Natura nie znosi próżni – mówią nie tylko froteryści w tramwajach i mają rację. Kiedyś, na przykład, mówiono: A u was to biją murzynów, ale że nastały czasy poprawności dla rasistowskich bambo,toteż teraz mówi się: A Kik też jest partyjniak. Przynajmniej na blogu Marka Migalskiego, od którego to, w czasie jego wykładów, jak donosi przyjazny mustudent, Dopiero po pewnym czasie można było usłyszeć pozytywny przekaz jeżeli chodzi o PIS, choć dr Migalski nie był w stosunku do tej partii bezkrytyczny. Ale zostawmy niezależnych politologów z ich pozytywnym przekazem jeżeli chodzi o PIS, w końcu nie każdy być musi klerkiem.
Sprawa wypełniania próżni jest bowiem poważniejsza, oto Solidarności znaleziono matkę. Zdało by się powiedzieć nareszcie, bo po tym jak się miało okazać, że ojciec nie tylko w Watykanie przestawał z Lolkiem, ale coś wspólnego miał również z Bolkiem, dziecko Solidarność tymczasowo zostało sierotą. Ale wreszcie znaleziono matkę, a konkretnie znalazł ją Sławomir Cenckiewicz, znany polski menadżer rynku paliwowego. Nota bene, to ten sam Pan, który w wolnych chwilach między posiedzeniami rady nadzorczej Operatora Logistycznego Paliw Płynnych Sp. z o.o., ganiał za wspomnianym Solidarności ojcem, przez co, w podziękowaniu za zasługi, można by go od biedy nazwać i Solidarności mężem. Przynajmniej opatrzonościowym. Wszak wujkiem nie bardzo, bo wśród wujków same są przecie Gwiazdy.
Niektórym może się wydać to trochę dziwne, jak głosili bowiem Rzymianie, matka jest zawsze pewna, a tu proszę wyskakuje jak, za przeproszeniem, motorówka zza stoczni. To jednak tylko dziwy pozorne, wszak matka to była in spe, a patrząc jak reaguje na robienie jej benefisów, być może nie tylko „in spe”, ale także i „rdalaj”, bowiem to już po kocicach wiemy jak potrafią bronić swych małych. Ale wszyscy pamiętamy te zachwyty nad naszą matką, gdy potraktować chciała Volkera Schllondrofa, więc nie ma co być teraz zdziwionym.
W ogóle pomysł, że Solidarność, jak sukces jednego może mieć ojca dziwnym zalatuje językowym patriarchalizmem, więc pora, na odzyskanie nie tylko dziecka, ale i języka, zwłaszcza że jak powiedziano ojciec się wybitnie nie sprawdził. Mało nie sprawdził, okazuje się, że, jak powtarza matka i jej znajomi, dziecko Solidarność się ze Służbą Bezpieczeństwa bez zabezpieczenia, nomen omen, się prowadzało, więc tym bardziej dziecko trzeba do matki oddać. Choć matka to jest surowa.
I tylko zaskoczeni być mogą ci, co do tej pory słyszeli, że nie można zawłaszczać dziecka Solidarność, bo zbiorowym wysiłkiem zostało spłodzone. Ale tym malkontentom, którzy kręcą nosem, rzec można fraszkę, że byłby ojcem Lechu, gdyby nie żył w grzechu. No i nie szczał do kropielnicy, rzecz jasna.