Smród ma ważne znaczenie dla zachowania gatunku (nie tylko ludzkiego). Brzydki zapach odstrasza od kojarzenia się z osobnikiem niezdrowym, od brudzenia się szkodliwymi odchodami, czy od jedzenia czegoś trującego.
Wypuszczanie smrodu jednak dla tego, co wypuszcza, jest na ogół pożyteczne. Jak małe dziecko płacze, to czesto wystarczy pomasować mu brzuszek, wtedy ono wypuści z siebie to, co mu w brzuszku przeszkadza, i już jest zadowolone. Podobnie, jak ludzie najedzą się czosnku, to im pomaga, a tylko innym przeszkadza.
Tak a'propos czosnku, to byłem w Finlandii na kolacji w restauracji czosnkowej, gdzie wszystko było z czosnkiem, łącznie z piwem, kawą i ciastkami. Wszystko rewelacyjnie smaczne, ale jak następnego dnia rano wróciłem do swojego pokoju hotelowego ze śniadania, to skręciło mnie od potwornego smrodu, jaki wyprodukowałem. Ale może Nokii by nie było, gdyby Finowie nie jedli czosnku...
Przed laty byłem na wykładzie faceta, który propagował taką dietę, która prowadzi do bezwonnych odchodów. Opowiadał, jak 10 lat testował najrozmaitsze jedzenia, wąchał swoje kupy, aż doprowadził do całkowitej ich bezwonności. I twierdził, że to najzdrowiej. Nie wiem, czy jeszcze żyje, ale jakoś mi ta procedura dochodzenia do "zdrowego" odżywiania nie przypadła do gustu.
Pytacie, co mnie napadło, żeby o tych smrodach pisać. Otóż mamy smrodu naokoło co niemiara. A to okazuje się, że ksiądz Jankowski jest agentem bezpieki, a to, że Lech Wałęsa wcale w Boga nie wierzy, a to że premier Pawlak ma Mamę, która coś tam zarabia... Jak się czyta gazety, czy ogląda dzienniki telewizyjne, a nawet, jak się czyta Salon24, to w zasadzie mamy tylko i wyłącznie smrody.
Jak napisałem wcześniej, smród może być czasem pożyteczny, ale wyłącznie dla tego, co takowy wypuszcza. Wszyscy inni, którzy są zmuszeni ten smród wdychać, zostają zainfekowani. Pamiętajmy o tym, i zatykajmy nosy, jak tylko ktoś nam bąka medialnego puści...
