Ciekawy sposób pośredniczenia w negocjacjach, nie? Do tej pory takie rzeczy to się widywało w filmach gangsterskich, a nie jako ‘dyplomację’. Ja rozumiem, że kryzys, stres itd., ale od kiedy dyplomata służy jako przekaźnik gróźb jeszcze-nie-ale-zaraz-owszem-dyktatora? Nie potrafi tego ująć lepiej, żaden aksamitnousty sekretarz mu nie towarzyszy?