geoal geoal
906
BLOG

Salomonowa decyzja prokuratury

geoal geoal Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

od dziecka interesuje się lotnictwem, w młodości wykonywał fikołki na tapczanie, a teraz akrobacje na paralotni zastępują mu latanie na drzwiach od stodoły. No i latając samolotami, obserwuje i rozróżnia płeć pasażerów dla doskonalenia się zawodowego.

Naukowiec ten nie zajmuje się w swojej działalności naukowej na Politechnice wyjaśnianiem przyczyn katastrof lotniczych. Tym zajmują się naukowcy z Wydziału Mechaniki Energetyki i Lotnictwa (MEL) i ewentualnie z innych wydziałów mechanicznych- tłumaczył prof. Jan Szmidt, a pytany o autorytet polskiej nauki i naukowców wyjaśnił:
- Cóż to by był za autorytet, gdyby ucierpiał z powodu publicznych wystąpień  naukowca? Z punktu widzenia rektora Politechniki Warszawskiej nie jest to oczywiście korzystne, bo nie służy przecież dobrze autorytetowi naszej uczelni. Nie przewidziałem, że hipotezy smoleńskie będą tak eskalować. Teraz masa krytyczna została przekroczona i postanowiłem to przerwać


Zaraz, zaraz, co ja piszę?. Sorki, taki mamy klimat w kraju, pomieszałem teksty i adresatów, nie przyszedł jeszcze przelew od Agniechy z GW, więc język dalszej części tekstu dopasuję do innego odbiorcy.
Dr Wojciech Pawłowski z Zakładu Materiałów Wysokoenergetycznych na Wydziale Chemii Politechniki Warszawskiej jest autorem słów

"uszkodzenia mechaniczne charakterystyczne dla burzącej strefy wybuchu nie są możliwe do oceny ze względu na zbyt duże podobieństwo do uszkodzeń wywołanych uderzeniem samolotu o ziemię"

a także analizy, związanej z katastrofą smoleńską, decydował o przyjęciu metodologii badań, zapewne też decydował o wyborze konkretnych urządzeń, zakupionych specjalnie dla ich zrealizowania. Brak autoryzacji i praktycznej wiedzy zastąpił lekturą instrukcji obsługi, o co nie można mieć pretensji, wszak taki/taka Kopernik też nie miał/miała autoryzacji, a urządzenia pomiarowe były wykonane w technologii handmade. O dominującej roli dr Pawłowskiego przekonani są członkowie Zespołu Sej-Kopczyk, czemu dali wyraz podczas rozmów kwalifikacyjnych z parą naukowców tej samej specjalności, lecz posiadających prof przed nazwiskiem.
Podczas lipcowych spotkań nie były poruszane sprawy związane z dzieciństwem, czy to przez wzgląd na doktora chemii, czy też by nie wchodzić drugi raz do tej samej rzeki, a może po prostu mec. Pszczółkowski dobrze odrobił zeszłoroczne lekcje. Rozmówcy byli dobrze przygotowani do rozmów, co i rusz ręka sięgała a to do torebki a to do kieszeni by wyjąć kolejny dokument potwierdzający kwalifikacje. C.V. było obszerne- w wieku 27 lat obroniony doktorat w Instytucie Chemii Organicznej PAN "summa cum laude" i szczęka protokolanta wylądowała na podłodze. Wyjazd do Kanady do laboratorium prof. Liesnera, gdzie problematyka wykorzystania chromatografii była bułką z masłem, po powrocie do kraju praca jako Kierownik Laboratorium Analitycznego Instytutu Chemii Organicznej PAN, co oznaczało wyjaśnianie kwestii spornych w zakresie jakości i interpretacji wyników. Stypendium Humbolta na Uniwersytecie w Getyndze było okazją do opanowania technik chromatograficznych, na zakończenie współpracy rzeczona fundacja obdarowywała stypendystów, więc w Polsce pojawił się chromatograf gazowy firmy Valiant, na którym można było kontynuować pracę. Stanowisko kierownika Laboratorium Spektroskopii Molekularnej stwarzało okazję do szkolenia przystojnych oficerów z Wojskowej Akademii Technicznej, w tej grupie nie było pewnego doktora-inspektora od amfetaminy, który wykonał "recenzję recenzji".
Skoro wspomniano o recenzjach, aby nie przedłużać niepotrzebnie.

"jednym z moich obowiązków, w szczególności po habilitacji, było recenzowanie rozlicznych opracowań, w tym doktorantów czy habilitacji. Wykonywałam również funkcje superrecenzenta, w ramach czego recenzowałam recenzje opracowań naukowych wykonane już przez profesorów. Ponadto recenzuję publikacje naukowe skierowane do druku. Jestem edytorem czasopisma "Specjalist Periodical Report on NMR. Prace przeglądowe do tego czasopisma piszę od ponad 20 lat, co wiąże sięz obowiązkiem corocznego przejrzenia około 500 prac, które muszę przeczytać, przeanalizować i ocenić"    

"recenzowanie cudzych prac naukowych jest moim chlebem powszednim. Recenzuję prace doktorskie, materiały do profesury, jak również wielokrotnie wykonywałem recenzje prac przesyłanych do druku w wielu międzynarodowych czasopismach specjalistycznych. Nauczyo mnie to "czytania między wierszami" gdyż wielokrotnie autorzy prac luki w swoim rozumowaniu starają się w różne sposoby ukryć lub zamaskować".

Para osób nie będących specjalistami d/s badania katastrof lotniczych zrecenzowała pracę naukową osoby nie będącej specjalistą d/s badania katastrof lotniczych, a dotyczącą katastrofy lotniczej w Smoleńsku. Werdykt po wstępnej analizie był brutalny:

"Byłam przekonana, znając renomę dr.Pawłowskiego, że recenzja ta będzie nieskomplikowana i nie zajmie dużo czasu. Niestety, kiedy wzięłam do ręki opinię CLKP, już po krótkiej chwili wiedziałam, że sprawa nie będzie prosta. Po krótkim przejrzeniu chromatografów, zauważyłam że ich jakość jest w dużej części dyskwalifikująca ... W tej sytuacji miałam zamiar zakończyć pracę nad nią z uwagi na fakt, żerecenzowana opinia nie nadaje się do oceny".

Pozostawmy chemiczne środowisko naukowe, szczególnie związane z Politechniką, w którym powinno aż kipieć od merytorycznych dyskusji, w interesującym nas przypadku ktoś inny unosił bądź opuszczał kciuk w wiadomym geście. Pomocnik w randze inspektora, ciągnąc paluch w górę za przyjęciem opracowania rzucił głaz do ogródka recenzentów

"nie zdawali sobie zapewne sprawy ze sposobu pracy analityków obsługujących współczesny skomputeryzowany sprzęt instrumentalny"

Zatrzymajmy się na tym fragmencie, możliwym do omówienia i zrozumiałym dla licznego grona budzącego się w nocy z przerażającego snu o konieczności szkolnego liczenia liczby molowej. Specjaliści od czytania między wierszami natychmiast dostrzegli zadziwiające koincydencje , sorry musiałem odreagować to summa cum laude, czasowe wielu par pomiarów, które nastąpiły tylko po dacie 5 czerwca. Dr Pawłowski nie wyjaśnił tej kwestii w swym raporcie, jakby jej nie zauważył, dopiero będąc wezwanym imiennie do tablicy wyjaśnia:

"Nie ma możliwości jednoczesnego wykonywania analizy rożnych próbek na tym samym urządzeniu. Czas rejestracji danych z analizy HPLC/DAD ... sugeruje, że próbki te analizowane był parami w odstępach ok. 1 min. Tym niemniej z zarejestrowanych chromatogramów ... wynika, że w każdym przypadku czas analizy trwał zakładane 30 minut. W związku z powyższym należy stwierdzić, że zarejestrowany efekt najprawdopodobniej jest spowodowany działaniami systemu operacyjnego komputera bądź oprogramowania chromatografu, a jegowyjaśnienie wykracza poza kompetencje biegłych"

Rzeczywiście, autorzy prywatnej opinii nie zdawali sobie sprawy ze sposobu pracy analityków CLKP obsługujących współczesny sprzęt, którzy przez wiele miesięcy opóźniali rozpoczęcie badań próbek by zyskać na czasie dla jednak nie dość uważnego przejrzenia instrukcji obsługi. Prorocze "autorzy prac luki w swoim rozumowaniu starają się w różne sposoby ukryć" w wersji Kali vs krowy pojawiło się w odpowiedzi na zarzuty- jak oprogramowanie podało 30 min to jest OK, jak oprogramowanie te 30 min odmierzyło równocześnie dla dwóch próbek to Polacy, nic się nie stało, "nie ma to żadnego wpływu na wyniki badań i wnioski z nich wynikające".

Panie doktorze inspektorze Waldemarze Krawczyk, jako pełniący stanowisko dyrektora Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji, może należałoby zacząć swoje pismo od wyrażenia podziękowań osobom, które zauważyły błędy w oprogramowaniu Waszych urządzeń?. Gdzieś, kiedyś, jakiś Sąd może okazać się mniej wyrozumiały niż prokurator Kopczyk i Wasza analiza zostanie odrzucona, a ewidentny sprawca uwolniony. 

Wracamy ze świata SF do realiów smoleńskich i WPO w Warszawie. Niewątpliwie opinia prywatna oraz towarzyszące jej wnioski dowodowe są olbrzymim sukcesem mec. Pszczółkowskiego i osób, które on reprezentował. W materiałach postępowania znalazł się oficjalnie ten dokument wraz z protokołami przesłuchania, jako realizacja dwóch punktów tego wniosku dowodowego. Pozostała do rozwiązania kwestia trzeciego punktu- wykonanie właściwych badań przez inne, autoryzowane laboratorium, nie mające problemów z zegarem komputera. Zlecić ponowne badania oznacza mieć i przekazać próbki  

Recenzenci
"W żadnym miejscu opinii jej autorzy nie opisują sposobu przechowywania próbek. Podejrzewamy, że przechowywano je w sposób niewłaściwy. Związki wybuchowe są nietrwałe, ulegają rozkładowi- tym szybszemu im bardziej są rozcieńczone, w wysokiej temperaturze, przy dostępie do światła dziennego. Wynika z tego, że roztwory należy przechowywać w stanie zamrożonym -20 stopni Celsjusza w ciemności. Zwracam uwagę że autorzy opinii opisują odparowanie próbek celem ich zatężenia- w moim przekonaniu jest to błąd, opis nie zawiera warunków w jakich to robiono, podejrzewam że po prostu na stole laboratoryjnym"

Dr Pawłowski odpowiada
"Po przekazaniu materiału dowodowego do CLKP był on przechowywany w zamkniętym pomieszczeniu w warunkach chroniących przed dostępem światła i w temperaturze pokojowej tzn. ok. 20 stopniCelsiusza. Cześć materiału dowodowego (próbki biologiczne) przechowywano w stanie zamrożonym.
Warunki, w których był przechowywany materiał dowodowy nie wykluczyłby procesów [redukcja, hydroliza, rozkład katalityczny i biologiczny], lecz znacznie ograniczyły ich stopień nasilenia
w porównaniu z dwuletnim okresem poprzedzającym moment pobrania próbek do badań, kiedy to elementy samolotu narażone były dodatkowo na bezpośrednie działanie czynników atmosferycznych"

Czy to nie prokurator referent odpowiada za dwuletnie opóźnienie w pobraniu próbek do badań?. Czy to prokurator referent nie powinien podjąć decyzji o ponownym pobraniu próbek z leżących w komórkach przez kolejne dwa lata szczątków samolotu, aby przekazać je do zagranicznego laboratorium, jak wnioskował mec. Pszczółkowski?. Ponieważ jednak dr Maciej Lasek, pracownik naukowy Zakładu Mechaniki MEL Politechniki Warszawskiej pozytywnie zrecenzował opracowanie prokuratury

"Rejestrator QAR produkcji polskiej firmy ATM rejestruje dane w sposób zaszyfrowany i mógł być odczytany jedynie w Polsce. Metoda szyfrowania, znana jedynie twórcom rejestratora, uniemożliwiała ... odczytanie, ... bez udziału inżynierów z ATM. W kilka dni po katastrofie taki odczyt został z ich pomocą wykonany w Instytucie Technicznym Wojsk Lotniczych w Warszawie."

więc i tym razem prok. ppłk Kopczyk nie miał wątpliwości

"brak jest podstaw do stwierdzenia, aby zachodziły okoliczności określone w art. 201 kpk, to jest aby opinia CLKP nosiła znamiona niepełności, niejasności bądź była wewnętrznie sprzeczna"

Być może pracownicy naukowi Zakładu Materiałów Wysokoenergetycznych Wydziału Chemii PW dyskutują teraz nad szczegółami opracowania kolegi, być może uzyskali koleżeńską odpowiedź na pytanie:

"W licznych próbkach związki poszukiwane- najczęściej pentryt- były sygnalizowane, przy czym jednak, nanoszono na tym odręczny zapisek "neg.". Nie jest wyjaśnione dlaczego uznają te wyniki za negatywne"

Na zakończenie wywodu warto przypomnieć "eksperyment myślowy" doktora Wojciecha Pawłowskiego, oparty na jego wiedzy praktycznej pozyskanej podczas kontaktów z umundurowanymi kolegami z pracy

"Ogólnie rzecz ujmując im większą liczbą metod zostanie potwierdzone pozytywne wskazanie tym mniejsze prawdopodobieństwo popełnienia błędu. Należy jeszcze podkreślić, że w badaniach kryminalistycznych, ze względu na odpowiedzialność karną biegłego i możliwość wyrządzenia krzywdy na etapie procesu karnego osobie, wobec której toczy się postępowanie, wynik badań materiału dowodowego musi być pewny"

W dokumencie urzędowym, a nie w wypowiedzi nad kuflem jasnego, pasteryzowanego, adiunkt Politechniki Warszawskiej zamiast o puszkach i parówkach rozwodził się nad współczesnymi konsekwencjami błędnego rozpoznawania płci, co omówiłem w poprzedniej notce. Z szacunku dla ludzi nauki pomogę Panu doktorowi, podając właściwszy przykład realizacji zastosowanej metody rozpoznawania materiałów wybuchowych na materiale dowodowym. Hipotetyczne próbki zostały sprawdzone:

1. Pies specjalnie przeszkolony w wyszukiwaniu MW
2. Badania przesiewowe wykonane na miejscu prze ekspertów
3. Badania laboratoryjne wykonane najczulszym urządzeniem


Będąc świadomym ciążącej na nim odpowiedzialności dr. Pawłowski jako biegły Sądowy, w celu zmniejszenia prawdopodobieństwo popełnienia błędu, wprowadza kolejny element badawczy:

4.Pies sąsiadki, o którym wszyscy w kamienicy wiedzą że jest czuły na kiełbasę

Zastosowana metodologia oceny wyników pomiarów, do znalezienia w materiałach procesowych, nie jest zdaniem prokuratora referenta wewnętrznie sprzeczna, gdyż w odpowiedzi biegły podał przykłady sprytu w odnajdywaniu pełnej michy w zakamarkach kamienicy. 

żródła
http://www.npw.gov.pl/491-Prezentacjanewsa-58743-p_1.htm
http://faktysmolensk.gov.pl/aktualnosci/rejestratory-parametrow-lotu-i-rozmow-kluczowy-dowod-komisji-millera-w-ustaleniu-przyczyn-katastrofy-pod-smolenskiem-53
http://www.whoiswho-verlag.ch/versionnew/polen/verlag/63.php?txt_Language=PL&real_str_PersID=PL1200230&uniqueID=fdd94661-5d06-46e9-b0b5-a4effcdd121f
http://wyborcza.pl/1,76842,14651434,Rektor_Politechniki_Warszawskiej__Wspolpracownicy.html#ixzz3FBVCwNIb
http://geoal.salon24.pl/608478,geniusze-clkp-wracaja-do-gry

geoal
O mnie geoal

"Idź wyprostowany wśród tych, co na kolanach"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka