Było to wczoraj przed północą. Oglądałem z przerwami, bo niestety programy Pospieszalskiego są równie obiektywnie i neutralnie prowadzone jak programy Lisa i z trudem się je ogląda...
Kaczyński był wczoraj spokojny. Skoro Tusk jest wnerwiony, to świętym prawem symetrii Kaczyński jest obecnie siłą spokoju. I byłoby fajnie, gdyby nie wpadka z Nałęczem. Otóż Pospieszalski podsunął Kaczyńskiemu dość smaczniutką wypowiedź doradcy obecnego prezydenta, mocno krytyczną wobec działań rządu w sprawie Smoleńska i jednocześnie krytykującą Rosję za nakręcanie sporów wewnętrznych w Polsce.
Piłka była wyłożona idealnie i Kaczyński znalazł się 5 metrów od pustej bramki... i oczywiście przestrzelił. Zamiast powiedzieć, że nawet działacze związani z PO zaczynają krytykować działania rządu Tuska. Że nawet działacze PO przyznają że Rosja bezustannie nas atakuje i niszczy. Zamiast tego skrytykował... Nałęcza, że się jąka.
Pospieszalski usłużnie próbował ratować Kaczyńskiego poddając myśl że "być może prof. Nałęcz potwierdza tezę Antoniego Macierewicza, że rosyjskie służby realizują w Polsce swój scenariusz?"
Kaczyńsk to olał. Kaczyński to olał, podobnie jak Kaczyński zawsze olewa i pogardza wszystkimi, którzy chcą mu pomóc. On jeden, on sam, nikt inny nie jest godzien Polski.
W ten sposób Tusk ma w kieszeni drugą kadencję...
