Fronda Młodych Fronda Młodych
360
BLOG

Rocznica śmierci księdza Michała Sopoćki

Fronda Młodych Fronda Młodych Rozmaitości Obserwuj notkę 1

 

               Piętnasty dzień lutego to kolejna rocznica śmierci błogosławionego księdza Michała Sopoćki. Postaci, w historii polskiego duchowieństwa, wyjątkowej. Duchownego, który pełniąc posługę kapłańską przez blisko sześćdziesiąt lat, nieraz zadziwiał współczesnych sobie wielotorowością działalności w przestrzeni zarówno pedagogicznej i naukowej, jak i teologicznej. Ksiądz Michał Sopoćko jest to postać dziś kojarzona głównie z popularyzacją kultu Miłosierdzia Bożego (był opiekunem duchowym świętej Faustyny Kowalskiej). Jednak rocznica jego śmierci, która jest zarazem dniem wspomnienia liturgicznego w Kościele katolickim, to dobry moment żeby spojrzeć trochę szerzej na biografię i działalność księdza Michała.

               Czytanie życiorysu księdza Sopoćki z perspektywy lat, zaskakuje ogromem przeciwności losu, niefortunnych zbiegów okoliczności i nieszczęśliwych wypadków osobistych i zawodowych, przed jakimi postawiony został ten kapłan. W czasie wojny, za pomaganie Żydom, musiał się ukrywać przed gestapo. Potem ścigany był przez NKWD, a w powojennej Polsce życie i działalność  utrudniały mu władze ludowe. Był wielokrotnie niesłusznie posądzany o defraudowanie i sprzeniewierzanie pieniędzy kościelnych, co  w końcu wytworzyło wokół niego atmosferę podejrzenia, przez którą
z biegiem czasu odwracali się od niego przyjaciele i ludzie wcześniej mu przychylni.
Po wielu aferach z udziałem księdza Sopoćki nie wszyscy już byli skłonni uwierzyć
w jego niewinność, nawet jeśli po raz kolejny zostawał oczyszczony ze wszystkich zarzutów. Przez niefortunne sytuacje, w których ksiądz Michał brał udział często nie
z własnej woli, ominął go zaszczyt bycia profesorem nadzwyczajnym Uniwersytetu Stefana Batorego na stanowisku kierownika katedry teologii pastoralnej. Sytuacja to tym bardziej kuriozalna, że specjalna komisja, której zadaniem było wskazanie najlepszego kandydata na to stanowisko, niemalże jednogłośnie wskazała na Sopoćkę. Do tego wszystkiego dochodziły ciągłe w tamtych czasach dyskusje na temat słuszności objawień s. Faustyny Kowalskiej, w które ksiądz Michał wierzył, i których był gorącym propagatorem. Była to kolejna sprawa, która przyniosła duchownemu wiele przykrości. Dyskusje te były tak zażarte, a ich istota tak delikatna, że interweniował Watykan, poprzez kardynała Stefana Wyszyńskiego udzielając księdzu Michałowi Sopoćce najwyższego upomnienia.

               Przykro to stwierdzić, ale wiele złego ksiądz Michał doświadczył od ludzi Kościoła. W latach trzydziestych ubiegłego wieku siostry bernardynki były,
z niewiadomych powodów, prowodyrkami jednego z cięższych oskarżeń finansowych wobec duchownego, mimo że ten, narażając się na długi, pomógł im wyremontować ich niszczejący klasztor. Inna historia mówi o tym, jak książka o kulcie Miłosierdzia Bożego została wydana, i była wydawana po wielokroć, pod nazwiskiem księdza, mimo iż nie był on jej właściwym autorem, a jedynie brał udział w jej korekcie. 15 marca 1958 roku arcybiskup Antoni Baraniak posłał w świat oświadczenie, że kult Miłosierdzia Bożego opiera się na błędnych założeniach i faktach nie mających naprawdę miejsca
w rzeczywistości. Jako źródło takich wniosków arcybiskup podał właśnie książkę, która przez przypadek została przypisana Sopoćce…

               Moją uwagę jednak najbardziej przykuł sposób w jaki ksiądz Michał reagował na wszystko, co go w życiu spotykało złego. Odnosząc to do dzisiejszych czasów, wiecznego zabiegania, problemów piętrzących się coraz bardziej z dnia na dzień i braku czasu i siły na ich rozwiązanie, szczególnie zadziwiające wydaje się podejście księdza Michała. Pokora. W „Dzienniku” duchownego czytamy najpierw: Prawie wszyscy przyjaciele „przeciw mnie stanęli”, nie poznawali mnie na ulicy, a gdy się kłaniałem odwracali się w stronę przeciwną. To opis rzeczywistej sytuacji życiowej w jakiej znajdował się ksiądz Michał. Potem jednak następuje cytat, który mnie osobiście pozostawił z ustami szeroko otwartymi ze zdumienia i podziwu: Trudności są bardzo wielkie, ale się już do nich przyzwyczaiłem, z nimi zżyłem, a nawet je ukochałem i nie chciałbym z nimi się rozstawać. Teraz rozumiem i odczuwam, co powiedziała
św. Teresa: „Albo cierpieć, albo umrzeć”. Jakkolwiek w naturze budzi się mimowolna niechęć do sprawców tych trudności, to rozumowo czuję im wdzięczność; są bowiem narzędziem w rękach Ojca Niebieskiego. Na tę wdzięczność można zdobyć się tylko przy pomocy Tego, który powiedział na krzyżu: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą,
co czynią”.

               Trudno powstrzymać się od refleksji, o ile mniej agresywne i pełne wzajemnej niechęci i zawiści byłoby życie codzienne, gdyby więcej ludzi miało chociaż częściowo takie podejście do życia jak ksiądz Michał Sopoćko. Zdaję sobie sprawę, że to wizja niemal utopijna, jednak mam nadzieję, że postać błogosławionego księdza Michała, choćby przez ten jeden dzień w roku, skłoni nas wszystkich do krótkiej refleksji.  

 

Grzegorz Paczkowski

Fronda Młodych

 

PS Tekst napisany na podstawie artykułu Grzegorza Górnego w styczniowym wydaniu czasopisma "Egzorcysta".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości