Na salonie24 przeszła wizyta prezydenta Komorowskiego w Darmstadt i jego spotkanie z prezydentem Wulff-em z okazji 30-lecia powstania DPI praktycznie bez echa. Różnie tłumaczy się ten skrót -DPI. PAP próbuje to w swojej relacji ukulturalnić i pisze o Niemieckim Instytucie Kultury Polskiej. No nie, panie i panowie! Prawidłową nazwą jest chyba najbardziej Niemiecki Instytut d.s. polskich. Kto tu mówił o kulturze w nazwie?
Dyrektorem Instytutu jest od 2005 roku pani Rita Suessmuth. Polityk narodowo-konserwatywnej partii CDU, od 1987 roku członek prezydium partii. Tak bardzo narodowo-konserwatywnej, że bardziej się już chyba nie da, nie będąc posądzonym o jeszcze bardziej. Politycy z tej partii wymyślają centra wypędzonych, testy inteligencji dla migrantów i inne strategie dla narodu. Aby nie być "jeszcze bardziej" dopuszczono przed laty NPD do wyborów - aby ktoś tam jeszcze był z tej prawej strony do pokazywania palcami: "Be".
Pani Suessmuth przypomniała, że kiedyś " obawiano się, że będzie to instytut propagandy przeciwko Polsce". Dlatego chyba też przez wiele lat nie zajmowano się polityką, tylko kulturą, literaturą i zbliżeniem narodów. Aż przyszedł czas.
Dzisiaj nikt się już tego w Niemczech nie obawia, a Instytut pod kierownictwem prof. Bingena organizuje finansowane przez niemieckie ministerstwa sympozja naukowe, grupy intelektualistów i niemcoznawców, w których historycy bawią się w polityków w ramach zamówienia, głoszące niemieckie.racje. Historycy są z Polski, ponoć są jeszcze polscy.
Smutne jest, że Prezydent RP musi wypowiadać się o skomplikowanej niewątpliwie sytuacji Łukasza Podolskiego i dawać wymijające odpowiedzi. Dla Niemców jest Lukas i strzela bramki w reprezentacji NARODOWEJ i płaci podatki.
I w sumie to się liczy a nie jakieś dywagacje o podobno wspólnej Europie.
.
