W odstępie kilku dni policja zlikwidowała dwóch groźnych bandytów - mordercę-snajpera z okolic Szczecina i mordercę-honorowego z okolic Wołomina.
Jakos tak się złożyło, że obaj bandyci byli bardzo niebezpieczni i dla zwykłych ludzi ludzi, i dla policjantów. I jakos tak się złożyło, że obaj nie przeżyli obławy zorganizowanej przez policję.
W pierwszym przypadku snajper popełnił samobójstwo (!!!), w drugim - został zastrzelony przez policję. Muszę przyznać, że wcale mi to nie przeszkadza, że policja zaczęła działać zdecydowanie i bezwględnie likwidować bandytów. Jednakże, słuchając opisu drugiej akcji zaczęły mi się nasuwać pewne pytania.
Z opisu przedstawionego w Wiadomosciach TVP wynika, że policjanci próbowali zatrzymać bandytę w srodku dnia, w bardzo ruchliwym punkcie stolicy. I w trakcie akcji, po jednym sięgnięciu "za pazuchę" (słowa komendanta głównego policji) bandzior został zlikwidowany. Muszę przyznać, że odniosłem z tego wrażenie, że policjanci od początku byli przygotowani na likwidację "Gruchy" w tym własnie miejscu. Inaczej nie ryzykowaliby strzelaniny, a jak się nawet okazało - detonacji ładunku wybuchowego, które mogłoby spowodować ofiary wsród przechodniów i fatalny odbiór akcji przez opinię publiczną. Byłoby to też fatalne z punktu widzenia politycznego - nowy szef MSW i nowy szef policji, a tu taka wpadka.
Czyżby oznaczało to nowy, bezwględny kurs policji? Jeżeli tak, to warto pogratulować nowym szefom: MSW i policji, bo nareszcie bandyci przekonają się, że naprawdę ryzykują życiem, a nie tylko odsiadką w ciepłej celi na państwowym (a nierzadko swoim, o wiele lepszym) wikcie.
No i na koniec - czyżby tylnymi drzwiami wracała jednak kara smierci? Podobne sytuacje miały miejsce w innych krajach Europy, które też zniosły karę główną...
Osobiscie wolałbym jednak, żeby karę tę orzekały sądy, a społeczeństwa UE zezygnowały w tym przypadku z hipokryzji.
