To bodajże właśnie dzisiaj, na Mistrzostwach Świata, potomkowie dumnych Ojców Założycieli będą składali hołd niejakiemu Jessiemu Owensowi – murzynowi, który szybko biegał na olimpiadzie w Berlinie. I zdaje się, że stosunek Pana Hitlera do murzynów, to jedyna dobra rzecz, jaką ten, niewątpliwy lewicowiec, się nam wsławił. Bo, umówmy się, na co dzień, lewicowy postulat równości, akurat Panu Hitlerowi był niestety szczególnie bliski.
Piszę „niestety”, wszak w dawnym, dobrych czasach, taki murzyn mógł bowiem białemu Panu, co najwyżej, podawać ręcznik, a i to tylko wtedy, gdy ręce dostatecznie miał wybielone. Mógł przed Panem biec, by przyjmować wiatr, Pana dopingować (byle nie za głośno) czy nosić mu torbę, choćby na polu golfowym. A dziś, nie dość że murzyn w golfa wygrywa, to jeszcze po hali swobodnie hasa, jeszcze go na bieżnie wpuszczają, ścigają się z nim jak z równym, cieszą się i machają na trybunach. Mam nadzieję, że pośród flag nie było sławnej Konfederatki, szlachetni konfederaci rwali by sobie włosy, nie tylko z głowy, patrząc jak im się niewolnictwo porozbiegało. Zamiast Pro Fide Rege et Lege, jest więc Pro Fide Regge (i to z Jamajki), a cywilizacja, która kiedyś sięgnęła gwiazd (gratulujemy tow. Stalinie), dziś nie potrafi nawet sięgnąć finału sprintu. I musi się z murzynami w jednej szatni przebierać.
Podobnie w przypadku kobiet, nie tyle czarnych, co naszych, białych, które zamiast pracować na rzecz cywilizacji i ogółu społeczeństwa rodząc dzieci, „kolaborują” z innymi sportsmenkami oszczędzając macicę i lędźwie. A przecież, skoro dżentelmen nigdy nie biega, to tym bardziej nie biega dama. Dama się tylko wachluje albo wachluje komuś, bo, jak wiemy, dama z natury, komuś dobrze wachlować przecież musi.
A ostrzegali konserwatyści, a mówili, że cywilizacji nie można zmieniać, że jak się czarnych tysiące lat na własność trzymało, to nie stać nas na katastrofę. Że są pewne wartości niezmienne, jak chociaż własność, że gdy cywilizacja coś przez setki lat za własność (choćby i żywą) uważa, to po co to zmieniać. Patrząc zaś na obecne Mistrzostwa Świata trudno ówczesnym konserwatystom nie przyznać racji, nie załamywać rąk patrząc, jak książę Monaco bez karocy, a za to na trybunach z plebsem, czy licząc ile medali (gdyby nie murzyni) by nasi chłopcy zdobyli. A skoro rację mieli konserwatyści ówcześni, to trudno racji nie przyznawać konserwatystom dzisiejszym. Wszak od swych konserwatywnych przodków, muszą być o niebo mądrzejsi, bo w przeciwieństwie do nich, produktami są edukacji państwowej.