Po licznych próbach, bloger Sowiniec urodził wreszcie jakiś, nadający się do komentowania, tekst. Tym razem nie ma nic o chrzczeniu armaty, zmiany czapek z daszkiem, czy innych tego typu „merytorycznych” problemach. Jest o Jaruzelskim, którego nie należy zapraszać na obchody wybuchu II wojny, bo Jaruzelski jest zdrajcą. Przeczytałem tekst Sowińca dwa razy, i ani słowa nie ma w nim o tym, że Jaruzelski w II wojnie walczył. U Berlingowców, w tej gorszej armii, ale jednak walczył. Walczył i narażał swoje życie.
Jestem wyznawcą takiej głupiej zasady, że za winy należy karać, a za zasługi nagradzać. Choć nie wiem kto te kary ma wymierzać, bo przecież nie bloger Sowiniec. Jaruzelski już dawno winien być osądzony, tak jak winien być osądzony Pinochet. Ale za swoje zasługi powinien dostać nagrodę i słowa dziękuję. Tak to już jest wina- kara, zasługa – nagroda.
Oczywiście głupio jest też przyznać, że ludzie, których się (być może słusznie) nienawidzi, coś kiedyś dla kraju zrobili. Na przykład ryzykowali dla niego życie. Nawet jeśli później okazali się zdrajcami, tak jak przez całe lata zdradzał Kukliński. Dopóki nie doznał cudownego olśnienia.
No, ale jak powiedziałem, nie każdy to potrafi. I szczerze mówiąc, dziwiłbym się gdyby potrafił ktoś z partii gardłujących kombatantów.