Goralliberty Goralliberty
50
BLOG

Po co te kłótnie?

Goralliberty Goralliberty Polityka Obserwuj notkę 0

 

10 kwietnia usłyszałem, że musimy wprowadzić nową klasę w polskiej scenie politycznej. Mamy się różnić pięknie. Zapowiadano to z obu stron barykady, a nawet i z tej trzeciej. Smoleńsk to miejsce, w którym zginęli przedstawiciele wszystkich opcji politycznych. Czego oczekiwałem? Pewnie tego, że wreszcie ten cyrk, który rozpoczął się w 2005 roku pod tytułem „Jak znaleźć różnicę między PO i PiS” zwinie swój namiot. To było zbyt wiele.
 Uczestniczyłem w żałobie aktywnie mimo, że nie popierałem Lecha Kaczyńskiego i jego świty. Dla mnie pójście na Wawel na Mszę Świętą 10 kwietnia było oczywistością, z czwartku na piątek stałem 17 godzin w kolejce do Pałacu Namiestnikowskiego i do Belwederu, aby móc powiedzieć obu ś. p.  Prezydentom kilka słów i być w sercu wydarzeń. Tam działa się historia naszego narodu. Trumnę pary prezydenckiej widziałem również na ulicy Grodzkiej w Krakowie podczas przejazdu. Ideologicznie dzieliło mnie wiele z większością ofiar katastrofy smoleńskiej. Nawet wtedy nie mówiłem, że teraz poparłbym Lecha Kaczyńskiego i jego poglądy. Dręczy mnie inna sprawa. Polityczne rozgrywanie tej katastrofy i tworzenie tematów zastępczych, a zaniechanie ważnych spraw państwowych.
Zaczęło się od pochówku pary prezydenckiej na Wawelu. Ktoś bardzo zręcznie pokierował tym, żeby w tej głębinie łez hipokrytów można było z powrotem podzielić naród. Rodzina Kaczyńskich mogła temu zapobiec. Osobiście uważam, że Wawel to panteon narodowy, w którym leżą mniej lub bardziej zasłużone dla Polski postacie. Każdy wiek ma tam jakiegoś przedstawiciela. Natomiast w Warszawie jest miejsce dla przyszłości. To jest Świątynia Opatrzności Bożej. Zmarły Prezydent był warszawiakiem więc dla niego to miejsce byłoby lepsze. Sam najprawdopodobniej nie chciałby spoczywać na Wawelu.  Historia oceni słuszność tej decyzji. Ja nie protestowałem przeciwko pochówkowi na Wzgórzu. Uważałem to za bezzasadne. Skoro decyzja władz zapadła to co mi do tego. Poza tym to nie ja jestem administratorem Katedry św. Stanisława.  Podczas kampanii wyborczej można było zauważyć pozorny spokój i zawieszenie broni. Przerywały to wystąpienia Wajdy o wojnie domowej. Logiczne było, że jeśli strona A wygra, to strona B zacznie atakować stronę A i na odwrót. Śledztwo w sprawie katastrofy to był punkt zapalny. Nie jest tematem mojego artykułu rozstrzygnięcie, czy jest ono prowadzone rzetelnie, czy nie.  Chciałbym wskazać na kolejne punkty eskalującego się konfliktu.
Po pierwsze wojna o krzyż na Krakowskim Przedmieściu. Jeżeli uzgodniono między harcerzami, władzami miasta, a Kościołem, że ten krzyż powinien zostać przeniesiony do kościoła św. Anny to dobrze. Tylko, że konserwator zabytków stolicy, podległy HGW, stwierdził, że nie można postawić w tym miejscu pomnika ofiar katastrofy. Naród znowu się podzielił. Z jednej strony niektórzy bardzo fanatyczni ludzie ze strony obrońców krzyża, z drugiej pijane towarzystwo obrażające chrześcijańskie symbole religijne i kierowane z drugiego krzesła przez szantażystę senatora Piesiewicza. Próba kompromisu w postaci tablicy była w porządku. Tylko pojawia się tutaj małe ALE. Tablica nie jest upamiętnieniem ofiar katastrofy smoleńskiej, ale tych ludzi, którzy się zbierali na Krakowskim Przedmieściu. Cały konflikt można było inaczej rozwiązać. Kancelaria Prezydenta mogła uzgodnić treść tablicy z rodzinami ofiar. Prezes Jarosław Kaczyński mógł wywrzeć wpływ na obrońców krzyża, żeby usunęli się i pozwolili przenieść krzyż z godnością. W przypadku braku możliwości wybudowania pomnika krzyż stałby się również naturalnym symbolem upamiętniającym ofiary katastrofy. Czego zabrakło Panowie J. K. i B. K.? Możliwości porozumienia się? Braku dialogu? Nie, zabrakło chęci do kompromisu, a także chciano zapełnić ludzi aferą, dzięki której odwrócono by uwagę od podatków. W tym czasie rząd rozważał podwyżkę podatku VAT o 1 punkt procentowy. Ten temat przeszedł w mediach tylnymi drzwiami. Można jedynie pogratulować obu stronom jak potrafią ciągnąć cyrk pt. „Jak znaleźć różnice między PO i PiS” i przeciągnąć uwagę ludu na tematy poboczne. Wtedy można się dorobić na nieświadomym społeczeństwie.
Akt drugi cyrku to rocznica powstania „S”. Z jednej strony organizuje to rząd, z drugie „S” z PiSem. Ja już się nie łapię o co w tym chodzi i może dobrze. W każdym razie cały cyrk trwa w czasie kiedy rząd planuje zlikwidować ulgi podatkowe i uwzględnić 40 mld deficyt budżetowy. Dochodząc do konkluzji ośmielę się stwierdzić, że tematy zastępcze i brak wspólnego stanowiska to nie jest dobra sytuacja dla mnie i dla wszystkich Polaków. Osobiście chciałbym, aby w naszym kraju kultura polityczna zaszła tak wysoko, aby kandydat, który przegrał w wyborach mógłby powiedzieć, że prezydent zawsze może na niego liczyć jeśli będzie potrzebował pomocy. Pytanie tylko czy to jest możliwe? W Polsce nie. A po co te kłótnie? Ponieważ opłaca się karmić lud tematami zastępczymi, a samemu realizować cytat z piosenki Kabaretu Otto „Bo gdzie jeszcze ludziom tak dobrze jak tu? Tylko przy żłobie!”     

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka