie propagowania własnych już nie wspomnę.
 
Wszystko to razem, dla przeciętnego zjadacza chleba stwarza obraz smutny. Społeczeństwo ma swoje problemy zaś elity uwikłane w rywalizację opcji politycznych odwracają się doń tyłem. Dwadzieścia lat niepodległości nie uwolniło elit naukowych i publicystycznych z kajdanków politycznych, nie ma zatem prawdziwych elit, we właściwym tego słowa znaczeniu, elit, które społeczeństwo żywi po to, aby pomagały mu pokonywać kolejne etapy życia społecznego . Nadal panuje „róbta co chceta” i „radźta sobie sami”.

 

fraxinus
O mnie fraxinus

Lubię filozofować.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka