Co roku w Polsce ginie na polskich drogach kilka tysięcy ludzi. Smutno mi z tego powodu, bo potrafię sobie wyobrazić tragedię ich bliskich. Ale mój smutek miesza się ze złością i wstydem. Złością, bo połowa tych wypadków wynika z głupoty kierowców, a połowa z tego, że nie potrafiliśmy przez dwadzieścia lat wolności wybudować bezpiecznych autostrad. Wstydem, że niewiele się przyczyniłem do tego, aby Polacy jeździli bezpiecznie i potrafili wybudować autostrady.
Podobnych uczuć doświadczam dzisiaj. Smutno mi, że zginąli Ludzie. Niektórych darzyłem sympatią, niektórych niechęcią, ale to mało istotne. Ich Bliscy przeżywają piekło.
Ale jednocześnie złość mnie ogarnia, kiedy słucham, jak Piloci zdecydowali się wylądować mimo wyraźnych informacji Rosjan, że to niebezpieczne, bo mgła pokrywa lotnisko, a elektroniki naprowadzającej na lotnisku nie ma. Od rozsądku ważniejsza okazała się chęć pokazania się na obchodach morderstw katyńskich sprzed 70 lat.
Mgła nie była na lotnisku. Mgła była na oczach.