Jedni lubią napalm o poranku, inni siostry Urszulanki, a ja, lubię wczytywać się w głosy po polskich porażkach sportowych. Czego to się więc ostatnio nie naczytałem, a to, że Radosław Krawczyk przestaje być kibicem, a to że nasi piłkarze to trampkarze, a to wreszcie, że dzięki Heniowi Kasperczakowi cały świat poznał samego Marcina Kuźbę. Do kompletu brakowało jeszcze tylko, aby się red. Ziemkiewicz nad tematem pochylił, ale póki co, siępochylił nad FYMkiem i go opieprzył, za to, że FYMek nakłamać miał o jego publicystyce. Za co w odwecie ajatoyah nazwał Ziemkiewcza dupkiem(curwa, znowu kyrk). Zostawmy jednak inteligencję w spokoju.
Otóż lubuję się w komentarzach po naszych porażkach, w histeriach, rwaniu szat, szczania patriotycznymi łzami, bo ja już jestem kibicem odpornym. Ja, mimo tych ambitnych lat, prawie 28, jestem już zaszczepiony. Jestem więc dla zawodu, żalu i rozpaczy niejako jestem „niedotykalski”. Całe może życie z reprezentacją to strzały w pysk, całe moje sukcesy, to parę meczów Widzewa (i niech będzie że Legii), kilka ładnych bramek i to wszystko.
Więc drogie rozhisteryzowane dzieci, zapamiętajcie. Polski sport to pokłosie polskiego fatum. Wszystko, co najważniejsze przegrywamy, w historii od przeszło 300 lat bierzemy w dupę, nawet jeśli teraz mamy czasy dla nas najlepsze, to i tak bierzemy w dupę. A jak nam się coś uda to fuksem, albo dlatego że się przeciwnik przewrócił, nie był w formie, nie przyjechał. Zaczęło się do Wilmowskiego, jego 4 bramek i trwa do dziś. Nawet Pan Bóg nam nie pomoże, bo kto pomaga frajerom? W Monachium 74 spadł deszcz, bo spaść musiał. Jakby nie deszcz, to w połowie meczu by na łeb strusie jaja leciały albo koklusz by dorwał naszych piłkarzy. Wy, drogie bąki pijane, macie ten problem, że się za bardzo przyzwyczailiście, wygraliśmy parę eliminacji i myślicie, że fatum się odwróciło, co jest, rzecz jasna, grubą naiwnością. Ono was tylko podstępnie uśpiło, byście na moment przestali się zamykać w skorupie zwątpienia, a gdy już beztrosko otworzyliście przyłbicę, to jak wam w mordę nie chluśnie... Pamiętacie mecze w poszczególnych imprezach? Ekwador, Korea, Austria – giganci piłki, he, he. W sam raz na krasnali.
W dodatku, moje drogie pszczoły garbate, przed meczem wygrali siatkarze, więc jak jedni wygrają, to nie ma siły, by wygrali drudzy. Jak Kubica wygrał wyścig, to pamiętacie co było parę godzin później na Euro. Popatrzcie na Radwańskie, Gortata, czy tą najnowszą mistrzynię od rzutu młotem. Nawet jak rekord świata zdobyła, to się musiała źle skoczyć i się nabawić kontuzji. Powinni naszych jako zgniłą maskotkę wrogom podrzucać. Zapamiętajcie więc, nic się nie stało, wszystko wróciło do normy. Jest jak ma być, trenerem zostanie Smuda, Henio, albo inny magik (jak go wcześniej nie zamkną) napnie się, powie że będą grali najlepsi, sprawdzi połowę ekstraklasy, I ligi, z Chin kogoś przywiezie, załatwi komuś obywatelstwo, a potem powoła tych samych, co Leo, a oni znowu będą walczyć. I pewnie im się nie uda, a jak się uda, to w finałach w dupę odbiorą z nawiązką.
Tak więc wrzućcie na luz, i tak mogło byc gorzej, jakiś rozbiór, wojna, albo rządy prawdziwych katolików...