Gemma Gemma
724
BLOG

Czy Salon24 to narkotyk? - protest już z boku

Gemma Gemma Rozmaitości Obserwuj notkę 15

 

Czytam S24 od pamiętnego kwietnia 2010 r. Napisałam 12 notek (ta jest trzynasta), z których jedna, popełniona przeze mnie po dwóch miesiącach obecności tutaj, trafiła – ku mojemu zaskoczeniu – na sam szczyt SG. Nie była jakaś nadzwyczajna, porządkowała jedynie żałosną, medialną histerię wokół imperatywu moralnego wypowiedzianego przez Jarosława Kaczyńskiego po Tragedii Smoleńskiej. Uznałam wtedy, że widocznie któryś z moderatorów S24 miał już dość durnych albo zjadliwych notek na ten temat, a może po prostu miał tzw. dzień dobroci.
 
Ale tak naprawdę nigdy nie wnikałam, jakimi kryteriami kieruje się szefostwo S24 dobierając notki na SG. Było aż nadto oczywiste, że pierwszeństwo mają znani z imienia i nazwiska politycy i dziennikarze, bez względu na ich poglądy i lekkość lub ciężkość pióra. No niech tam – pewnie to jakaś nobilitacja dla S24, a i niejeden blogger lubi się pogrzać w świetle reflektorów skierowanych na kogoś innego. Po notablach łaski pojawienia się na SG dostępuje wąska grupa „pewniaków”, czyli uznanych bloggerów, którzy dla mnie są prawdziwymi bloggerami, bo nie powielają notek prasowych tylko piszą coś rzeczywiście od siebie, czego nigdzie indziej nie przeczytam. I w trzeciej kolejności są mało znani albo nikomu nieznani tacy jak ja, których czasem umieszcza się na SG dla jakichś tam parytetów, równowagi czy czort wie, czego tam jeszcze, albo po prostu w przypływie dobrego humoru. Ale właściwie nigdy mi nie zależało, żeby trafić na SG. Ot, pisałam dla uporządkowania własnych myśli (tak jak teraz), a jeśli ktoś to przeczytał i przy okazji zostawił po tym czytaniu jakiś ślad, to było mi po prostu miło, że ktoś był świadkiem tego mojego przetrzepywania własnych myśli.
 
W tym moim „czytaniu S24” od kwietnia 2010 zdarzyła się dość długa przerwa. Nie dało się czytać tego, co tu w większości pisano, powielanie przez innych informacji prasowych mnie nie interesowało, a przedzieranie się przez dziesiątki bezmyślnych, chamskich komentarzy, żeby wyłowić z tego mułu jakąś perełkę, było kompletną stratą czasu. Coś zaczęło się walić około rok temu, a kulminacją tego „czegoś” były ostatnie tutejsze grandy i trzęsienia ziemi, w efekcie których jedni odeszli z S24, inni odstawili klawiaturę na jakiś czas, a jeszcze inni ogłosili masowy protest powielając notkę o tymże proteście.
 
Dlaczego pytam, czy Salon24 to narkotyk…
 
Mogłabym zapytać wprost: czy ktoś Was tu trzyma? – ale nie jest moją intencją bezczelne poszturchiwanie osób autentycznie oburzonych ostatnimi posunięciami tutejszych adminów. Sama byłam oburzona i chciałam zgłosić protest, ale to by było jak z tą żabą, co to podstawia nogę, gdy konia kują. Zbastowałam. Ale z lekkim rozbawieniem obserwowałam niby bojkot, a w rzeczywistości kurczowe trzymanie się Salonu24: zostawianie kartki w stylu „Zaraz wracam” (zawieszenie pisania na tydzień) albo zamieszczenie tu linka, gdzie w sieci można znaleźć najświeższą notkę. A przecież Ci, co chcą, i tak wiedzą, gdzie tych notek szukać.
 
Dziś zaczęłam się zastanawiać, dlaczego sama mimo wszystko nadal tu zaglądam… I może po części zrozumiałam to Wasze kurczowe trzymanie się S24. Tu nie chodzi tylko o to, że to jest (rzekomo) najszersza płaszczyzna bloggerska, na którą (rzekomo) zagląda najwięcej osób. Wolicie ją raczej próbować uzdrawiać niż opuścić dlatego, że zaczęliście się z nią utożsamiać. Zaznaczam: to nie zarzut, to tylko obserwacja. Dotyczy także mnie, choć to moje utożsamianie się z tym miejscem znacznie się poluzowało. Są inne miejsca w sieci, gdzie mogę znaleźć tych, których najbardziej sobie tu ceniłam.
 
Szczerze mówiąc, wątpię we wszelkie Wasze próby uzdrowienia tego miejsca. To jest zabawka Pana Janke i może z nią robić, co chce. Może ją pomazać flamastrem, wydłubać jej oczko (wersja dla dziewczynek) albo oderwać kółeczko (wersja dla chłopczyków). Czasem da Wam się tą zabawką pobawić, ale zawsze będzie mógł Wam ją odebrać niespecjalnie tłumacząc się z powodów.
 
Panie Igorze,
 
I ja się utożsamiałam z tym miejscem. Przegląd ważnych dla mnie portali zaczynałam rano od S24, a wieczorem kończyłam na S24, żeby przypadkiem nie przegapić świetnej notki autorstwa kogoś, kogo już tu nie ma albo nie ma go czasowo. Dziś zaczynam i kończę swoją „internetówkę” na innych portalach, a tu zaglądam tylko czasami, żeby zobaczyć, czy coś się zmieniło. Nie wiem, ile osób jeszcze tak robi, nie zaprzątam tym sobie głowy.
 
Tak, stworzył Pan w sieci świetne miejsce, które kiedyś przyciągało jak magnes. Dziś Salon24 jest swoim cieniem, i to dość niewyraźnym. I wcale nie mam tu na myśli podziałów czy preferencji politycznych. Pan po prostu przyglądał się, jak Salon24 onet’cieje i chamieje. I tylko Pan wie, dlaczego Pan na to pozwala albo nad tym nie panuje. W kwestię promowania na SG skandalicznych notek i zwijania z bliżej nieznanych powodów tych niewygodnych – już nie wnikam, szkoda czasu. To Pana zabawka, a to, co Pan z nią robi, świadczy tylko coraz bardziej na niekorzyść marki, którą Pan stworzył. Naprawdę przykro patrzeć…
 
 
* * *
 
Ta notka to moja forma protestu. Prawdopodobnie ostatnia tutaj.

A najfajniejsze, że to jest kompletnie bez znaczenia :-)

 

Gemma
O mnie Gemma

POLONIA, Jacek Malczewski (1914)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości