Jürgen Roth, niemiecki kontrowersyjny dziennikarz śledczy publikuje swoją książkę , w której snuje przypuszczenia na temat zamachu w Smoleńsku.Roth nie zajmuje się zwykłym dziennikarstwem śledczym, ale raczej tropieniem spisków politycznych. Na pewno znajdzie w Polsce sporą rzeszę zwolenników swoich teorii. Biorąc pod uwagę fakt, że w swoim ojczystym kraju wytoczono mu wiele procesów, wiele z nich przegrał i kosztowało go to niemało Roth pisze teraz ostrożniej.Jak twierdzi Roth, w swoich dochodzeniach opiera się na "sobie tylko znanych i zaufanych źródłach". Jednak takich dokumentów i informacji nie sposób zweryfikować. W przeszłości często okazywało się, że podane wiadomości były fałszywe. Nie wiadomo nawet, czy rzeczywiście istnieli opisywani informatorzy. Sąd kilkakrotnie udowodnił dziennikarzowi, że nigdy nie rozmawiał z osobami, na które w książkach się powoływał bądź wręcz oskarżał. Niemniej najzagorzalsi polscy zwolennicy macierewiczowskich spiskowych teorii triumfują! Ba, malo tego , dziękują mu już teraz, przed przeczytaniem książki za jej treść! Nawet on sam jest zaskoczony popularnością jaką w Polsce zdobywa. Na swoim koncie na facebooku tłumaczył jednej z dziękujących mu (przyszłych) czytelniczek: "Nie mogę udowodnić zamachu. Wskazuję tylko na liczne, oburzające zaniedbania i mataczenia w śledztwie ze strony polskich i rosyjskich służb".
Nie ulega wątpliwości, że książka będzie się w Polsce dobrze sprzedawała, a co za tym idzie Roth zarobi spore pieniądze, ktore przeznaczy być może na przyszłe procesy...
A co my z tego będziemy mieli? Okopanie się na swoich pozycjach zwolenników teorii Macierewicza i dalsze pogłębienie rowu dzielącego Polaków od Polaków. A młodzi mają już tego wszystkiego dość!