Halo Halo
450
BLOG

Śmiercionośne limity. Aby przeżyć trzeba zarazić się covidem.

Halo Halo Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 17

Przypatrując się od dłuższego czasu absurdom w myśleniu i działaniu homo sapiensow, w szczególności tych na decydenckich stanowiskach, zastanawiam się czy oni są z kosmosu, czy ja?


Rząd wykazując troskę o dobro niezaszczepionych i nieprzechorowanych,  czyli ogolnie tych z rzekomym brakiem odporności, ograniczył ich udział w życiu publicznym. Zmniejszył procent obłożenia wyżej wymienionymi w wielu obiektach użyteczności publicznej. Wiadomo przecież, że im mniej wejdzie niezaszczepionych do kina, czy teatru, tym mniej złapie sarsa i mniejsza liczba ciężko go przejdzie w szpitalu pod respiratorem.

Wiadomo również, że sarsa nie łapie się w zatłoczonych w godzinach szczytu środkach transportu publicznego, gdzie twarz przy twarzy, jedna drugiej dmucha wręcz pod ciśnieniem, gdy ktoś biegł do pojazdu, żeby mu nie uciekł, wszystko tylko nie sarsa. Po prostu w tych obiektach sars unieczynnia się, przechodzi w fazę dezaktywacji. Dlatego tutaj rząd odpuścił sobie troskę.


I tak jak człowiek obejdzie się bez kina, teatru, czy hotelu, tak nie obejdzie się bez sklepu. W szczególności spożywczego.

Jeden klient na 15 m2. Zaszczepionych do limitu nie wlicza się, więc mogą pchać się do woli, nawet po dwóch na 1 m2. Wiadomo, że zaszczepieni też łapią, chorują i umierają na covid, ale po co rząd ma o nich troszczyć się? Przecież są zaszczepieni.


W małym sklepiku, takim np. 60 m2, na czterech klientów, łatwo przypilnować niezaszczepionych. Ma się ich "na oku". Gdy wyjdą, zaprasza się kolejnych niezaszczepionych. Ale jak przypilnować w hipermarkecie na paręset osób?

Minister Niedzielski powiedział, że generalnie nie ma nic prostszego. Jest limit klientów w sklepie, każdy następny, który nie okaże paszportu, nie wchodzi.


Tym sposobem niezaszczepiony może nigdy nie wejść, bo ciągle bez kolejki będą wchodzić z paszportami, a ci bez paszportów będą stać i stać i stać przed sklepem...zima, mróz, sypie, wieje, człek przemarza do szpiku kości...spada mu odporność, łapie sarsa w kolejce i zgon gotowy.

No chyba, że w kolejce, w której stoi jeden obok drugiego nie łapie się wirusa, tak jak w komunikacji miejskiej.

Ciekawe...w sklepach potrzebna jest przestrzeń 15 M2, żeby nie złapać, a w kolejce nie potrzebna? Normalnie jakieś kosmiczne tajemnice rząd ukrywa.


Pół biedy, gdy człek złapie covida w kolejce, jednak do sklepu w końcu wskoczy i kupi żarcie. Bo jeśli po całym dniu stania na mrozie nie wskoczy i nie kupi? Umrze z głodu!


Cóż pozostaje takiej niezaszczepionej dziwaczce jak ja? Dziwaczce, bo wyobraźcie sobie Państwo, że po ostatniej szczepionce przeciwko różyczce, 4 lata mordowałam się z zakrzepowym zapaleniem żył glebokich. Tak, tak, to były czasy... W 1989 roku nagle do szkolnej klasy wpadła pielęgniarka i wrzasnęła: "wszystkie dziewczynki do gabinetu zabiegowego biegiem marsz!". I nie było dyskusji. Obowiązek to obowiązek. Nawet rodziców zapomnieli powiadomić oraz zaświadczeń o szczepieniu wystawić. Lekarka zajrzała w gardło, pomacala węzły za uszami, nic nie znalazła to szpryca w łapę.


I tym sposobem w wieku 17 lat byłam już po kilku epizodach zakrzepicy, kilku pobytach w szpitalu na Banacha w Warszawie, pod pompą heparynową, pochłonięta rosyjską ruletką w moich żyłach: 'Urwie się, czy nie urwie? A jeśli skrzep urwie się, to w co strzeli i co zablokuje? Tętnicę sercową, płucną, czy mózgową?'

Oczywiście szukano przyczyn zakrzepicy nawet w genach, jednak nikt nie pomyślał o szczepionce. Przecież szczepionki to samo dobro!


W obecnych czasach ani myślę zaszczepić się kolejnym badziewiem i od nowa grać z zakrzepicą w rosyjską ruletkę. Wtedy byłam dzieckiem, więc Pan Bóg zapewne nade mną czuwał. Ale teraz? Nad starą babą? Wątpię, żeby Mu się chciało. Teraz to radź se sama.


W przypadku, gdy zaświadczenie o przechorowaniu covida jest przepustką do sklepu na równi z certyfikatem szczepień, co mi pozostaje, żeby nie przemarznąć pod sklepem i nie złapać covida? Po prostu złapać covida.


No ale... Zawsze jest jakieś ale. Co zrobić, gdy człek chce złapać covida, a covid nie chce złapać jego? Bo i takie przypadki mogą się zdarzyć.

Trzeba będzie pożyczać zaświadczenie o przechorowalności albo certyfikat szczepień od znajomych. Popytam sąsiadów, może ktoś ma.

Przecież nikomu oprócz Policji nie wolno sprawdzić z dowodem osobistym czy to twoje zaświadczenie czy sąsiada. Nawet pracownikom sanepidu nie wolno człowieka wylegitymować.

A Policji też można nie okazać dowodu osobistego. Nie mam, nie noszę przy sobie... najwyżej posiedzi się 24 godziny na komisariacie. Potem muszą wypuścić.


O Jezu, ile to człowiek musi się nakombinowac, żeby przeżyć pod panowaniem mądrych inaczej, którzy chcą go na siłę uszczęśliwić...



Halo
O mnie Halo

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości