Grzegorz Ziętkiewicz Grzegorz Ziętkiewicz
636
BLOG

Libia, Afryka, Europa

Grzegorz Ziętkiewicz Grzegorz Ziętkiewicz Polityka Obserwuj notkę 6

Czy to koniec Libii, czy "tylko" koniec polityki Kaddafiego...

  Pułkownik Kaddafi.

  "Flirtował (w przeszłości) z arabskim socjalizmem i z panarabizmem, ze starym pomysłem światowej wspólnoty wszystkich muzułmanów, (oczywiście) ze sobą samym, jako nowym kalifem na czele. Wychwalał przywódców lokalnych plemion i jednocześnie wygrywał ich, wykorzystując przeciwko nim samym. Ale żadna ze strategii libijskiego pułkownika nie odniosła sukcesu. Tak, jak i w wypadku irackiego dyktatora, Saddama Husajna. Obaj przywódcy starali się w przeszłości połączyć pseudosocjalistyczny, arabski nacjonalizm z tradycjami struktur plemiennych. Obaj bez powodzenia", czytamy na łamach internetowego wydania niemieckiego dziennika "Die Welt".

  "Czy Libia się rozpadnie?", zastanawiają się już w tytule autorzy komentarza.

  "Libia to kraj około 150 różnorodnych plemion. Eksperci przypominają, że 22 plemiona ze wschodniego regionu Cyrenajka już przyłączyły się do powstańców. A mieszkańcy świętują "wyzwolenie" swego regionu". Niektóre doniesienia mówią jednocześnie o tym, że w regionie rządzi (już) Al Kaida.

  Styl Kaddafiego, który już prawie 42 lata rządzi Libią, sprawując oficjalnie jedynie funkcję przywódcy rewolucyjnego, stał się nie do zniesienia dla wielu plemiennych wodzów. Wśród nich i "dla plemienia "Warfalla", którego członkowie liczą około milion osób i które swe centrum posiada na zachodzie kraju".

  " 'To, co obecnie dzieje się w Libii, to hańba. I stoi w sprzeczności z wszystkimi przepisami i międzynarodowymi umowami, jak również zasadami wszelkich religii (chrześcijaństwa, islamu, judaizmu). To ludobójstwo na narodzie libijskim', czytamy w oświadczeniu, opublikowanym na opozycyjnej stronie internetowej plemienia pod nazwą "Libya al-Youm".

  Jednym z wielkich planów Kadafiego, sformułowanym w roku 1976 w jego słynnej "Zielonej książce" stanowiącej swoisty "Mein Kampf" libijskiego dyktatora, było zjednoczenie rywalizujących ze sobą od wieków plemion. Zjednoczenie w duchu prosowieckiego socjalizmu. Książka za czasów PRL-u dostępna była powszechnie również i po polsku. PRL utrzymywał braterskie kontakty z Kaddafim, w Dęblinie na sowieckim sprzęcie szkolono libijskich pilotów. Efekt końcowy tej utopijnej polityki jest odwrotny od zamierzonego. Rywalizacja trwa, a skłócone ze sobą plemiona łączy obecnie tylko jedno: ogromna wola obalenia rządów pułkownika.

  Tyle tylko, iż po zakończeniu ery Kaddafiego w Libii powstanie, wszystko na to wskazuje, próżnia polityczna. Kto wypełni ją na stałe... Odpowiedź na to pytanie jest dzisiaj całkowicie nieznana.

  Libia to kraj, w którym od dziesięcioleci nieznane są pojęcia wolności słowa i demokracji, a opozycja działająca na emigracji nie jest w kraju popularna. To nie Egipt (graniczący z Libią na wschodzie) i nie Tunezja (na zachodzie), które to kraje, otwierając się na zachodnich turystów ułatwiły w przeszłości częściowe zbliżenie do europejskich modeli. Dały odczuć mieszkańcom ich oddech.

  "Kaddafi, który zabarykadować miał się w jednostce wojskowej w stolicy kraju, Trypolisie, krytykowany jest także przez irańskiego prezydenta, który (od lat) umiejętnie skupia na sobie niezadowolenie światowej wspólnoty. Mahmud Ahmadineżad radzi Kadafiemu w programie irańskiej stacji Chabar : "Zamiast zabijać ludzi, posłuchaj ich",

  "Jak to możliwe, by przywódca państwa wysyłał samoloty bojowe, czołgi i działa przeciwko swym własnym ludziom, ostrzegając jednocześnie, że zabije każdego, który coś powie", pyta Ahmadineżad, który nie dalej, jak w miniony weekend sam nakazał w irańskiej stolicy Teheranie brutalne rozpędzenie demonstrantów. Jednego zastrzelono. A tydzień wcześniej śmierć poniosło kolejnych dwóch demonstrantów, gdy irańska opozycja wezwała do zamanifestowania solidarności z protestami w Tunezji i Egipcie", piszą komentatorzy dziennika "Die Welt".

* * *

  Wielka Arabska Libijska Dżamahirijja Ludowo-Socjalistyczna, bo tak oficjalnie brzmi nazwa kraju (Dżamahirijja - państwo ludu) zamieszkana jest przez ponad sześć milionów mieszkańców. I stanowiła jeszcze do wczoraj także źródło dochodu dla setek tysięcy robotników, emigrantów z Tunezji i Egiptu. Libia płynie ropą i gazem. A gaz i ropa płyną z Libii na światowe rynki, w tym do Europy, do Włoch i do Niemiec. I nie tylko tam. Jakiekolwiek wahania w tej materii wywołają za chwilę światowy kryzys w branży. Nie tylko w tej branży. Już dzisiaj światowe ceny ropy wędrują do góry. Niepewność sytuacji zawsze ułatwia spekulacje.

  Północ Afryki wrze. A do Europy przez Morze Śródziemne stamtąd blisko. Libijski pułkownik gwarantował przez lata Włochom kontrolowanie nielegalnej emigracji. Kontrolował ją umiarkowanie. Czasami. Eksperci już dzisiaj przewidują, że w wyniku wydarzeń, których właśnie jesteśmy świadkami, do Europy napłynie już wkrótce niekontrolowana fala emigrantów z północy Afryki. Mówi się o trzystu tysiącach albo o... prawie dwóch milionach. W pierwszej kolejności dotrą do Włoch i Grecji. Tam mają najbliżej. A później...

* * *

  Centra polityczne świata obserwują wydarzenia w Libii na swój sposób.

Wyrażane jest... oburzenie. Sprzeciw. Mówi się o ewentualnych sankcjach gospodarczych. Unia Europejska, Włochy, Stany Zjednoczone wysyłają sygnały, które nie zawierają zazwyczaj żadnej konkretnej treści. Nie zmieniają niczego, nie dążą też ku niczemu. Prezydent Obama zdaje się być, czy to po raz pierwszy, zaskoczony. I co teraz...

* * *

  "Niepokoje w świecie arabskim mogą mieć negatywne skutki", ostrzegał trzy dni temu, przemawiając w rosyjskim Władykaukazie (Republika Północnej Osetii-Alanii), podczas konferencji poświęconej tematyce terroryzmu, Prezydent Rosji, Dmitrij Miedwiediew. Bowiem "masowe protesty doprowadzić mogą do władzy fanatyków. Istnieje ponadto niebezpieczeństwo rozpadu państw arabskich na małe państewka. Region stanie na lata w ogniu, a ekstremizm nasili się".

  Czy jesteśmy o krok od realizacji właśnie tej wizji...

Grzegorz Ziętkiewicz Utwórz swoją wizytówkę Dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. W okresie 1980 - 81 redaktor prasy NSZZ "Solidarność" ZR Wielkopolska w Poznaniu, internowany 13. 12. 1981. Na emigracji w RFN 1983 - 97. Były berliński korespondent Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa oraz korespondent paryskiej "Kultury". Autor periodyków (nakładem władz Miasta Berlina) o historii i współczesności Polaków w Niemczech i w Berlinie. W latach 90. współpraca dziennikarska z tygodnikiem "Wprost", "Rzeczpospolitą" "Tygodnikiem Powszechnym" i "Gazetą Wyborczą" oraz I PR. Obecnie autor cyklicznego programu o tematyce polsko-niemieckiej na antenie Radia Merkury Poznań. <a

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka