gazetaprawdy gazetaprawdy
34
BLOG

BEZ GOSPODARKI MORSKIEJ TRACIMY SUWERENNOŚĆ

gazetaprawdy gazetaprawdy Polityka Obserwuj notkę 0
,,Każdemu panu i narodowi więcej na państwie morskim zależy, niźli na ziemskim.
Kto ma państwo morskie, a nie używa go lub daje sobie wydzierać, wszelkie pożytki od siebie oddala, a wszystkie szkody na siebie przywodzi, z wolnego niewolnikiem się stawa, a z bogatego ubogim, z swego cudzem”


(senator -  arcybiskup metropolita lwowski Jan Dymitr Solikowski,  w roku 1573)
 
Szanowni Państwo !

Zacytowane słowa wybitnego męża stanu objaśniają sens całej sprawy, aktualnej od zarania dziejów ludzkości.

Potrzebę wyjścia Polski na morze znakomicie rozumieli pierwsi Piastowie konsekwentnie i skutecznie walcząc o przyłączenie do Polski całego Pomorza od Gdańska aż po Rugię.
 
Po zwycięskim pokoju toruńskim w roku 1466 Rzeczypospolita odzyskała Gdańsk i handel wiślany stał się podstawą gospodarki całej Europy. Wisłą spływały do Gdańska szkuty ze zbożem i produktami przemysłu Polski i państw ościennych, skąd wypływały w świat, nawet do Afryki Północnej. Przez stulecia Polska żywiła targaną wojnami dynastycznymi i religijnymi Europę. O mocarstwowej pozycji Rzeczypospolitej decydowały nie tylko husarskie skrzydła, ale przede wszystkim siła gospodarcza oparta o gospodarkę morską, której handel wiślany był kręgosłupem. I nieprzypadkowo Fryderyk Wielki konsekwentnie dążył do odcięcia Polski od morza, bo doskonale wiedział, że Gdańsk w pruskim ręku to zdławienie polskiej gospodarki i w konsekwencji łatwe unicestwienie państwa polskiego.

Po roku 1918 wszyscy polscy przywódcy niezależnie od politycznych opcji znakomicie rozumieli, że o faktycznej suwerenności państwowej decydują trzy czynniki: silna armia, suwerenność finansowa i suwerenność gospodarcza, a podstawą suwerenności gospodarczej jest silna gospodarka morska. 
Umiano w tej sprawie stanąć ponad podziałami partyjnymi i w kilkanaście lat stworzyć od podstaw silną gospodarkę morską tworząc polskie szkolnictwo morskie, polską flotę handlową i wojenną, budując wspaniały port gdyński, kolejową magistralę Śląsk – Gdynia i stocznię gdyńską.

Gdy kataklizm ostatniej wojny dał nam przeszło 500 kilometrów Wybrzeża, inż. Eugeniusz Kwiatkowski i jego następcy z ogromną energią szybko odbudowali zniszczone porty i stocznie w niespotykanym gdzie indziej tempie wyprowadzając polską gospodarkę morską na jedno z czołowych miejsc świata.

I oto przyszedł rok 1989, gdy zamiast wykorzystać ten gigantyczny potencjał we wspaniałych fachowcach i zakładach pracy na najwyższym światowym poziomie, zaczął się proces niszczenia polskiej gospodarki morskiej. Dziś widać gołym okiem, że to, co początkowo wydawać się mogło błędami podyktowanymi niekompetencją, od samego początku było działaniem zamierzonym, realizowanym wyjątkowo konsekwentnie.

Pierwszym sygnałem takich zamierzeń jeszcze w ostatnich latach PRL były poczynania rządu Mieczysława Rakowskiego i jego ministra Mieczysława Wilczka, które w konsekwencji doprowadziły m. in. do szybkiego unicestwienia serwisu kontenerowego flagowego polskiego armatora – Polskich Linii Oceanicznych.

Drugim ostrzeżeniem już po roku 1989 była decyzja wyjątkowo niekompetentnego wicepremiera d/s gospodarczych Henryka Goryszewskiego, że w pierwszej kolejności należy budować autostrady Wschód – Zachód, potrzebne przede wszystkim Niemcom do nasilenia gospodarczej ekspansji na obszar byłego Związku Sowieckiego, zamiast autostrad Północ – Południe, bez których polskie porty morskie traciły rację bytu. Taką politykę wykorzystali oczywiście Niemcy, natychmiast po upadku berlińskiego muru budując po zachodniej stronie Odry autostradę prowadzącą na Hamburg, Bremę i Rostock, które dziś przeżywają okres niebywałej prosperity. A tajemnicą poliszynela jest fakt, że w ministerstwie infrastruktury na stałym średnim szczeblu zarządzania istnieje silne proniemieckie lobby, skutecznie do tej pory hamujące budowę autostrady A – 1 mającej łączyć porty Trójmiasta aż z Zatoką Perską i uniemożliwiającej budowę autostrady A-3 do Szczecina.

Okres pierwszych rządów SLD to nieomal błyskawiczne unicestwienie PLO i zniszczenie polskiego rybołówstwa dalekomorskiego. Drugiego wielkiego polskiego armatora PŻM uratowała tylko determinacja szczecińskich działaczy solidarnościowych i narodowych.

Rządy AWS może i nie przyniosły tak znaczących zniszczeń, ale też i nic w tym czasie nie zrobiono, aby powstrzymać postępujący proces upadku polskiej gospodarki morskiej, zaś próby jej ratowania zostały świadomie zignorowane przez decydentów, a ludzie kompetentni odsuwani byli od jakichkolwiek wpływów. Decydowała w równym stopniu głupota i niekompetencja części decydentów, jak i świadome działanie.

W księdze ,,Dziejów głupoty w Polsce” należy wpisać wypowiedź wpływowego polityka ZCh – N, potem europosła z ramienia PiS, który w roku 1998 na posiedzeniu Rady Naczelnej ZCh – N rozpaczliwy apel, aby współrządzący Polską ZCh – N wreszcie zajął się sprawami gospodarczymi, przede wszystkim gospodarką morską, skwitował głupawym oświadczeniem, że (cytuję): ,,my jesteśmy partią wartości, a nie od takich rzeczy”. Nazwisko pominę z litości dla wieku tego – pożal się Boże - ,,polityka”, rzekomo katolicko – narodowego, za to najprawdopodobniej byłego TW komunistycznych służb specjalnych.   

Kolejny okres rządów SLD to już jawne nasilenie procesu unicestwiania polskich stoczni i przejmowania gangsterskimi metodami przy użyciu państwowych służb specjalnych przez ludzi SLD resztek tego, co z gospodarki morskiej nowi mocodawcy postkomunistów łaskawie pozwolili pozostawić, jak szczecińską EURO-Afrykę, dawny oddział PLO.

Trzeba mieć świadomość, że stocznie są tylko montowniami wyrobów z całej Polski, bo kooperuje z nimi półtora tysiąca zakładów w większości ulokowanych na południu Polski. Przemysł stoczniowy zaczyna się od hut i kopalń, a wiodącym jego zakładem był słynny HCP – Cegielski w Poznaniu, nie tak znowu dawno największy w świecie producent najlepszych w świecie silników okrętowych. Stocznie same w sobie zwykle nigdzie nie są dochodowe, ale budowa statków w ogólnym rozliczeniu jest znakomitym interesem i stocznie dotowano nie z kieszeni podatników, jak się to nam próbuje wmówić, tylko z zysków zakładów kooperujących, jak się to robi na całym świecie - albo w ramach holdingów, jak się to robi na Dalekim Wschodzie, albo za pośrednictwem państwa, jak to robią Niemcy, Francuzi czy Hiszpanie.

Próba autentycznej restrukturyzacji i unowocześnienia polskiej gospodarki morskiej poprzez budowę przez dr Krzysztofa Piotrowskiego holdingu ,,PORTA” na wzór dalekowschodni, w skład którego wchodzić miała m. in. Huta ,,Częstochowa”, HCP – Cegielski i Stocznia Szczecińska została w nikczemny sposób unicestwiona. Dr Piotrowski został aresztowany pod fałszywym oskarżeniem i gdy został oczyszczony z zarzutów po 5 latach, sprawa była już nieaktualna: Hutę ,,Częstochowa” sprzedano Hindusom, a stocznia była w stanie upadku. Jednocześnie w Gdyni i w Gdańsku najbardziej atrakcyjne tereny portowe jak Bałtycki Terminal Kontenerowy wyprzedawano w obce ręce.

Niewiele zmieniły rządy koalicji PiS, Samoobrony i LPR, gdyż jakkolwiek pod naciskiem środowisk morskich utworzono Ministerstwo Gospodarki Morskiej i powierzono je LPR, to kompetencje tego ministerstwa celowo ograniczono do minimum, świadomie tworząc w gruncie rzeczy karykaturę ministerstwa, przytłaczającą większość spraw związanych z gospodarką morska, przede wszystkim stocznie i armatorów pozostawiając w rękach resortu infrastruktury pod kontrolą PiS. Mimo to z najwyższym uznaniem należy ocenić wysiłki ministra Rafała Wiecheckiego, który powstrzymał wyprzedaż polskich terenów portowych w obce ręce, zainicjował budowę w Świnoujściu gazoportu i przekopu przez Mierzeję Wiślaną.

Upadek koalicji i przejęcie rządów przez PO oznacza faktyczną agonię polskiej gospodarki morskiej. Na naszych oczach rozegrał się żenujący medialny spektakl z rzekomym poszukiwaniem inwestorów i koniec polskich stoczni jest już kwestią tylko tygodni, za co cała Polska zapłaci bardzo wysoką cenę nie tylko w rosnącym bezrobociu.

Z uwagi na ograniczony czas przedstawiłem Państwu problem tylko szkicowo.

Ale proszę o wzięcie pod uwagę podstawowego faktu, że jeden polski marynarz zatrudniony na polskim statku zbudowanym w polskiej stoczni oznaczał stałe zatrudnienie dla blisko stu osób w całej Polsce.

Że bez gospodarki morskiej Polska nigdy nie wykorzysta kapitalnego z gospodarczego punktu widzenia położenia w środku Europy, na przecięciu dwóch głównych szlaków handlowych świata Wschód – Zachód i Południe – Północ i nad Bałtykiem.

Że bez polskiej gospodarki morskiej nigdy nie osiągniemy możliwych do osiągnięcia zysków ze światowej wymiany handlowej.

Że bez gospodarki morskiej nie będziemy mogli eksportować efektów pracy większości polskich najwyższej światowej klasy fachowców.

Że na zawsze zostaniemy zdegradowani do poziomu wyrobnika - ubogiego krewnego bogatej części Europy.

Kłamstwa naszych mediów, że chodzi tylko o pracę dla kilku tysięcy stoczniowców, zaczynają być wreszcie widoczne dla wszystkich, gdy w konsekwencji upadku polskich stoczni strajkuje zagrożony upadkiem HCP – Cegielski, a przecież to zaledwie początek utraty pracy dla pracowników większości zakładów kooperujących ze stoczniami.  
    
W związku z globalizacją światowej gospodarki mimo kryzysu światowa żegluga przeżywa okres rozwoju nieznany w dziejach ludzkości i kilkadziesiąt tysięcy polskich marynarzy zmuszonych jest z konieczności pracować dla obcych armatorów, którzy mimo kryzysu znakomicie prosperują. Po likwidacji PLO obroty handlowe tylko z Koreą Południową rzędu 5 miliardów dolarów rocznie obsługuje niemiecki armator kontenerowy, na statkach którego Polacy pracują jako marynarze, bo bogacącym się dzięki głupocie lub zdradzie naszych polityków Niemcom nie chce się już wykonywać ciężkiego zawodu marynarza.

Tłumaczenie więc upadku polskiej gospodarki morskiej światowym kryzysem jest więc po prostu cynicznym kłamstwem.

A bez gospodarki morskiej Polska utraci suwerenność gospodarczą, będąc na łasce i niełasce obcych inwestorów.

Ale historia nie kończy się na roku 2009 i Polska potrafiła nie z takich opresji wychodzić obronną ręką. Musimy jak najszybciej – i to jest apel przede wszystkim do młodego pokolenia - doprowadzić do zmiany rządzących Polską tak zwanych „elyt” uprawiających antypolską politykę i dziś musimy powtórzyć słynne słowa ministra Becka:

Polska od Bałtyku odepchnąć się nie da !!!

Dziękuję Państwu


Waldemar Rekść
Warszawa, 10.10.2009
mgr inż. budowy okrętów i starszy oficer mechanik, partyjnie niezależny 
(referat wygłoszony podczas Kongresu LPR, gdy Lech Kaczyński podpisywał się pod Traktatem Lizbońskim)

Inne teksty autora: Tutaj

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka