Grudeq Grudeq
86
BLOG

Specjalizować, czyli jak otępić społeczeństwo

Grudeq Grudeq Polityka Obserwuj notkę 24

Specjalizacja. Komunizm wielbił specjalizację. Komunistyczne uczelnie kończyli wybitni specjaliści. Nie historycy, prawnicy, teolodzy, ale historycy sztuki, politolodzy, antropolodzy. Specjalizacja rzecz piękna. Specjalista jest prawdziwym fachowcem w swojej dziedzinie. Zną ją na wylot. Od a do z. Ale..

 

Będąc we Lwowie oprowadzany byłem przez ukraińską przewodniczkę. Absolwentkę jeszcze radzieckiej historii sztuki. (NB historyków sztuki to kraje b. ZSRR mają chyba najwięcej na świecie). Wiedza tej pani w zakresie sztuki ogromna. Na jakim płótnie obraz był malowany. Z jakiego marmuru rzeźbiono dany posąg. Gdzie widać grę światła/cienia. Jakie jest sklepienie tego kościoła. Przewodniczka wszystkie te zagadnienia i setki jeszcze innych miała opanowanych perfekcyjnie. Jednak schody zaczynały się przy historii powszechnej. Wiedziała, że budynek powstał za panowania Jana Kazimierza, ale już nie wiedziała kim był ten Król, czym zasłynął, i dlaczego wybudował ten budynek. Wiedziała, że dany obraz jest przykładem secesji, ale już nie wiedziała skąd się secesja wzięła, co reprezentowała, czego była kontynuacją, czemu chciała zaprzeczyć. Wiedziała, że dana rzeźba przedstawia kogoś zamyślonego, ale już nie potrafiła powiedzieć o czym ta osoba myśli, co jest przyczyną zmarszczek na jej twarzy.

 

Specjalizacja. Do czasów komunistycznych ideał wykształcenia to wszechstronny humanista. Na Uniwersytetach najważniejsze są cztery kierunki: prawo, medycyna, teologia, filozofia. Specjalizacje dopiero wychodzą z tych kierunków. Najpierw jednak trzeba było zdobyć ten kanon wiedzy. Po co? Ano po to, żeby być człowiekiem wykształconym. Człowiekiem prawdziwie wolnym.

 

Ktoś kto kończył dawniej jedną z czterech wymienionych powyżej dyscyplin znał się na wszystkim. Można z nim było porozmawiać o wszystkim. O historii rzymian, o filozofii Arystotelesa, o teologii Św. Augustyna, o tym jak należy budować akwedukty, o tym z czego składa się beton. Człowiek tak wykształcony był pewny swojej wiedzy. Swoich umiejętności. Potrafił samodzielnie zinterpretować i ocenić otaczający świat. Znał swoją wartość. Gdzieś nad nim były łacińskie wyrazy: Homo sum et nihil humanem a me alineum puto est.

 

Ktoś kto kończył/kończy komunistyczną uczelnię zna się doskonale tylko na swoim wąskim wycinku życia. Zna się na nim doskonale, ale to tylko wąski wycinek życia. Do poznania, zrozumienia innych wątków potrzebuje innych. Ci inni mogą nim dowolnie manipulować, mogą mu ściemnić dowolne rzeczy, a on nie będzie miał wystarczającej wiedzy by to skontrować, sprawdzić. Nawet może nie chodzi o brak wiedzy, ale o brak wiary w siebie. W swoją wiedze, w swoje umiejętności, w swoje wykształcenie. Bo przecież on ma tylko specjalizację. Gdzie ta mityczna wolność? W tym, że moja wiedza jest zależna od kogoś innego? Od innego specjalisty? Od oceny kogoś innego? I nad tym wszystkim najbardziej chamskie: nie wiem, nie interesuje mnie to.

 

Bywa, że absolwent komunistycznej uczelni walcząc z brakami swojej wiedzy przyjmuje najbardziej idiotyczną taktykę. Zapomina o podstawowym haśle nauki: scio, est non scio. Bo przecież tak naprawdę cała nauka nigdy nie odpowie na wszystkie pytania. Każde nowe odkrycie rodzi kolejne, nowe pytania. A na końcu zawsze dojdziemy do pytania: skąd człowiek się wziął, skąd życie się wzięło i jaki jest tego wszystkiego sens. Taki absolwent zapomina o tym i zaczyna uważać, że jego specjalizacja jest najważniejsza na świecie, wyjaśnia wszystko i tylko przez jej pryzmat należy patrzeć na świat.

 

Na moich studiach politologicznych jeden z najtrudniejszych egzaminów był z przedmiotu Międzynarodowe Stosunki Polityczne. Faktycznie, rzecz dość przydatna. Pani egzaminator była kosą i to praktycznie ten egzamin decydował kto będzie politologiem a kto nim nie będzie. Miał tylko egzamin jedną wadę. Pani Profesor była zakochana w Ameryce Południowej. I tak wiara ślęczała nad wojnami futbolowymi, frontami wyzwolenia hondurasu, decyzjami United Fruit Company. Udało mi się zdać w poprawce. Ale dopiero po studiach mnie naszło. Przecież ten egzamin niczego nie wniósł. Jako polski politolog potrafię zanalizować sytuację od Rio Grande do Patagonii, a kompletnie nie zostałem nauczony o tym co się dzieje za Bugiem, po drugiej stronie Tatr czy Sudetów. Znam przyczyny wojny futbolowej, a nie nauczono mnie na studiach o co poszło w byłej Jugosławii. Polsce na pewno potrzeba politologów znających się na Ameryce Łacińskiej, ale jednak podstawą jest wiedza o Europie. Bo tu jesteśmy, i to kto rządzi w Bratysławie, Kijowie, Zagrzebiu i Budapeszcie ma o wiele większe znaczenie niż kto rządzi w San Salvador, Montevideo czy Bogocie.

 

Specjalizacja. Politologia to nauka specjalistyczna. O polityce. Ale tylko polityce obecnej. Bez historii. Bez doświadczenia poprzednich polityków i polityk. Politolog doskonale zna mechanizmy polityki, zasady public relations, ale podobnie jak przewodniczka ze Lwowa, zna technikę, ale nie wie po co ona jest, do czego służy.

 

Specjalizować. To znaczy pozbawiać wiedzy i co za tym idzie wolności. Specjalizować to znaczy ograniczać, ogłupiać. Mamy ponoć społeczeństwo bez analfabetów, społeczeństwo ludzi wykształconych, a coraz więcej informacji jest przekazywanych za pomocą znaków, ikonek, diagramów. Mamy coraz bardziej wykształcone społeczeństwo, a dziennikarze mówią, że należy informacje przekazywać w sposób coraz prostszy. To jak to jest? Mądrzejsi jesteśmy czy jednak głupsi?

Grudeq
O mnie Grudeq

Konserwatywny, Prawicowy, Antykomunistyczny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka