graf13 graf13
216
BLOG

Liczniki i pawie oczko

graf13 graf13 Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Przeglądam szuflady z moją dawną grafomanią i znajduję kilka zapisków aktualnych również dzisiaj. Oto jedna z notatek-

 

        Liczniki

 

        Ach te stare samochody sprowadzane z Zachodu!

Ledwie co wjedzie toto przez granicę do Polski, a już wymaga gruntownego przejrzenia tachometru! Całe szczęście, że mamy ludzi rozumiejących działanie prawdziwego biznesu, którzy natychmiast po stwierdzeniu takiej potrzeby, wzięli bezpieczeństwo amatorów taniej motoryzacji w swoje zdolne ręce.

 

Właśnie przedwczoraj wieczorkiem, kilkadziesiąt zaledwie kilometrów przed zachodnią granicą, gdy rozglądałem się za w miarę tanim kantorem i stacją autogazu, aby z pustym zbiornikiem nie opuszczać Kraju, w oczy rzucił mi się ciekawy obraz- przed malutką budkę podjeżdżały śliczne wózki na obcych- celnych tablicach rejestracyjnych. Uzbierało się tych piękności oczekujących tam na coś ze dwadzieścia. Z wyglądu prawie nówki, jednak... coś musiało dziać się źle, gdyż buda była zapełniona przybyszami. Większość kierowców wyglądała na zaprzyjaźnioną, zresztą ci, którzy dojeżdżali, szybko nawiązywali kontakty z przybyłymi wcześniej.

Postanowiłem, zafrapowany, nieco poczekać, aby chociaż trochę rozwiązać tajemnicze pielgrzymki do przydrożnej kanciapy.

Może przychodzą tylko wykupić ubezpieczenia?– myślałem w pierwszej chwili, jednak za moment oczy wnet wyszły mi z orbit, gdy spostrzegłem, że każdy nadjeżdżający kierowca dość sprawnie demontował deskę rozdzielczą wozu i z wyjętym licznikiem stawał w kolejce we wnętrzu obserwowanej budki. Każdy zaś wychodzący spieszył się zamontować wynoszony tachometr na powrót do oczekującego nań samochodu.

Obserwując coś dla mnie nowego, przypominałem sobie moje samochody, których od siedemdziesiątego pierwszego roku, nieco dziesiątek posiadałem. Ale tyko z Syrenki i Malucha musiałem wyciągać liczniki, aby wymienić pęknięta linkę. Reszta zaś, czy to nowa, czy stara była maszyna, takich fanaberii nie potrzebowała. Dawno, dawno temu, gdy czasem kupowałem lewą benzynę od .... (znaczy Starowiera- nie chcę być uznanym za...) to szoferacy z tych potężnych Ziłów musieli podkręcać liczniki, aby udokumentować i pokryć kilometrami uzyskiwane oszczędności benzyny mierzone w beczkach.

Ale teraz....

 

Patrzyłem i patrzyłem nie mogąc się nadziwić, że nasze, takie rozsądne chłopaki dawali się nabijać w butelki, a właściwie w nawalające liczniki samochodowe przez jakichś tam Żabojadów, Krzyżaków czy Tulipanowców. Podpatrzyłem bowiem na kioskowej szybie niewielką informację o tutejszej działalności polegającej na korekcie liczników aut. Moja ciekawość została jakby zaspokojona, więc bez ociągania ruszyłem w swoją stronę, a pozostało mi jeszcze bagatela-  pięćset kilometerków do celu.

 

Wczoraj przedzwonił do mnie Piotrek, a ja w pewnym momencie wspomniałem mu o dokonanych obserwacjach. Myślałem, że synek, światowy chłopak, będzie wiedział nieco więcej niż ja o kłopotach importerów, ale zamulił mnie wybuch histerycznego śmiechu po drugiej stronie drutu. Piotrek ciągle rżąc ze śmiechu rzucał mi połówki zdań-

        Ale naiwniak z ciebie, staruszku..

Drań robił małe pauzy w tym kpiącym ze mnie chichocie i wolniutko sączył dalej:

Tatko, to ty nie wiesz, że te wszystkie handlarze, przepraszam- importerzy, dają cofnąć komputerowo liczniki, aby większą kasiorę później wyrwać kołkom za sprzedany, a w prosty sposób odmłodzony wózek?

 

Właściwie to dochodziły mnie słuchy, że ten i ów coś tam grzebał z przejechanymi kilometrami, ale żeby tak legalnie, oficjalnie móc doprowadzać do oszustwa, to się w pale nie mieści.. jak mawia moja lepsza połowa.

Oj, tata, tata, naprawdę niedzisiejszy jesteś... zawstydzał mnie dalej synalek, a ja oczyma duszy widziałem już twarz oglądaną przed przedgranicznym „warsztatem”, jak będzie zachwalała sprzedawany akurat samochód z „podrasowanym” licznikiem i kłamała obłędnie o  niewielkim przebiegu auta.

Panie udało mi się okazyjnie wyrwać wózeczek, bo faciu, kurde, popił i stracił prawko, więc cacuszko czekało i czekało, kurde.

W tym momencie twarzyczka puszcza oko.

Tak go podszedłem, że dzisiaj pewnie facio żałuje. A ja też, kurde, sałatę potrzebuję , więc muszę, kurde,  poniżej kosztów puścić...

I znów leci oko!

 

Od lat nauczono nas, że mówiąc jakieś bzdury, wystarczy kokieteryjne przymrużenie oka i można kłamać do woli. Wymyślił to zdaje się nieoceniony Pan Janek Pietrzak, gdy przy pieprznych anegdotkach politycznych puszczał do tłumu oko a wszyscy zrywali boki ze śmiechu i podziwiali odwagę.

Taki pic...

Potem pamiętnego trzynastego grudnia, smętny generał wygłaszał orędzie dla dobra narodu jednocześnie puszczając raz prawym oczkiem, raz lewym, aż się cenzorzy wkurzyli i okulary musieli mu zamalować!

Taki zapał wtedy w narodzie powstał, że  ludziska się skrzykiwali i chcieli zaraz ruszać na Stolicę aby generała bronić!

Potem tak się wszystkim spodobało to mruganie, ze dziś żaden szanujący się biznesmen, a nie daj Boże polityk, nie może odejść od przyjętego rytuału. Wiec gdy w TV właściciel agencji towarzyskiej opowiada o kulturze w swym przedsiębiorstwie i robi oczko zaraz wiemy jaki jest jego prawdziwy zawód!

 

Gdy pan Premier chwali się przed kamerami o wspaniałej pracy gabinetu dla narodu i robi wystudiowany, ogólnie znany tik, zaraz szukam portfela, aby trzymać go blisko przy orderach, bo wiem, że władza znów nowe podatki wymyśliła!

 

 

graf13
O mnie graf13

Niedyplomowany Absolwent Akademii Chłopskiego Rozumu, któremu umiłowanie Rodziny jest wstępem do relacji z Ojczyzną. Z sentymentem wraca do wartości określanych jako: wiara honor szacunek uczciwość godność

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości