Wspaniałomyślność Banku...
Uchodzący zwolna upał zapewne zaszedł za skórę naszym wyświechtanym kartom od Bachy, bowiem żadnemu z nas, siedzących przy chłodnym piwku w cieniu stuletnich dębów, nie wpadło do ręki żadne zolo ani nawet chłopcy. Machaliśmy więc karciskami niekiedy tylko, z wymuszonym podnieceniem, rzucając krótko : kontra! Temperatury gry nie podniosło żadne ekscytujące: spowrotem...
Siedzieliśmy więc, właściwie bez sensu, gapiąc się w pustoszejące kufle. Nawet Stefciu stał przy środku szynkwasu mechanicznie ścierając nieodstępnym teptuchem wydumane mokre plamy z blatu.
Siedząc tak apatycznie, przypomniałem sobie wydarzenia z przed kilku dni, które przez prawie tydzień podtrzymywały we mnie stan podwyższonego poziomu adrenaliny. Postanowiłem więc podzielić się z kolegami mym doświadczeniem.
Wyjąłem z kieszeni ładnie opracowaną ulotkę reklamową, którą nadesłał mi jeden z banków, w której imiennie obiecywał- Pomożemy zrealizować twoje marzenia.... kwota dla Ciebie to nawet: 10000 zł
Wiecie chłopaki, jak się ma domek i niską emeryturę, to człowiek zawsze główkuje gdy musi coś ulepszyć czy poważniej wyremontować, więc taka propozycja spadła mi wprost z nieba. Kusiło wprost zakończenie tego judzenia- decyzja kredytowa w 5 minut.
Moja Ślubna wyjechała akurat w Bory aby pomóc dzieciakom w odpoczynku i przypilnować nieco wnuki, więc gdy wróci, będę miał prezent...
Placówka banku mieściła się w markecie budowlanym, w którym rok temu kupiłem coś niecoś na kredyt i posiadałem kartę kredytową. Przespałem noc i pojechałem spełniać swoje marzenia. Sympatyczna dziewczyna szybko wyliczyła mi kwoty, procenty, spłaty- jedynie poprosiła o drobne dokumenty. Następnego dnia uzbrojony w żądane zaświadczenia ponownie zasiadłem przed przemiłą wróżką od marzeń.
- Jerzol, ty niewyżyty draniu, ledwo kobita na pare dni wyjechała, to ty za młódkami się rozglądasz? Zażartował Aloch, jednak nikt nie podchwytywał tych kpinek dalej.
Po skserowaniu papierków młoda dama z kimś rozmawiała telefonicznie, co trwało jednak dłużej niż obiecane 5 minut. Następnie i do mnie zadzwoniła komórka i zostałem nieźle przemaglowany.
Aloch znów mnie skontrował- a co ty myślisz, tak na ładne oczy mają ci dawać kasiorę? Zastanów się!
Musiałem znów chwilę odczekać na decyzję z centrali- okazało się, iż mogę dostać niecałą połowę tych podsuwanych mi 10000, muszę tylko dowieźć ostatni PIT.
W drodze powrotnej do domu rozważałem ofertę i ostatecznie uznałem, że i za 4000 włożone w elewację, domek na pewno wyładnieje.
Po godzinie podawałem panience nasz PIT i wyobraźnia podsuwała mi widoki odrestaurowanej fasady domu, marzycielom czas płynie szybciej, więc nie odczułem mijającego czasu potrzebnego aby gdzieś tam, daleko, uszczęśliwić mnie lub nie.
W pierwszej chwili nie uwierzyłem własnym uszom, gdy skonfundowana dziewczyna nie patrząc mi w oczy cicho powiedziała-
Jednak nie przyznano panu żadnego kredytu!
Szmata w ręku szefa znów rozpoczęła wędrówkę po blacie gdy Stefciu skwitował- po co żeś się tam pchał, czy ty nie zdajesz sobie sprawy, że kredyty to tylko dla młodych i bogatych, a nie dla takich podstarzałych gołodupców jak ty, Jerzuch?
Wróciliśmy znów do Baśki gdy położyłem moją komórkę na stoliku z widocznym esemesem otrzymanym wczoraj z Banku:
Pomożemy zrealizować twoje marzenia, zapytaj w Punkcie Kredytowym. Przygotowaliśmy dla ciebie 10000 zł.
W tym momencie radosny głos Małorolnego obwieścił wszystkim- Zolo du!
I to było jak najbardziej realne zagranie w dniu dzisiejszym.