Fronda Młodych Fronda Młodych
595
BLOG

Geje, walczcie o przywileje

Fronda Młodych Fronda Młodych Polityka Obserwuj notkę 3

Kampania Przeciw Homofobii rozpoczęła akcję plakatową „Rodzice, odważcie się mówić” skierowaną do matek i ojców gejów oraz lesbijek. Plakatom towarzyszą takie hasła jak „syn nauczył mnie, jak ważne jest być sobą”, „córka nauczyła nas mówić otwarcie”, „moja córka nauczyła mnie odwagi”. Dotychczas anonimowi homoseksualiści będą na nas spoglądać z billboardów w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu i Górnośląskim Okręgu Przemysłowym. Przekaz jest jasny: homoseksualiści są prześladowaną mniejszością, Polacy powinni wyjść z ciemnogrodu i przestać dyskryminować osób o innej orientacji. 

 

Przyjmijmy akcję KPH za dobrą monetę – na chwilę załóżmy, że Biedroń i jemu podobni mają rację:  Polacy należą do najbardziej „homofobicznych”  społeczeństw na świecie, nigdzie nie ma takiej agresji wobec osób innej orientacji.  Jeśli homoseksualista ujawni się ze swoją orientacją, to nie znajdzie dobrej pracy, a wszechobecne faszystowsko- nacjonalistyczno- katolickie bojówki nie dadzą mu żyć. Jakby tego było mało, to na dodatek jeszcze prawicowi konserwatyści zgnoją go w mediach. A przecież orientacja seksualna to prywatna sprawa, fanatykom i oszołomom nic do tego.

 

Zacznijmy od końca.  Działacze LGBT cały czas mają na ustach frazes, że orientacja seksualna to prywatna sprawa – takie słowa padają dosłownie przy każdej dyskusji o gejach. Jednak ci sami działacze obwieszają pół Polski gigantycznymi fotografiami z nazwiskami gejów i lesbijek, wychodzą na Parady Równości w takich strojach, że każdy Warszawiak, który wyjdzie z domu, musi ich zauważyć, a w telewizji żądają związków partnerskich – choć przecież ich wprowadzenie byłoby równoznaczne z koniecznością zdradzania swojej orientacji przed urzędnikami Urzędu Stanu Cywilnego oraz pracownikami i sędziami sądów okręgowych w przypadku rozwodu. W którym z tych przypadków orientacja seksualna jest traktowana jak prywatna sprawa?

 

Dalej – „prawicowi konserwatyści” gnojący gejów i lesbijki w mediach.  Jeden z nich, Jarosław Gowin, po fiasku ustawy o związkach partnerskich zapowiada własny projekt, w którym uwzględnione zostaną podstawowe postulaty działaczy gejowskich bez tworzenia imitacji małżeństwa.  Inny, „jeszcze bardziej” radykalny „prawicowy”, Jarosław Kaczyński w ogóle nie mówi o gejach –  na styczniowej konferencji prasowej wezwał, by „skończyć z dyskusjami nad związkami nieformalnymi”, a „zacząć dyskutować o kwestiach naprawdę ważnych: kwestiach polskiej gospodarki, polskiej przyszłości”. Gość, którego Newsweek i wiele innych lewicowych środowisk przedstawiało jako symbol nienawistności i nietolerancyjności, nie chce rozmawiać o gejach, tylko o gospodarce… Czy ktoś może więc wskazać te tabuny polityków plujących jadem na gejów i lesbijki? Nie? To przejdźmy do następnego punktu.

 

Faszystowskie bojówki prześladujące osoby innej orientacji na masową skalę. Robert Biedroń mówi, że 20 procent homoseksualistów doświadczyło na własnej skórze agresji z powodu swojej orientacji – tyle że on wziął ten odsetek z raportu swoich podopiecznych z KPH, którzy opierali się na ankietach przeprowadzonych wśród homoseksualistów, a nie na doniesieniach medialnych i statystykach policyjnych. Stowarzyszenie „Nigdy Więcej” zajmujące się monitoringiem agresji m.in. na tle ksenofobicznym i „homofobicznym” mówi już o zaledwie 21 przypadkach w 2011 roku oraz 34 w 2012 – a wśród nich… audycja w „Radiu Maryja” z prelekcją abpa Wielgusa o homoseksualizmie.  

 

Chwila, powie czytelnik, a „pedały do gazu” nagryzmolone na ścianach, a podrzucenie pod drzwi biura poselskiego Grodzkiej dwóch granatów dymnych, a „zakaz pedałowania”? Czy homoseksualiści nie mają powodów, by się tego bać? A ja zapytam:  a czy homoseksualiści naprawdę boją się, że ktoś podrzuci im pod drzwi granat dymny? Czy naprawdę tak wielu gejów i lesbijek boi się wyjść na ulicę w obawie przed ONR? Myślę, że nie boją się bardziej wychodzić na ulicę niż Biedroń, który na Marszu Niepodległości kilka lat temu wyrwał pałkę policjantowi i przyłożył mu w twarz, a dziś  tłumaczy się z tego przed sądem.

 

Swoją drogą, przypominam obrońcom zdrowia i życia uciśnionych mniejszości, że kiedy były członek Platformy wkroczył do biura PiS-u i z nienawiści do Kaczyńskiego zastrzelił jednego  działacza,  a drugiego potraktował paralizatorem i nożem, te same media nagłaśniające dziś przypadki „wrogości” wobec gejów zaprzeczały, żeby to morderstwo świadczyło o jakimś powszechnym zagrożeniu dla sympatyków i polityków mniejszości opozycyjnej.  Na Brackiej w Krakowie mieliśmy idiotyczny żart i dwa granaty dymne - i to był dowód na poważne zagrożenie ze strony zaściankowych Polaków; na Sienkewicza w Łodzi mieliśmy morderstwo i napad, ale to już w żadnym wypadku nie był dowód na poważne zagrożenie ze strony przeciwników PiS-u.

 

No i dochodzimy do ostatniego punktu – gej, lesbijka lub transseksualista, który ujawnia swoją orientację, nie znajdzie dobrej pracy. Najgłośniej mówi o tym Grodzka, która  jedynkę na liście Ruchu Palikota w Krakowie dostała tylko dzięki swojej orientacji oraz Biedroń, szczęśliwy posiadacz pierwszego miejsca w Gdyni. Ta pierwsza zdobyła wygodne gniazdko w Sejmie dzięki poparciu ponad 20 tys. wyborców, a ten drugi – 16 tysięcy.  Teraz dobrej pracy szuka Radomir Szumełda z PO, który niedawno ujawnił na Facebook’u, że jest gejem, a wkrótce potem na antenie TVN24 wyraził chęć wystartowania na posła.  Bardziej prawdopodobne jest więc wprowadzenie homoseksualnych parytetów w instytucjach prywatnych i państwowych, niż  „eskalacja nienawiści do mniejszości seksualnych”, o której plotą działacze LGBT.

 

Według najnowszego sondażu CBOS z jednej strony 83 procent Polaków uważa homoseksualizm za coś nienormalnego,  ale z drugiej 57 procent sądzi, że należy go tolerować.  Nawet „Wyborcza”, która raczej nie posądza Polaków o nadmiar tolerancyjności,  nie znalazła żadnego konkretnego przykładu agresji do kogoś o nietypowej orientacji – w tekście promującym akcję KPH przywołuje słowa matki lesbijki, która przyznaje, że przez długie lata „sama nie doświadczyła” wobec córki przejawów „homofobii”.  Jedynym (sic!) przykładem „homofobii” jakiej doświadczyła ta pani, było…. odrzucenie ustawy o związkach partnerskich w Sejmie.

 

To skoro homoseksualiści i transseksualiści nie są zagrożeni, to o co cały szum? Po co geje wydają grube pieniądze na taką kampanię?  Bo uświadomili sobie, że samo świecenie gołym tyłkiem na Paradach Równości nie przyniesie im poparcia dla ich postulatów wprowadzenia „małżeństw” osób tej samej płci, praw adopcyjnych, a nawet – tak jak w Wielkiej Brytanii czy w Szwecji – karania ludzi za niepopieranie homoseksualizmu.  Takie żądania kryją się za celami opisanymi w statucie KPH: „zniesienie w polskim systemie prawnym zapisów dyskryminujących ze względu na orientację seksualną”, „wprowadzenie do polskiego ustawodawstwa zapisu o instytucji legalnego partnerstwa osób tej samej płci”, „wprowadzenie do obiegu publicznego dyskursu antyhomofobicznego”.  Proszę więc działaczy LGBT o jedno:  bądźcie uczciwi. Nie mówcie „Rodzice, odważcie się mówić”, ale „Geje, walczcie o przywileje”. 

Janusz Roszkiewicz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka