Piotr Gociek Piotr Gociek
4131
BLOG

Polacy, krzyczta co chceta: precz, hańba, zdrada

Piotr Gociek Piotr Gociek Polityka Obserwuj notkę 80

Premierowi, liderowi opozycji czy w ogóle czynnemu politykowi (szczególnie na stanowisku rządowym) wolno mniej niż zwykłemu obywatelowi. Zwykły obywatel może na przykład iść pod ambasadę  Rosji z transparentem „Putin, masz krew na rękach”. Polityk może najwyżej powiedzieć na szczycie międzynarodowym „mój rząd z daleką rezerwą podchodzi do działań wojsk rosyjskich w Czeczenii” (to, że naszych aktualnych ministrów nigdy w życiu nie byłoby stać nawet na to ostatnie – to inna sprawa). Swoimi ostatnimi wystąpieniami Tusk, Kaczyński, Palikot i reszta krewkich sejmowych mówców pokazują, że spacerujący po ulicach polskich miast demonstranci nie mają co się martwić, że przeginają.

Chodził za mną ten temat od dawna, teraz wrócił za sprawą rozlicznych słów oburzenia na to, że są w Polsce głoszący skandaliczne hasła i wypisujący skandaliczne rzeczy w gazetach (zgadnij kotku, jakie to hasła i o jakie gazety chodzi). I że to hańba, że groźba dla demokracji i dzika nienawiść. Właściwie dlaczego? Prawda jest taka, że w wolnym kraju wolny obywatel ma prawo chodzić po ulicy z dowolnym hasłem – o ile tylko nie wzywa ono do łamania prawa. I może napisać w gazecie dowolną rzecz, a jeśli ktoś uważa ją za kłamstwo, to może rzeczonego autora pozwać.

Na mojej półce z dziwactwami (nic na to nie poradzę, książki mnie przysypują) jest np. kolekcja amerykańskich publikacji typu „50 powodów by nie głosować na Busha”, w których najdelikatniejszym słowem jest „kłamca”. Mimo to FBI nie zagląda do autorów i ich wydawców żeby zabrać im laptopy. Konserwatywna publicystka Ann Coulter wydaje spokojnie książki zatytułowane np. „Gdyby demokraci mieli mózgi, byliby republikanami”, humorysta P.J. O’Rourke tytułuje swoje eseje o Kongresie „Parlament kurew”, a Bernard Goldberg opublikował „100 People Who Are Screwing up America (and Al Franken is no. 37”).

Wszystkie te ekscesy możliwe są w USA oczywiście m.in. dlatego, że Agora i mecenas Rogowski są tam zjawiskami nieznanymi (cóż za szczęśliwy kraj). Wyobraźmy sobie, co działoby się w Polsce, gdyby ktoś wydał książkę „Sejmowe kurwy na Wiejskiej” albo „100 ludzi którzy rozpieprzają Polskę ( a Adam Michnik jest numerem 7)”, ewentualnie „Gdyby platformersi mieli mózgi, byliby pisowcami”. Ileż śliny wytoczyłby z usta Stefan Niesiołowski, ile dyskusji o mowie nienawiści przetoczyłoby się przez TVN 24.

Sprawa powinna być (w wolnym kraju) prosta. Jeśli wyjdę na ulicę protestować przeciw prezesowi mojej spółdzielni mieszkaniowej z transparentem „Kowalski to pedofil i gwałciciel”, a Kowalski jest bogu ducha winnym szaraczkiem, to powinienem zostać ukarany. Jeśli jednak wyjdę z transparentem „Dosyć rządów Kowalskiego”, to nic komu do tego. Mam prawo do takiej demonstracji. I do krzyczenia „Kowalski won ze spółdzielni” też mam prawo. Bo mam prawo myśleć o Kowalskim co chcę. A jak uważam Kowalskiego za zamordystę, to mogę nawet wzywać „Kowalski, precz do Moskwy”.

Gdzie leży granica? Myślę że zdecydowana większość normalnych ludzi jest w stanie ją dostrzec, nawet jeśli nie będzie jej w stanie zdefiniować. Antyjaruzelskie „znajdzie się pała na dupę generała” jest (moim  zdaniem) dopuszczalna. Ale już gdyby ktoś wołał „Tusku, ty zmoro, ty zginiesz jak Aldo Moro”, pierwszy wzywałbym do ukarania delikwentów (Aldo Moro był włoskim politykiem chadeckim zamordowanym okrutnie przez komunistycznych terrorystów z Czerwonych Brygad). Dlatego też nie podobał mi się np. transparent „Znajdzie się kij na Tuska ryj” bo o ile hasło z dupą generała jest po prostu śmieszne i odwołuje się do znanego skojarzenia bicia po tyłku za bycie niegrzecznym, o tyle wzywanie do bicia premiera kijem po ryju uważam za niedopuszczalne, nawet jeśli to jest premier którego uważam za polityka mocno Polsce szkodzącego.

A poza tym – hulaj dusza. „Zdrajcy”? A czemu nie? Jeśli ktoś czuje się zdradzony? Przecież to kwestia subiektywnej oceny – jeden uważa, że nic się nie stało nawet, gdy żona oddała się pułkowi huzarów, inny za zdradę uważa jej zerknięcie w stronę przystojnego kelnera. Obywatele mają prawo demonstrować pod dowolnymi hasłami i wyrażać dowolne opinie.  I wolno im więcej – powtórzmy – niż panom z politycznego świecznika. W Polsce jednak inaczej – to premier może mówić, że jak jego przeciwnik wygra to „będzie oznaczało piekło” i może nazywać lidera największego związku zawodowego pętakiem. Ale kiedy satyryk Marcin Wolski w wierszu zakrzyknie „pętaki!” to jest to już mowa nienawiści. Rzeczywistość przegania nawet satyrę, kiedy Rafał Ziemkiewicz za wyrażenie opinii, że Agora „terroryzuje przeciwników pozwami sądowymi” dostaje natychmiast… pismo od prawnika tejże Agory.

Nie dajcie się terrorowi, Polacy – krzyczta, co chceta. „Precz”, „Hańba”, „Zdrada” – macie do tego prawo.

Oczywiście zapraszam do wyrażania wolnych opinii także zwolenników rządu. Atakujcie ostrymi hasłami opozycję (choć trudny będzie prześcignąć w tym dziele polityków  rządzącej koalicji). Wspierajcie swój ukochany rząd. Malujcie transparenty, wyszywajcie opaski, glansujcie tablice z hasłami „Kocham Tuska”, „Komorowski największym patriotą od czasów Piłsudskiego”,  „Naród z Platformą, Platforma z narodem”, „Chcemy więcej pracować!”, „Precz z tanimi książkami i ubrankami dla dzieci – chcemy wyższego VAT-u”, „Miast budować autostradę Kaczorowi dajcie radę”. I tak dalej. Telewizje na pewno chętnie pokażą. Co, nie chce się odejść od grilla? Tak myślałem. Poza tym te hasła to dopiero są obraźliwe - dla zdrowego rozsądku.







 

Jestem osobny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka