galopujący major galopujący major
217
BLOG

Chcącemu nie dzieje się krzywda - polemika z red. Warzechą

galopujący major galopujący major Polityka Obserwuj notkę 32

 

Galopujący Major uważa, że spośród piszących w salonie, reakcyjnych, doktrynalnych prawaków Łukasz Warzech piszę nawet znośnie, aczkolwiek z pewnym zadęciem. Owe zadęcie najczęściej sprowadza się do wytykania zadęcia innym, do nazywania Azraela nadętym bubkiem, do podkreślania przy każdej okazji jak to napuszona jest Gazeta Wyborcza. Galopujący major, choć dziękuję Warzesze, za komplement o wdzięcznym pisaniu, nie może się jednak zgodzić z tradycyjnym warzechowym zarzutem, że pisze z zadęciem. Tym razem z zadęciem prawniczym. Raz, że o prawie major pisze bardzo rzadko (prawem proporcji nie można więc charakteryzować go przez pisanie prawnicze), dwa, że w przypadku formułowania prawnych postulatów, trzeba użyć prawniczego języka. To nie lans, tylko pragmatyzm. Major zastanawia się jak to jest, że red. Warzecha, który znacznie częściej, od majora, pisze o prawie, dostaje zadęciowego szoku, gdy czyta ledwie parę zdań w prawniczym języku. Czyżby red. Warzecha rzadko czytał teksty prawne, o których potem grzmi w salonie? Biorąc pod uwagę, co Warzecha pisze o reformach aplikacji prawniczych, major uważa, że Warzecha ustaw nie czyta. Jedynie i nich pisze. Tak samo jak nie czyta, a pisze o globalnym ociepleniu.

 

Faktem jest, że major pisał i mięknięciu rury liberałów bezprzymiotnikowych, gdyż major uważa, że liberalizm, tak jak socjalizm, jest ideą bezprzymiotnikową, aczkolwiek wolność bywa tak dla ludzie nieznośna, że stwarzają przymiotniki by przed tą wolnością uciec. Po  upadku socjalizmu w ZSRR, liberałów jest w Polsce, i pewnie na świecie, mrowie, dziś każdy jest liberałem, przyznanie się do bycia socjalistą w kraju nad Wisłą, jest nonkonformizmem wysokiego lotu. Wyróżniającą się grupą są liberałowie konserwatywni, którzy nie wiedzieć czemu, ubzdurali sobie, że liberalizm, po pierwsze, musi być przymiotnikowy, a po drugie, tym przymiotnikiem musi być słówko konserwatywny. Jako żywo przypomina to spory kto jest prawdziwym komunistą. Oczywiście jest liberalizm i liberalizm, jest liberalizm radykalny Stirnerowski, jest liberalizm konserwatywny Spencera i Hayeka i jest liberalizm Milla, czy szerzej utylitarystów. I właśnie ten ostatni jest majorowi najbliższy, bo major, za Millem, powtarza, że punktem wyjścia jest ludzka krzywda. Nie można krzywdzić innego wbrew jego woli – uważa major. I nie jest to sztuczka erystyczna, do czego zwykł red. Warzecha sprowadzać poglądy wszystkich oponentów, ale pogląd mający dobre kilka tysięcy lat i solidne zakorzeniony nie tylko w filozofii. Różnica między majorem a red. Warzechą polega na tym, że gdy red. Warzecha cierpi, tudzież może się zdarzyć, że będzie cierpiał, to major uważa, że o zaprzestaniu cierpienia Warzechy powinien decydować Warzecha. A Warzecha uważa, że o zaprzestaniu cierpień Warzechy winno zadecydować państwo, słuchając społeczeństwa. Major uważa, że życie jest jego własnością, a nie własnością Warzechy i jego rodaków. To jest różnica między majorem, a Warzechą. Próba zawłaszczania języka, ja- Warzecha jestem za życiem, a on- major życia nie szanuje, jest dość przewidywalna, ale warto sobie uświadomić, że warzechowy szacunek do życia polega na oddaniu tego życia społeczeństwu, niech ono za majora decyduje. Tak szanuje Twoje życie – zdaje się mówić Warzecha - że zabiorę Ci możność decydowania o nim, i oddam je innym. Niech Cię zabiją gdy kogoś zabijesz, ale niech Cię nie zabiją, gdy sam tego będziesz chciał. Wniosek: gdy się boisz popełnić samobójstwo, zastrzel kogoś, a dostaniesz od Warzechy swoją eutanazję w postaci kary śmierci. 

 

Odnosząc się, niestety zbiorczo, do kolejnych punktów polemiki, warto podkreślić, że major starał się pokazać pewne elementy wspólne, wspólny sposób myślenia, który legł przy wolnościowych prawach. Podczas gdy Warzecha różnicuje te prawa, w zależności czego dotyczą, zapominając, że to jest właśnie pierwszy krok, do, skądinąd zarzucanej majorowi, równie pochyłej. Jeśli dziś Warzecha z kolegami w głosowaniu, zadecyduje o dysponowaniu moim życiem, czemu jutro ma nie decydować o moim zdrowiu, pojutrze o mojej własności. Za każdym razem argument będzie ten sam. Dla nas życie ma wartość wyjątkową, dla nas zdrowie ma wartość wyjątkową, dla nas własność ma wartość wyjątkową. To jest poza sporem, o tym nie ma co dyskutować. I cap, położą rękę na moim samochodzie. Wszak konserwatywni liberałowie źródła swej pazerności upatrują w nieskodyfikowanych i mglistych prawach naturalnych, z których w konkretnych sprawach można wróżyć jak z fusów. A swoją drogą, czy czasem rytualne samobójstwo honorowe nie było w starożytnym Rzymie elementem tejże rzymskiej cywilizacji? Dodać jeszcze można fakt, że majora umowa o eutanazję zawarta może być z kimś, kto jest dla potencjalnego eutanazjowanego wyjątkowo bliski, podczas gdy rzekoma ochrona życia, w praktyce sprowadza się do wysłania go na placówkę państwową. A więc placówkę, nad którą Warzecha i koledzy załamują ręce, wskazując na systemowe tam wręcz patologie. I znów dziwnym trafem, red. Warzecha, podnosząc zarzut o degeneracji umów o eutanazję (z pewnością najlepszy przyjaciel by mnie oszukał) zapomina o możliwości degeneracji opieki w szpitalu, rzecz jasna, państwowym. Tyle, że w przypadku umów majora, degeneracja polega na ratowaniu życia, a w przypadku opieki szpitalnej, na życiu pozbawiania – ktoś słusznie może zauważyć. Owszem, ale w niczym czym to umniejsza faktu, że ryzyko degeneracji systemu istnieje zawsze. Powołujący się na równie pochyłą, mają tę przypadłość, że dziwnym trafem zapominają zastosować jej do swojego rozumowania. 

 

Pisze red. Warzecha, że argument o dopuszczalności umów warunkowychopiera się na założeniu, że sytuacja, w której zachodzą pewne materialne, określone okoliczności – np. zmienia się kurs waluty – jest identyczna z sytuacją, gdy człowiek w wyniku okoliczności losowych znajduje się de facto w odmiennym stanie świadomości, niemożliwym do wyobrażenia dla kogokolwiek innego. To, moim zdaniem, interpretacja całkowicie niedopuszczalna. Kwestii dotyczących ludzkiej świadomości i ludzkiego życia nie można porównywać z kwestiami dotyczącymi finansów czy wyniku zawodów sportowych.Można by przekornie rzec, że kwestie finansowe pośrednio dotyczą życia, nie masz pieniędzy- lepiej nie choruj, zwłaszcza w systemie postulowanym przez konserwatywnych liberałów. Bowiem właśnie w tym systemie, kwestie finansowe to kwestie życia. I śmierci. Ale major podał, jeszcze łaskawie przemilczany argument, o zgodzie na operację. W jaki sposób zgodzić się na operację, podczas której lekarzowi (równia pochyła?) zezwalam na amputację nogi, na wypadek pogorszenia się stanu zdrowia, skoro nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Mało tego w jaki sposób zgodzić się na terapię eksperymentalną, nie znając jej skutków? Przecież gdybym dziś wiedział, jak się będę fatalnie czuł miesiąc po testowaniu leków, nigdy bym się nie zgodził. Kwestionowanie umów warunkowych, poprzez wskazywanie, że w przypadku ziszczenia się warunku, mógłbym podjąć całkowicie inną decyzję, skutkuje tym, że nie mogę się leczyć eksperymentalnie, tudzież zgadzać na skomplikowane operacje o różnych scenariuszach. I wreszcie, co chyba najważniejsze, umowa o eutanazję majora odnosi się do przypadków eutanazji we ściśle wskazanym stanie eutanatycznym. Nie trudno sobie wyobrazić, że stan eutanatyczny, polegać może na stanie, gdy nie ma się już świadomości. Oczywiście ktoś powie, nigdy nic nie wiadomo, cuda się zdarzają. Owszem, ale skoro tak, to czemu lekarz ma ci amputować nogę, przecież cuda się zdarzają. Jesteś w stanie budować cały system prawny w oparciu o „cudowne” przypadki jeden na kilka milionów?

 

Na koniec zajmijmy się kwestią samobójców. Ich desperacki krok jest zawsze wynikiem stanu emocjonalnego, który jest skutkiem danych okoliczności –pisze Warzecha, i to jest kwint esencja, warzechowego myślenia. Otóż każdy krok jest wynikiem stanu emocjonalnego, który jest skutkiem danych okoliczności, więc akurat ta obserwacja nie jest żadnym powodem by kogoś ratować. Jest natomiast powodem do uzasadnienia całkowitego zniewolenia.

 

 

 

PS Galopujący major dziękuję red. Warzesze za podjęcie polemiki, bo patrząc na komentujących w salonie posty majora, to albo kłamią jak Błaszkowski albo nudzą jak Sowiniec. Gdzie czasy nameste, wyrusa, pwilkina, czy quasiego? Chciał Igor Janke to ma, nudny magiel bez polotu.

 

http://galopujacymajor.salon24.pl/120764,liberalom-mieknie-rura

 

http://lukaszwarzecha.salon24.pl/120819,retoryczna-zonglerka-galopujacego-majora

 

 

        Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email: gamaj@onet.eu About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka