Chcę w skrócie powiedzieć, że ustawa Gaucka wychodzi z podstawowego założenia, że zbierane nielegalnie przez tajną policję informacje na kogokolwiek w jakimkolwiek czasie nie mogą być komukolwiek udostępniane ze względu na jakiekolwiek argumenty. Ustawa Gaucka tworzy instytucję pokrzywdzonego, który może całkowicie zablokować zbierane na niego informacje i mogą one być udostępniane tylko określonym osobom w określonych celach, a te cele są opisane mniej więcej jako bezpieczeństwo państwa. I to jest zasada. Jeżeli tej zasady jeszcze raz dotkniemy z punktu widzenia funkcjonowania tamtego systemu i reżimu, w którym było Stasi, być może potężniejszego reżimu niż w Polsce, tu musimy przyznać, że Niemcom udało się tę sprawę załatwić i nie ma już żadnych problemów.
Tak w sejmie, swego czasu, mówił Krzysztof Piesiewicz.
Warto do tego dodać, że zapisana w projekcie możliwość zamknięcia dostępu do swoich akt przez osobę inwigilowaną (również dla pracy naukowo-dziennikarskiej) ma charakter cenzury. IPN-owskie dokumenty zazębiają się i seria tego typu indywidualnych decyzji może doprowadzić do zablokowania pracy nad najważniejszymi faktami z naszej najnowszej historii. Fetysz ochrony osobistych danych doprowadził już raz do zepsucia przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego projektu sensownej ustawy ujawniającej IPN-owskie archiwa. To oczywiste, że powinien obowiązywać takt w podejściu do ludzi i ich powikłanych losów. Ale utajnianie historii pod pretekstem obrony czyjejś intymności nie wydaje się sensowne.
Tak dziś o nowelizacji ustawy o IPNpisze Bronisław Wildstein.
No więc, moi Drodzy, musicie się zdecydować. Jeśli nadal zamierzacie powoływać się na przykład rozwiązania niemieckiego, to musicie liczyć się z tym, że zgodnie z tym rozwiązaniem, ofiara będzie mogła swoje akta zablokować. A przecież wiemy, że mimo prób wyjaśniania historii, masa ówczesnych ofiar jest dziś po stronie Michnika. Więc archiwa swą wolą mogą Wam pozamykać. Przeto musicie się zdecydować, czy rozwiązanie niemieckie nadal jest takie wspaniałe, a jeśli nie jest, to że prawo do prywatności, dobra osobiste i dane osobowe winny być ze względów historycznych "własnością" ogółu. A nie fetyszem ochrony osobistych danych.
Dodatkowo, ale to już na marginesie, trzeba się zdecydować, jak to zrobić, żeby jednocześnie poprzeć „medialny” sojusz PiSu z SLD i skarcić „ipnowy” sojusz PO z SLD. No, ale to już, od czasu koalicji Lecha Kaczyńskiego z ratuszem i Piskorczykami, macie opanowane, więc akurat tutaj dacie sobie radę.