W niedawnych dyskusjach mogłem przyczytać, że kłamię. Mam propozycję, aby każdy, kto tego słowa używa, dobrze się zastanowił, czy jest ono adekwatne.
Czasem ktoś pisze zdanie typu: "Chrześcijaństwo dało podwaliny do holocaustu". Jest to zdanie, które można podeprzeć faktami historycznymi, albo zanegować innymi faktami. Zdania powyższego nie należy jednak klasyfikować jako kłamstwo, bo takowe z definicji jest wtedy, gdy piszący (mówiący) jakąś sentencję zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że rzeczywistość jest inna. Wtedy, kiedy ktoś uważa pewne fakty historyczne za bardziej lub mniej znaczące, to może być najwyżej błędna interpretacja.
Z kolei w dyskusji z Eine mieliśmy taką wymianę zdań:
Eine: "Napisałeś,że ja tak oto twierdzę np.:
"Richard Dawkins to idiota (cytat z którejś dyskusji)."
Oczywicie, jest to Twoje subtelne kłamstwo,gdyż ja napisałem:
jeśli Dawkins twierdzi (a twierdzi w swym dziele "Bóg urojony") iż każdy wierzący wymaga psychiatry, to Dawkins jest idiotą."
Sprawdziłem. Wpis Einego wyglądał tak:
"Ale, czy to dobrze, że był Dawkins, tylko pora zła,czy też to dobrze ża taka pora bo w ten sposób tego idiotę mniej ludzi słuchało". (pisownia oryginalna).
Poprosiłem o przeprosiny, ale mój wpis został wymazany (zbanowany). Przykro mi, że główny Moralizator Katolicki nie potrafi się zdobyć na przyznanie, że ja nie kłamałem (ani subtelnie, ani w ogóle).